Mieszam w misce z płatkami. Tonev skutecznie unika mnie już trzeci dzień. Zupełnie nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi. Tamtego wieczoru było naprawdę miło. Sądziłam... w sumie, to sama nie wiem, co sądziłam. Chyba za dużo chce. Kręcę głową i wstaję z krzesła. Nic nie przełknę, nie moja wina.
-Mirell nic nie zjadłaś.-mruczy Jacek.
-Nie jestem głodna.-odpowiadam i odnoszę swój talerz. Patrzę smutno na Bułgara. Kieruje się w stronę boiska, za godzinę i tak jest trening. Nie mam ochoty z nikim rozmawiać. Przecież ja wcale nie pragnę wiele, prawda? Chciałabym mieć tylko obok kogoś, kto mnie pokocha. Kogoś, dla kogo będę całym światem. To tak niewiele... Ale jak zwykle ja, Mirella Matyjasik nie mogę być szczęśliwa. Bo po co? Kładę się na murawie i przymykam oczy. Gdyby wszystko było łatwiejsze... Gdybym tylko wiedziała, dlaczego Sasza mnie unika...
~~~~
Rybcia
Sam nie miałem pojęcia, co mnie podkusiło, aby porozmawiać tamtego poranka z Tonevem. Byłem zdruzgotany tym, co zobaczyłem przez okno mojego pokoju w ośrodku we Wronkach. Moja najlepsza przyjaciółka... Moja maleńka Mirelcia całowała się z bułgarskim pomocnikiem i najwyraźniej się jej to podobało.. A ja nie chciałem, by ktoś znów spieprzył jej życie. Zbyt wiele wycierpiała. Rzadko się uśmiechała. Cieszyła się tylko wtedy, gdy grała. Biegając za piłką była naprawdę szczęśliwa. A ja.. ja po prostu bałem się, że gdy będzie z Aleksandarem pewnego dnia okaże się, że on ją skrzywdzi, a ona straci radość nawet z gry. I dlatego poszedłem tamtego poranka do kolegi z boiska. Jak wyglądała nasza rozmowa? Nie doszło do rękoczynów, porozmawialiśmy jak normalni, cywilizowani ludzie.
^^^
-Aleks... ale czy ty.. czy czujesz coś do Mirell?
-Nie znam jej długo.-wzruszył ramionami.-Jest uroczą dziewczyną, wiesz?
-Aleks..-fuknąłem.-Nie możesz jej skrzywdzić, nie możesz dawać jej nadziei.
-Nie znam jej długo, ale jest urocza. I nie mógłbym jej skrzywdzić Ryba. Poza tym, ty znasz ją lepiej. Opowiada ludziom o tym, co ją spotkało, zanim trafiła do domu dziecka?
-A co to ma do rzeczy?
-To, że mi powiedziała. Co prawda bardzo w skrócie, ale powiedziała.-uśmiechnął się do siebie.-Nie zrobię nic, co miałoby ją skrzywdzić. Nie będę naciskał, nalegał. Będę delikatny i cierpliwy, dam jej czas. Na wszystko. Tylko ty też daj mi szansę.
-Jeśli obiecujesz, że jej nie skrzywdzisz...
-Jacek, wiem, że jest twoją przyjaciółką i chcesz dla niej jak najlepiej.-poklepał mnie po plecach.-Ale ona jest już dużą dziewczynką i potrafi o siebie zadbać. Tylko daj jej szanse. Daj.. nam szanse. Obiecuję, że nie będę robił nic, co miało by sprawić, że uśmiech zniknie z jej twarzy. Idziemy na śniadanie.
I tak po prostu stanął przy otwartych drzwiach, czekają jak wyjdę. Uspokoił mnie trochę, ale mimo wszystko bałem się, że moja mała Mirelll znów będzie smutna. I choć wierzyłem Tonev'owi, to gdzieś w głębi serca czułem się za nią odpowiedzialny.
^^^
A teraz jest mi głupio, że do niego poszedłem. Bo od tamtego czasu nie odezwał się do niej, nie podszedł. Nie naciskał, nie nalegał. Dał jej czas... Zrobił tak, jak powiedział i jak ja prosiłem. A moja Mirell chodziła smutna. Zerkała w jego stronę, chcąc, by do niej podszedł. Chciała, by był obok, a jego nie było. Westchnąłem widząc, jak wychodzi z ośrodka i kieruje się w stronę boiska, mimo, że do treningu tak wiele czasu. Spojrzałem na Bułgara. Pokręcił głową i dalej rozmawiał z Jasminem. Czy ja zawsze muszę za bardzo chcieć, by było dobrze?
-Idź do niej.-szepnąłem cicho, widząc, że na mnie patrzy.-Proszę.
Wzruszył ramionami i dalej mówił do Jasmina, jednak po chwili wstał, odniósł swoje talerze i podszedł do mnie.
-Kazałeś nie naciskać, nie nalegać i dać czas.-mruknął.
-A ty obiecałeś, że przez Ciebie z jej twarzy nie zniknie uśmiech.-westchnąłem.-Zapomnijmy o tamtej rozmowie, co Aleks? Chyba jestem za bardzo przewrażliwiony.
-Chyba masz rację.-oznajmił.-Ja wiem, że chcesz, by była szczęśliwa. Ale sam widzisz, co się stało teraz. Naprawdę daj mi szansę, abym mógł być obok niej. Zobaczymy, czy będę przyjacielem, czy kimś więcej.
-Przyjaciele się nie całują.
-Fish, Fish, Fish...-zaśmiał się.-Proszę Cię. Jeśli mam do niej iść, to uwierz, że nie mam wobec niej złych zamiarów. I daj mi szansę, naprawdę Cię o to proszę.
Odszedł, a ja spojrzałem przed siebie. Martwiłem się o nią, była dla mnie jak młodsza siostra. Nie miała nikogo. Pragnąłem obronić ją przed całym światem, a tymczasem sam sprawiałem, że była nieszczęśliwa...
~~~~
Poczułam, że ktoś kładzie swoją głowę na moim brzuchu. Otworzyłam oczy i podniosłam głowę. Ujrzawszy czuprynę Bułgara nieco się zdziwiłam. Jednak on przytulił się do mojego brzucha nadal nic nie mówiąc. Położyłam głowę na trawię i czekałam na jakiś jego krok, słowo, cokolwiek.
-Przepraszam.-szepnął cichutko.
-Dlaczego mnie unikałeś?
-Nie chciałem i uwierz, że pragnąłem Cię przytulić i mieć obok, ale nie mogłem. Nie zrozumiesz, a może nawet lepiej, że nie będziesz wiedziała.
-Aleks...-poderwałam się i usiadłam, co niezbyt mu się spodobało, bo sam musiał usiąść naprzeciwko mnie.-Co się jasnej anielki stało takiego, że nie mogłam mieć Cię obok i móc się do Ciebie przytulić?
-Możemy ominąć ten temat?
-Kiełb?
-Słucham?
-Kiełb z tobą rozmawiał, prawda?-zapytałam, a on milczał. To mi wystarczyło, by znaleźć się na jego kolanach i wbić w jego usta.-Ryba był u Ciebie i mówił, że masz mnie nie skrzywdzić, prawda?
-To nie tak..
-Wiem, że był. Wystarczyło, że milczałeś.-mruknęłam patrząc mu prosto w oczy.-Nigdy nie słuchaj Kiełba gdy chodzi o uczucia względem mnie, jeśli są one z twojej strony jak najbardziej pozytywne. On się martwi, nawet, jeśli nie ma o co. Jeśli ma, to słuchaj. Ale ja wiem, że nie ma.
Dostrzegłam zmieszanie na jego twarzy. Pogłaskałam go po policzku ciesząc się tym, że mam go w tej chwili obok.
-Przepraszam Mirell.-szepnął czule.-Chciałem wszystko przemyśleć. Bałem się, że to za szybko. Że może on ma racje.. Ale nie ma. Jesteś kimś wyjątkowym i chcę spędzać z tobą swój wolny czas. A co ma się dziać, niech się dzieję.
-Nie rób tak więcej, dobrze?-zapytałam,
-Nigdy.-zaśmiał się u ujął moją twarz w swe dłonie.-Jesteś piękna.
-Nie umiesz kłamać.
-Nie kłamię.
-Kłamczuch, kłamczuch, kłamczuch, kłam...
Nie dał mi skończyć, pocałował mnie, a ja wcale się nie opierałam. Cieszyłam się kolejną piękną chwilą mojego życia. I choć on jeszcze nie był mój wierzyłam, że nadejdzie taki dzień, że nazwę go swoim chłopakiem, a może i mężem. A wtedy będę najszczęśliwszą osobą na całym świecie i wszechświecie. I nikt nie będzie w stanie sprawić, że z mojej twarzy zniknie uśmiech.
~~~~
Biegłam w stronę bramki Jasmina. Tak się stało, że w przeciwnej drużynie był Aleks, co na dobrą sprawę wcale nie zrobiło na mnie wrażenia. Umiałam nie przekładać tego, co poza boiskiem na boisko i uważałam to za jedną ze swoich zalet. Uśmiechając się do Aleksa podałam Ubiparip'owi, który dośrodkował w pole karne do wbiegającego Możdżenia i zdobiliśmy kolejnego gola w mini meczu. Jak się po chwili okazało ostatniego, bo trener Rumak zakończył trening, co niektórzy przyjęli z dużą ulgą. Postanowiłam jednak, że ja zostanę jeszcze trochę i pobawię się piłką, dlatego gdy dorwałam jakąś wolną zaczęłam podbijać.
-Hej Matyjasik.-zawołał wesoło Wilczek.-Ty też postanowiłaś zostać po treningu?
Rozejrzałam się wokół. Nikogo, oprócz mnie i jego nie było. Pokiwałam głową i dalej podbijałam.
-Mało rozmowna ostatnio jesteś.
-Nie, czemu tak sądzisz?
-Bo wszystkich prawie unikasz. No może poza Kiełbem, ale on to się nie liczy, bo przecież znacie się już dłużej. Jak go poznałaś?
-Rybcię?-zapytałam i usiadłam na murawie, a piłka po chwili spadła.-Naprawdę chcesz słuchać?
-Mało o tobie wiem.. Wiemy. Ja wiem, że nie chcesz opowiadać o przeszłości, ale chyba jakieś aspekty możesz opowiedzieć, co?
-W Poznaniu mieszkam 9 lat, Rybcię poznałam 2 lata temu. Lech miał zacząć niedługo treningi, a on chciał sobie poćwiczyć. W sumie, to trafił na mojego orlika w dniu, gdy dowiedziałam się, że ojciec opuści więzienie za trzy lata, czyli patrząc na dzień dzisiejszy, to za rok. I się zaprzyjaźniliśmy. Później on został wypożyczony do Kielc, a ja radziłam sobie sama, często z nim rozmawiając. Wrócił krótko przed moimi osiemnastymi urodzinami, a w ich dniu zabrał mnie do siebie. Jest jak mój starszy brat i wiele mu zawdzięczam. No i pochodzę z jakiejś wioski spod Warszawy. Moja szkoła? Zacznę teraz 3 rok w technikum jako technik informatyk. Nie pytaj, dlaczego poszłam tam i na ten kierunek, sama do dziś zadaję sobie to pytanie i nie znam na nie odpowiedzi. Kiedyś chciałam mieć psa i w sumie nadal chciałabym go mieć, ale obawiam się, że w tej sytuacji nie miałabym dla niego czasu.Co chcesz jeszcze wiedzieć?
-Jeśli dobrze zrozumiałem pierwszego dnia, przy naborze, to Kędziora wspomniał, że to Kiełb wysłał twoje zgłoszenie. Tak było?
-Tak. Gdy byłam młodsza marzyłam, by grać w piłkę, a cały stadion miałby skandować moje imię. Bałam się, że gdy wyślę zgłoszenie, to zostanę od razu odrzucona. Poprzednie lata wskazywały na to, że nie mam szans, by być szczęśliwą. I mimo, że od kiedy mam obok Rybcię jest naprawdę dobrze, to są dni, gdy boję się wszystkiego. Jestem Jackowi naprawdę wdzięczna za wszystko, co dla mnie robi. Bo gdyby nie on, to w tej chwili mogłabym być pod jakimś mostem w Poznaniu, albo mogło by mnie nawet nie być.-wzruszyłam ramionami.
-Dlaczego nie jesteś taka zawsze? Otwarta, wygadana...
-Bo nie ufam ludziom, nie za szybko. Nie dbam o to, by z kimś się przyjaźnić. Zawsze byłam sama, mimo tego, że ludzi wokół było wiele. Gdy ktoś sam nie zechce ze mną porozmawiać, ja nie nalegam.
-Nie umiesz walczyć?
-Walczę tylko o to, co wiem, jest realne.
-Boisz się ryzykować.-stwierdził.-Za bardzo przejmujesz się tym, co było, wiesz?
-Nie umiem inaczej.-mruknęłam i wstałam.-Grasz, czy idziesz?
-No jasne, że gram.-zawołał i szybko wstał. Biegł z piłką pod nogami i wołał, bym mu ją odebrała.
Spędziliśmy sporo czasu na boisku. Teraz to on opowiadał mi o sobie. O wyjazdach Lecha, o śmiesznych historiach. Mówił tak wiele, że nie sposób było się nie roześmiać. Był taki radosny. Potrafił zaciekawić człowieka. Dzięki temu nawet nie spostrzegłam, że nadszedł już czas obiadu i gdyby nie Olivia, która przyszła mnie szukać, to nadalbyśmy się wygłupiali.
-Nie mów nikomu nic o mnie.-poprosiłam.-Mam nie mówić, że jesteś cudowną dziewczyną?-zapytał obejmując mnie ramieniem.
-Nie mów, że wiesz o mnie więcej, niż oni.-mruknęłam.-Nikt nie musi wiedzieć, że jestem tak żałosna, że chce zostać informatykiem. I że boję się ludzi, że jestem nieśmiała i tak dalej...
-Jeśli nie chcesz, to nie powiem. I wcale nie jesteś żałosna, że chcesz być informatykiem.-uśmiechnął się.-Wiesz, nie powinnaś ukrywać się przed ludźmi. Nie są straszni. A ty jesteś tak urocza, że nie można być dla Ciebie nie miłym.
-Można...-mruknęłam.-Kamiński.
-Nim się nie przejmuj. Nikt z nas nie jest straszny, jesteśmy jedna wielką rodziną, do której już należysz. Musisz dać się poznać. Bo sam Kiełb i Tonev Cię nie wystarczą. No i ja.
-Będę musiała opowiedzieć o sobie, wiem. Ale to kiedyś, przy okazji. Teraz idziemy na obiad, bo mi burczy w brzuchu i jestem głodna jak wilk.-powiedziałam i nagle się roześmiałam, a on razem ze mną.
Głodna jak wilk? Coś czuję, że teraz niektóre słowa nabiorą zupełnie innego znaczenia.
~~~~
-Nie martw się tak o mnie.-powiedziałam do Kiełba.
-Przepraszam.-westchnął.-Tak bardzo nie chcę, żeby ktoś Cię skrzywdził.
-Nie mierz wszystkich jedna miarą.-uśmiechnęłam się.-Mój ojciec to jeden z milionów facetów na tym świecie, nie wszyscy są tacy sami.
-Nazwałaś go..
-... ojcem. Wiem, nie zasługuje na to. Nie zmienię przeszłości, ale chcę zadbać o to, by jutro było lepsze. Muszę jednak chyba bardziej ufać drugiej osobie... i ty też rzecz jasna. Nie mogę się bać ludzi.
-Co Ci się tak nagle odmieniło?
-Nie pytaj.-ucałowałam go w policzek.-Lecę, bo umówiłam się z Saszką na spacer.
Uśmiechnięta skierowałam się ku wyjściu z pokoju przyjaciela. Nie byłam na niego zła, że był u Toneva, mimo, że chyba powinnam. Nie umiałam się jednak na niego gniewać. Jest przecież moim najlepszym przyjacielem. Kocham go jak brata, którego nigdy nie miałam. I nigdy nie będę potrafiła być na niego zła. W końcu to moja Rybcia.
~~~
Siedziałam na kolanach Aleksa. Ubrana w jego bluzę i z głową schowaną w jego szyi. Chciałam mu tak wiele powiedzieć. Chciałam by wiedział o mnie więcej, niż Wilk, a nie tyle, co Kiełb. Czułam, że jest kimś, komu mogę ufać.
-Nie wiem, co miedzy nami jest, ale chcę, żeby było tak zawsze.-szepnęłam.
-A jeśli mogło by być lepiej?
-Wtedy może być inaczej.-zaśmiała się.-Chciałabym, abyś tyle wiedział.
-To opowiedz mi to, co miałbym wiedzieć.
-Gdy byłam małą dziewczynką i miałam jeszcze rodziców, to zawsze myślałam, że życie jest cudowne i zawsze możemy mieć to, co chcemy. Jeden dzień sprawił, że wszystko, co było dla mnie ważne zniknęło. Kiedyś wydawało mi się, że zawsze jest tak kolorowo, a nagle z dnia na dzień wszystko stało się szare i ponure, a ja musiałam żyć dalej. Nie było łatwo. W sumie to było cholernie trudno odnaleźć mi się w nowym życiu, przez 7 lat. I wtedy pojawił się Jacek. I to był taki przełom w moim życiu. Dlatego on wie o mnie wszystko. Nie miej mi za złe, gdy czasem on będzie wiedział coś, a ty nie. Ufam mu. To nie znaczy, że tobie nie, ale...
-Nie tłumacz, rozumiem. Może kiedyś to mi będziesz mówiła wszystko?
-Chciałabym, aby tak było.-odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy.-Nie spieprz tego, co do Ciebie czuję.
-Nie spieprzę.-zaśmiał się i ucałował mnie w czoło.
A ja wierzyłam, że tego nie spieprzy. Wierzyłam w każde jego słowo. Bardzo pragnęłam, by teraz wszystko było już zawsze kolorowe. A on miał być obok. Nie zależnie od tego, co miałoby się dziać.
Welcome to my life, Tonev.
____________________
1 października pozdrawia studentów, a ja pozdrawiam mogą lekką chorobę i pozostanie w domu. I to jeden z powodów, dla których napisałam ten rozdział i dodałam dzisiaj, a nie w weekend.
I to w sumie tyle, bo nikt tego i tak nie czyta....
Jeeeej, jak romantycznie. Jej, Tonev ;3 no nie spieprz tego! ;)))))) Znaczy Bułgar. no, ale co tam. Czekam na kolejny rozdział i dalsze losy ;***
OdpowiedzUsuńBuziaczki ;*
po pierwsze, dziękuję za pozdrowienia :* po drugie, jak tego nikt nie czyta? a ja to już się nie liczę? ;( a po trzecie, dziękuję ci za Wilczka, jest tu taki kochany *___* kurde, muszę sama wziąć się za następny rozdział... ale nie o tym, to nie jest odpowiednie miejsce na moje wywody. mam nadzieję, że Tonev tego nie spieprzy, bo pasują do siebie :) pisz dalej, ja czekam, cmok! ;* /poznanska-siesta.
OdpowiedzUsuńOch tak Tonev zaciesz mam do tej pory na twarzy och taki słodziak ;D . Tak jak koleżanka u góry uważam, że zajebiste i nie masz tego spieprzyć bo wiem gdzie mieszkasz ;D oczywiście to żarty ; d. Rozdział zajebisty ! czekam z niecierpliwością na kolejny ;D . Pozdrowienia MikaxD bądź Wredota
OdpowiedzUsuń