~~~
Jacek od jakiegoś czasu chodził smutny. Zgrupowanie we Wronkach właśnie dobiega końca, jutro wrócimy na 2 dni do Poznania i kolejne 7 dni spędzimy w Hiszpanii, gdzie rozegramy 3 sparingi. I właśnie tych sparingów obawiałam się najbardziej. Nie mam pewności, że zagram, jednak sama myśl, że świat ma o mnie usłyszeć była dla mnie nowa. Coraz bardziej zdawałam sobie sprawę z tego, że moje marzenie jest bliskie spełnienia. I to była cudowna myśl, która napawała mnie szczęściem, jednak... teraz mój najlepszy przyjaciel był nieszczęśliwy, a ja musiałam się dowiedzieć, co takiego się dzieje. W tym celu udałam się do pokoju Jacka. Zapukałam, a momencie, gdy usłyszałam pozwolenie pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka.
-Cześć Hubert
Spojrzałam na Jacka, który leżał wpatrując się w sufit. Hubert chyba zorientował się, że chcę porozmawiać z przyjacielem i mruknął, że idzie do chłopaków obok.
-Powiesz mi, co się dzieje?-zapytałam kładąc się obok niego, gdy zrobił mi miejsce obok.
-Nie ważne.-mruknął.
-Jacek jesteśmy przyjaciółmi. Ty pomagasz mi, chcę wiedzieć, co się dzieje, może Ci jakoś pomogę.-położyłam głowę na jego ramieniu.-Rybcia wiesz, że nie lubię, jak jesteś smutny.
-A co mam Ci powiedzieć? Najprawdopodobniej mnie wypożyczą. Mają jakiś dwóch nowych zawodników, z którymi prowadzą rozmowy, dla kogoś zabraknie miejsca. Co prawda nie są na mojej pozycji, ale ktoś nie będzie się łapał do osiemnastki.
Przymknęłam oczy. Zabrałam miejsce Jackowi. Przecież przez te cholerne przepisy z jedną zawodniczką na boisku Lech musiał się zabezpieczyć w razie kontuzji Olivii. Przeze mnie mój najlepszy przyjaciel straci miejsce w poznańskim zespole po raz kolejny.
-Przepraszam.-mruknęłam.
-Za co?
-Bo gdybym nie marzyła o tym, by kiedyś grać w klubie, to ty nie zgłosiłbyś mnie na nabór, mnie nie było by tutaj, a wtedy ty nadal byłbyś w Poznaniu...
-Nie prawda, doszłaby inna zawodniczka.
-Eryka, która była napastniczką. Nie zaprzeczysz, że gdyby nie ja, to ona by się dostała.
-Mirell, to nie twoja wina. To ja tu nie pasuję. Nic na to nie poradzę, muszę się z tym pogodzić. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że zostaniesz tutaj sama. Cała reszta mnie nie obchodzi, martwię się tylko, że gdy Cię tu zostawię, to może Ci się stać coś złego. A tego nie chce, obiecałem Ci, że nie pozwolę, aby ktokolwiek Cię skrzywdził.
-Mam Aleksa, Wilczka.. i całą resztę. Będę miała ich, oni nie pozwolą, aby coś złego się stało.-westchnęłam.-Z resztą przecież nic nie przesądzone, że Cię wypożyczą. Powiedzieli Ci to?
-Niby nie, trener Rumak cały czas powtarza, że da mi szansę, że w Hiszpanii będę miał okazję zagrać w sparingach, ale co ma powiedzieć? Nie chce, żebym się do nich zraził, mam kontrakt do 2014 roku*, czyli wrócę tu jeszcze na pewno, albo mnie sprzedadzą, gdy ktoś mnie zechce.
-Czyli nikt Ci otwarcie nie powiedział, że zostaniesz wypożyczony. Głowa do góry.
-Może masz rację.. Po prostu martwię się, że znów zostaniesz sama.
-Teraz już nie będę sama.-uśmiechnęłam się.-A ty nie ważne, gdzie bedziesz. Zawsze będziesz moim starszym bratem, moim aniołem stróżem, niezależnie od tego, w jakim mieście i klubie będziesz grał.
Rozmawialiśmy jeszcze dość długo, bardzo długo. O wszystkim. Bałam się, że znów los sprawi, że nie będziemy obok siebie. I choć sama mówiłam, że mam Toneva, Wilczka i resztę tak naprawdę chciałam, by Rybcia był zawsze obok. Ale co miałam zrobić, jeśli los znów chciał nas rozdzielić?
-Cześć, jak się spało?-zapytał z lekkim śmiechem.
-Czemu się śmiejesz?
-Bo uroczo razem wyglądaliście. Jakbym wysłał wasze zdjęcia do prasy, to możliwe, że nieźle bym zarobił.-wyjaśnił.-Trener Rumak was widział, sprawdzał wyjątkowo wieczorem pokoje, aż sam się zdziwiłem, gdy tu wszedł... Chciał porozmawiać z Jackiem, ale wy już spaliście. Wyglądał na zaskoczonego, że tu jesteś.
-Ja też jestem zaskoczona, że tu spałam.-mruknęłam wstawiając.-Wcale nie miałam tego w planach, chciałam tylko porozmawiać z Jackiem. Cześć.
Poprawiłam kołdrę, którą był okryty Kiełb i wyszłam. Olivia na mój widok uśmiechnęła się nieśmiało. Machnęłam ręką, nie chcąc nic tłumaczyć i zaczęłam pakować ostatnie rzeczy. Miałam to zrobić po rozmowie z Rybcią, ale zostałam w jego pokoju na noc.
-Gdzie byłaś?-zapytała w końcu Livia. Widziałam, że chciała o to zapytać w momencie, gdy przekroczyłam próg naszego lokum.
-Spałam u Jacka, zagadaliśmy się.-odparłam zgodnie z prawdą. Ta jednak patrzyła na mnie niewierząc.-No co?
-A nie byłaś czasem u naszego Toneva?
-Nie, nie byłam.-warknęłam zapinając torbę. Słuchawki leżące na szafce podłączyłam do telefonu, włączyłam jakąś piosenkę. Torbę przewiesiłam przez ramię, a walizkę chwycilam za uchwyt. Nie mówiąc już nic opuściłam pokój i skierowałam się na korytarz, gdzie pierwsi piłkarze zostawiali swoje torby. Ja zrobiłam podobnie i wyszłam przed ośrodek. Usiadłam na schodach. Nie mam ochoty z nikim rozmawiać, nie mam na nich ochoty. Bez kija lepiej w tej chwili do mnie nie podchodzić...
Zjadłam śniadanie, choć w sumie, to nie miałam ochoty przebywać w towarzystwie ludzi. Byłam zła. Na siebie, na wszystkich wokół, nawet na tych, co nic nie zrobili. Nie lubiłam, gdy ludzie posądzali mnie o coś, czego nie zrobiłam. I chyba na Olivię byłam właśnie zła najbardziej. Owszem, spędzam dużo czasu u Aleksa, ale nie tyle, żeby spać w jego pokoju. Dodatkowo w jednym łóżku. To nie ja... Wsiadając do autobusu zajęłam miejsce pierwsze z przodu. Nie zależało mi na tym, aby drogę do Poznania spędzić z kimś obok. Wręcz przeciwnie, chciałam być sama, aby przypadkiem z nikim się nie pokłócić. Jednak jak to bywa w moim życiu z reguły nic nie jest tak, jak chce. I tak też było i teraz. Obok mnie usiadł Kuba Wilk szczerząc się tak bardzo, że aż zaczynałam się go bać.
-Słyszałem, że nie spędziłaś nocy w swoim łóżku.-stwierdził.-Spałaś u...
-Jacka.-mruknęłam.-Mógłbyś sobie iść?
-Nie masz humoru? Coś się stało?-zapytał z troską, nie uśmiechając się już tak, jak wcześniej. Wpatrywał się we mnie, a ja położyłam głowę na jego ramieniu.-Mirella, co jest?
-Kiełba chyba wypożyczą. Wszyscy myślą, że spałam nie wiadomo gdzie, a po prostu zagadałam się z Jackiem i sama nie wiem kiedy zasnęłam. I po prostu wszyscy wokół mnie denerwują i chciałam spędzić trochę czasu sama, a pojawiłeś się jeszcze ty, pytając, gdzie spałam.
-Przepraszam. Nie wiedziałem, że Cię zdenerwuje.-oznajmił, a ja rozejrzałam się po autokarze. Niemalże wszyscy siedzieli z tyłu, tylko ja i Kuba byliśmy na przodzie. Mi to nawet odpowiadało, mogłam spokojnie porozmawiać z Wilkiem nie przejmując się tym, że ktoś może usłyszeć to, co mówimy.
-Denerwuje mnie wszystko, bo nie chce, aby znów los rozdzielił mnie i Jacka. To naprawdę mój najlepszy przyjaciel, mój starszy brat. Dopiero co wrócił z Kielc, teraz znów może się okazać, że trafi do innej części Polski.
-Nic nie poradzisz na to, co się dzieje z jego karierą.-westchnął.-Spróbuj się tym nie przejmować. Jacek nadal tu jest, śmieje się za nami, a ty tu jesteś smutna.
-Czyli udało mi się poprawić mu humor i zapewnić, że w razie czego w Poznaniu mam Aleksa, Ciebie i resztę.-uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Aleksa i mnie?-zdziwił się.-Czemu wymieniasz Toneva i mnie? Jego to rozumiem, bo ciągnę was do siebie, mogę Ci powiedzieć, że kwestią czasu jest to, że będziecie razem. Ale ja? Ja przecież nic takiego nie robię..
-Rozmawiasz ze mną, a to naprawdę wiele.-stwierdzam.-Wydajesz się być taki pozytywnie zwariowany. I wiem, że gdybym potrzebowała pomocy, to byś mi pomógł.
-Pozostali też by Ci pomogli.
-Ale gdybym ja miała prosić o pomoc, a nie było by Jacka, to właśnie Ciebie bym poprosiła.
-Miło mi, że tak uważasz. Wiesz, że masz ładny uśmiech?
Sama nie wiem, czemu to zdanie wywołało u mnie tyle śmiechu. Było takie niespodziewane, że aż sam Wilczek zaczął się śmiać, a pozostali piłkarze wraz z Olivią zaczęli na nas patrzeć.
-Uwielbiam Cię, wiesz?-zapytałam.-Poprawiasz mi humor jak mało kto.
-Na pewno nie jestem lepszy od Jacka.
-Jacek jest moim azylem, przy nim czuję się bezpieczna. Ty sprawiasz, że się śmieję, gdy jestem smutna.
-A Tonev sprawia, że czujesz się kochana.-dodał ze śmiechem.-Idź do niego.
Nie bardzo byłam do tego skłonna, jednak rozejrzałam się za głową bułgara. Siedział sam. Uśmiechnęłam się do niego i wstałam ze swojego miejsca. Nie pytając o zgodę chwilę później siedziałam obok niego.
-Coś się stało? Byłaś smutna..
-Teraz to już nie ważne, przynajmniej nie chwilowo.-stwierdziłam.-Mogę się do Ciebie przytulić?
Nie musiałam czekać nawet na odpowiedź, sam mnie przytulił, a ja przymknęłam oczy. Na chwilę zapomnieć o wszystkim, co złe....
Kubek herbaty, balkon, koc i widok na Poznań. Staram sobie przypomnieć jak najwięcej miłych chwil spędzonych z Jackiem. Nie chcę dopuszczać do siebie myśli, że nadejdzie dzień, że znów będzie daleko. To jednak nie takie proste... tak bardzo chciałabym panować nad wszystkim, co wokół się dzieje.
Wychodzę ze szkoły. Po 8 lekcjach nie mam na nic siły, marzę tylko o znalezieniu się we własnym łóżku, położeniu i pójściu spać. Pcham szklane drzwi i opuszczam budynek szkoły. Nie zrobiłam nawet dwóch kroków, jak ujrzałam Jacka opartego o ścianę. Z piskiem biegnę w jego stronę i wtulam się w niego jak najmocniej. Nie widziałam go od prawie dwóch miesięcy.
-Co ty tu robisz?
-Przyjechałem Cię odwiedzić, dziś i jutro nie mamy treningów. Spakowałem parę spodni, dwie bluzki i jestem.-zaśmiał się.-Jeszcze nawet pamiętam, o której kończysz lekcje.
-Nawet nie wyobrażasz sobie, jak się cieszę.-całuję go w policzek.-Matko, jak ja się za tobą stęskniłam.
-Nie widziałaś mnie tylko dwa miesiące.
-Tylko?!?-burczę.
-Nie złość się, jechałem po piekielnych polskich drogach do Poznania tylko dla Ciebie.-zaśmiał się i ściągnął torbę z mojego ramienia.-Idziemy na obiad? A później na Stary Rynek? Albo nad Wartę?
-Gdzie tylko chcesz. Tak bardzo się cieszę, że przyjechałeś.
-Jesteś moją małą siostrzyczką, nie mogłem nie przyjechać do Ciebie mając dwa dni wolne.-przewiesił moją torbę przez swoje ramię i mnie objął.-Opowiadaj mi, co u Ciebie.
I zaczęłam opowiadać cały czas ciesząc się, że jest obok. I choć miałam mieć go tylko przez chwilę najważniejsze było, że jest...
-Strzelam, strzelam i gooool!-zawołał Jacek. Graliśmy sami mini meczyk.-Wygrywam, ha!
-Pff... dałam Ci strzelić, teraz to ja będę lepsza.-zaśmiałam się i kopnęłam piłkę w stronę bramki. Pech chciał, że na centymetry minęła słupek.-Bu... nie mam już siły.
-Wygrałem!
-Dałam Ci wygrać.-stwierdziłam kładąc się na trawie.
-Pff... Byłem lepszy i tyle.
-Chciałbyś Kiełb, chciałbyś.
-Sądzisz, że jesteś ode mnie lepsza?-zapytał zbliżając się do mnie. Chwilę później łaskotał mnie, a mój śmiech rozniósł się po okolicy. W tym momencie byłam naprawdę szczęśliwa, że go poznałam.
-Mirell, ktoś do Ciebie.-usłyszałam Jacka. Tak jak szybko wszedł na balkon, tak szybko z niego wyszedł.
-Cześć.
To Aleks. Usiadł obok mnie, objął mnie ramieniem, okrył się kocem i zabrał z moich rąk kubek herbaty, a następnie upił trochę cieczy.
-Te gwiazdy są prawie tak samo piękne, jak ty.-szepnął.-Z tym, że ty jesteś piękniejsza.
-Przesadzasz.-mruknęłam opierając o niego swoją głowę.
-Mirell, nie masz humoru, martrwię się.
-Nic się nie dzieję, naprawdę.
-Wiesz, że Ci nie wierzę?
-Nie musisz.
-Okej, okej. Już sobie idę. Gdybym wiedział, że taka będziesz, to nie jechałbym tu przez pół Poznania jak idiota taksówką tylko po to, by Cię zobaczyć.-powiedział i zaczął wstawać, ale chwyciłam go za dłoń.
-Zostań, potrzebuję Cię.-szepnęłam cichutko.-Obiecałeś, że tego nie spieprzysz. Proszę, bądź przy mnie.
-Będę, zawsze będę. Musisz mi tylko na to pozwolić.-ucałował mnie w czoło.
-Wszystko mnie przerasta. Za dużo się dzieję, za dużo myślę.
-Nie martw się, będzie dobrze. Wierzę, że wykorzystałaś już swój limit nieszczęść, teraz powinno być tylko dobrze. Będę zawsze obok, nie pozwolę, by znów uśmiech znikł z twej twarzy.
-Jeśli będę Cię odpychała proszę, nie odchodź. Nie słuchaj mnie, gdy będę chciała, byś mnie zostawił. Zawsze odpychałam ludzi, przez to, że tak wielu było takich, którzy chcieli mnie zrównać z ziemią. Czasem bywam nie ufna..
-Zawsze będę, nie odejdę. Tylko pozwól mi być, a wtedy wszystko będzie dobrze.
Chciałam mu powiedzieć coś, czego nikomu nie mówiłam. Przymknęłam jednak oczy. Jego słowa były dla mnie teraz najważniejsze. Bo dla mnie liczyło się tylko to, aby był. To wystarczało, aby uśmiech gościł na mej twarzy.
Ufam Ci Tonev, nie spieprz tego. I bądź, nie odchodź. Wtedy na pewno będzie dobrze.
____________
* nie mam pewności, czy dobrze napisałam. Jacek do Lecha trafił w 2010 roku i podpisał kontrakt na 4 lata, czyli chyba do 2014. Nie mam siły w tej chwili sprawdzać, czy się nie mylę.
Chyba nic, a nic nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Tak strasznie mi się go pisało. Chyba tylko końcówka jest "jakaś". Kolejny nie wiem kiedy, może przed 28 października, może później...
EDIT: Na boku dodałam pewną dopiskę :)
-Cześć Hubert
Spojrzałam na Jacka, który leżał wpatrując się w sufit. Hubert chyba zorientował się, że chcę porozmawiać z przyjacielem i mruknął, że idzie do chłopaków obok.
-Powiesz mi, co się dzieje?-zapytałam kładąc się obok niego, gdy zrobił mi miejsce obok.
-Nie ważne.-mruknął.
-Jacek jesteśmy przyjaciółmi. Ty pomagasz mi, chcę wiedzieć, co się dzieje, może Ci jakoś pomogę.-położyłam głowę na jego ramieniu.-Rybcia wiesz, że nie lubię, jak jesteś smutny.
-A co mam Ci powiedzieć? Najprawdopodobniej mnie wypożyczą. Mają jakiś dwóch nowych zawodników, z którymi prowadzą rozmowy, dla kogoś zabraknie miejsca. Co prawda nie są na mojej pozycji, ale ktoś nie będzie się łapał do osiemnastki.
Przymknęłam oczy. Zabrałam miejsce Jackowi. Przecież przez te cholerne przepisy z jedną zawodniczką na boisku Lech musiał się zabezpieczyć w razie kontuzji Olivii. Przeze mnie mój najlepszy przyjaciel straci miejsce w poznańskim zespole po raz kolejny.
-Przepraszam.-mruknęłam.
-Za co?
-Bo gdybym nie marzyła o tym, by kiedyś grać w klubie, to ty nie zgłosiłbyś mnie na nabór, mnie nie było by tutaj, a wtedy ty nadal byłbyś w Poznaniu...
-Nie prawda, doszłaby inna zawodniczka.
-Eryka, która była napastniczką. Nie zaprzeczysz, że gdyby nie ja, to ona by się dostała.
-Mirell, to nie twoja wina. To ja tu nie pasuję. Nic na to nie poradzę, muszę się z tym pogodzić. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że zostaniesz tutaj sama. Cała reszta mnie nie obchodzi, martwię się tylko, że gdy Cię tu zostawię, to może Ci się stać coś złego. A tego nie chce, obiecałem Ci, że nie pozwolę, aby ktokolwiek Cię skrzywdził.
-Mam Aleksa, Wilczka.. i całą resztę. Będę miała ich, oni nie pozwolą, aby coś złego się stało.-westchnęłam.-Z resztą przecież nic nie przesądzone, że Cię wypożyczą. Powiedzieli Ci to?
-Niby nie, trener Rumak cały czas powtarza, że da mi szansę, że w Hiszpanii będę miał okazję zagrać w sparingach, ale co ma powiedzieć? Nie chce, żebym się do nich zraził, mam kontrakt do 2014 roku*, czyli wrócę tu jeszcze na pewno, albo mnie sprzedadzą, gdy ktoś mnie zechce.
-Czyli nikt Ci otwarcie nie powiedział, że zostaniesz wypożyczony. Głowa do góry.
-Może masz rację.. Po prostu martwię się, że znów zostaniesz sama.
-Teraz już nie będę sama.-uśmiechnęłam się.-A ty nie ważne, gdzie bedziesz. Zawsze będziesz moim starszym bratem, moim aniołem stróżem, niezależnie od tego, w jakim mieście i klubie będziesz grał.
Rozmawialiśmy jeszcze dość długo, bardzo długo. O wszystkim. Bałam się, że znów los sprawi, że nie będziemy obok siebie. I choć sama mówiłam, że mam Toneva, Wilczka i resztę tak naprawdę chciałam, by Rybcia był zawsze obok. Ale co miałam zrobić, jeśli los znów chciał nas rozdzielić?
~~~~
Obudziłam się wtulona w Jacka. Widocznie zasnęłam wczoraj, a nikt nas nie obudził. Delikatnie, by nie obudzić przyjaciela wyswobodziłam się z jego objęcia i usiadłam na brzegu łóżka. W tym samym też momencie z łazienki należącej do pokoju wyszedł Hubert.-Cześć, jak się spało?-zapytał z lekkim śmiechem.
-Czemu się śmiejesz?
-Bo uroczo razem wyglądaliście. Jakbym wysłał wasze zdjęcia do prasy, to możliwe, że nieźle bym zarobił.-wyjaśnił.-Trener Rumak was widział, sprawdzał wyjątkowo wieczorem pokoje, aż sam się zdziwiłem, gdy tu wszedł... Chciał porozmawiać z Jackiem, ale wy już spaliście. Wyglądał na zaskoczonego, że tu jesteś.
-Ja też jestem zaskoczona, że tu spałam.-mruknęłam wstawiając.-Wcale nie miałam tego w planach, chciałam tylko porozmawiać z Jackiem. Cześć.
Poprawiłam kołdrę, którą był okryty Kiełb i wyszłam. Olivia na mój widok uśmiechnęła się nieśmiało. Machnęłam ręką, nie chcąc nic tłumaczyć i zaczęłam pakować ostatnie rzeczy. Miałam to zrobić po rozmowie z Rybcią, ale zostałam w jego pokoju na noc.
-Gdzie byłaś?-zapytała w końcu Livia. Widziałam, że chciała o to zapytać w momencie, gdy przekroczyłam próg naszego lokum.
-Spałam u Jacka, zagadaliśmy się.-odparłam zgodnie z prawdą. Ta jednak patrzyła na mnie niewierząc.-No co?
-A nie byłaś czasem u naszego Toneva?
-Nie, nie byłam.-warknęłam zapinając torbę. Słuchawki leżące na szafce podłączyłam do telefonu, włączyłam jakąś piosenkę. Torbę przewiesiłam przez ramię, a walizkę chwycilam za uchwyt. Nie mówiąc już nic opuściłam pokój i skierowałam się na korytarz, gdzie pierwsi piłkarze zostawiali swoje torby. Ja zrobiłam podobnie i wyszłam przed ośrodek. Usiadłam na schodach. Nie mam ochoty z nikim rozmawiać, nie mam na nich ochoty. Bez kija lepiej w tej chwili do mnie nie podchodzić...
~~~~
Zjadłam śniadanie, choć w sumie, to nie miałam ochoty przebywać w towarzystwie ludzi. Byłam zła. Na siebie, na wszystkich wokół, nawet na tych, co nic nie zrobili. Nie lubiłam, gdy ludzie posądzali mnie o coś, czego nie zrobiłam. I chyba na Olivię byłam właśnie zła najbardziej. Owszem, spędzam dużo czasu u Aleksa, ale nie tyle, żeby spać w jego pokoju. Dodatkowo w jednym łóżku. To nie ja... Wsiadając do autobusu zajęłam miejsce pierwsze z przodu. Nie zależało mi na tym, aby drogę do Poznania spędzić z kimś obok. Wręcz przeciwnie, chciałam być sama, aby przypadkiem z nikim się nie pokłócić. Jednak jak to bywa w moim życiu z reguły nic nie jest tak, jak chce. I tak też było i teraz. Obok mnie usiadł Kuba Wilk szczerząc się tak bardzo, że aż zaczynałam się go bać.
-Słyszałem, że nie spędziłaś nocy w swoim łóżku.-stwierdził.-Spałaś u...
-Jacka.-mruknęłam.-Mógłbyś sobie iść?
-Nie masz humoru? Coś się stało?-zapytał z troską, nie uśmiechając się już tak, jak wcześniej. Wpatrywał się we mnie, a ja położyłam głowę na jego ramieniu.-Mirella, co jest?
-Kiełba chyba wypożyczą. Wszyscy myślą, że spałam nie wiadomo gdzie, a po prostu zagadałam się z Jackiem i sama nie wiem kiedy zasnęłam. I po prostu wszyscy wokół mnie denerwują i chciałam spędzić trochę czasu sama, a pojawiłeś się jeszcze ty, pytając, gdzie spałam.
-Przepraszam. Nie wiedziałem, że Cię zdenerwuje.-oznajmił, a ja rozejrzałam się po autokarze. Niemalże wszyscy siedzieli z tyłu, tylko ja i Kuba byliśmy na przodzie. Mi to nawet odpowiadało, mogłam spokojnie porozmawiać z Wilkiem nie przejmując się tym, że ktoś może usłyszeć to, co mówimy.
-Denerwuje mnie wszystko, bo nie chce, aby znów los rozdzielił mnie i Jacka. To naprawdę mój najlepszy przyjaciel, mój starszy brat. Dopiero co wrócił z Kielc, teraz znów może się okazać, że trafi do innej części Polski.
-Nic nie poradzisz na to, co się dzieje z jego karierą.-westchnął.-Spróbuj się tym nie przejmować. Jacek nadal tu jest, śmieje się za nami, a ty tu jesteś smutna.
-Czyli udało mi się poprawić mu humor i zapewnić, że w razie czego w Poznaniu mam Aleksa, Ciebie i resztę.-uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Aleksa i mnie?-zdziwił się.-Czemu wymieniasz Toneva i mnie? Jego to rozumiem, bo ciągnę was do siebie, mogę Ci powiedzieć, że kwestią czasu jest to, że będziecie razem. Ale ja? Ja przecież nic takiego nie robię..
-Rozmawiasz ze mną, a to naprawdę wiele.-stwierdzam.-Wydajesz się być taki pozytywnie zwariowany. I wiem, że gdybym potrzebowała pomocy, to byś mi pomógł.
-Pozostali też by Ci pomogli.
-Ale gdybym ja miała prosić o pomoc, a nie było by Jacka, to właśnie Ciebie bym poprosiła.
-Miło mi, że tak uważasz. Wiesz, że masz ładny uśmiech?
Sama nie wiem, czemu to zdanie wywołało u mnie tyle śmiechu. Było takie niespodziewane, że aż sam Wilczek zaczął się śmiać, a pozostali piłkarze wraz z Olivią zaczęli na nas patrzeć.
-Uwielbiam Cię, wiesz?-zapytałam.-Poprawiasz mi humor jak mało kto.
-Na pewno nie jestem lepszy od Jacka.
-Jacek jest moim azylem, przy nim czuję się bezpieczna. Ty sprawiasz, że się śmieję, gdy jestem smutna.
-A Tonev sprawia, że czujesz się kochana.-dodał ze śmiechem.-Idź do niego.
Nie bardzo byłam do tego skłonna, jednak rozejrzałam się za głową bułgara. Siedział sam. Uśmiechnęłam się do niego i wstałam ze swojego miejsca. Nie pytając o zgodę chwilę później siedziałam obok niego.
-Coś się stało? Byłaś smutna..
-Teraz to już nie ważne, przynajmniej nie chwilowo.-stwierdziłam.-Mogę się do Ciebie przytulić?
Nie musiałam czekać nawet na odpowiedź, sam mnie przytulił, a ja przymknęłam oczy. Na chwilę zapomnieć o wszystkim, co złe....
~~~
Kubek herbaty, balkon, koc i widok na Poznań. Staram sobie przypomnieć jak najwięcej miłych chwil spędzonych z Jackiem. Nie chcę dopuszczać do siebie myśli, że nadejdzie dzień, że znów będzie daleko. To jednak nie takie proste... tak bardzo chciałabym panować nad wszystkim, co wokół się dzieje.
Wychodzę ze szkoły. Po 8 lekcjach nie mam na nic siły, marzę tylko o znalezieniu się we własnym łóżku, położeniu i pójściu spać. Pcham szklane drzwi i opuszczam budynek szkoły. Nie zrobiłam nawet dwóch kroków, jak ujrzałam Jacka opartego o ścianę. Z piskiem biegnę w jego stronę i wtulam się w niego jak najmocniej. Nie widziałam go od prawie dwóch miesięcy.
-Co ty tu robisz?
-Przyjechałem Cię odwiedzić, dziś i jutro nie mamy treningów. Spakowałem parę spodni, dwie bluzki i jestem.-zaśmiał się.-Jeszcze nawet pamiętam, o której kończysz lekcje.
-Nawet nie wyobrażasz sobie, jak się cieszę.-całuję go w policzek.-Matko, jak ja się za tobą stęskniłam.
-Nie widziałaś mnie tylko dwa miesiące.
-Tylko?!?-burczę.
-Nie złość się, jechałem po piekielnych polskich drogach do Poznania tylko dla Ciebie.-zaśmiał się i ściągnął torbę z mojego ramienia.-Idziemy na obiad? A później na Stary Rynek? Albo nad Wartę?
-Gdzie tylko chcesz. Tak bardzo się cieszę, że przyjechałeś.
-Jesteś moją małą siostrzyczką, nie mogłem nie przyjechać do Ciebie mając dwa dni wolne.-przewiesił moją torbę przez swoje ramię i mnie objął.-Opowiadaj mi, co u Ciebie.
I zaczęłam opowiadać cały czas ciesząc się, że jest obok. I choć miałam mieć go tylko przez chwilę najważniejsze było, że jest...
-Strzelam, strzelam i gooool!-zawołał Jacek. Graliśmy sami mini meczyk.-Wygrywam, ha!
-Pff... dałam Ci strzelić, teraz to ja będę lepsza.-zaśmiałam się i kopnęłam piłkę w stronę bramki. Pech chciał, że na centymetry minęła słupek.-Bu... nie mam już siły.
-Wygrałem!
-Dałam Ci wygrać.-stwierdziłam kładąc się na trawie.
-Pff... Byłem lepszy i tyle.
-Chciałbyś Kiełb, chciałbyś.
-Sądzisz, że jesteś ode mnie lepsza?-zapytał zbliżając się do mnie. Chwilę później łaskotał mnie, a mój śmiech rozniósł się po okolicy. W tym momencie byłam naprawdę szczęśliwa, że go poznałam.
-Mirell, ktoś do Ciebie.-usłyszałam Jacka. Tak jak szybko wszedł na balkon, tak szybko z niego wyszedł.
-Cześć.
To Aleks. Usiadł obok mnie, objął mnie ramieniem, okrył się kocem i zabrał z moich rąk kubek herbaty, a następnie upił trochę cieczy.
-Te gwiazdy są prawie tak samo piękne, jak ty.-szepnął.-Z tym, że ty jesteś piękniejsza.
-Przesadzasz.-mruknęłam opierając o niego swoją głowę.
-Mirell, nie masz humoru, martrwię się.
-Nic się nie dzieję, naprawdę.
-Wiesz, że Ci nie wierzę?
-Nie musisz.
-Okej, okej. Już sobie idę. Gdybym wiedział, że taka będziesz, to nie jechałbym tu przez pół Poznania jak idiota taksówką tylko po to, by Cię zobaczyć.-powiedział i zaczął wstawać, ale chwyciłam go za dłoń.
-Zostań, potrzebuję Cię.-szepnęłam cichutko.-Obiecałeś, że tego nie spieprzysz. Proszę, bądź przy mnie.
-Będę, zawsze będę. Musisz mi tylko na to pozwolić.-ucałował mnie w czoło.
-Wszystko mnie przerasta. Za dużo się dzieję, za dużo myślę.
-Nie martw się, będzie dobrze. Wierzę, że wykorzystałaś już swój limit nieszczęść, teraz powinno być tylko dobrze. Będę zawsze obok, nie pozwolę, by znów uśmiech znikł z twej twarzy.
-Jeśli będę Cię odpychała proszę, nie odchodź. Nie słuchaj mnie, gdy będę chciała, byś mnie zostawił. Zawsze odpychałam ludzi, przez to, że tak wielu było takich, którzy chcieli mnie zrównać z ziemią. Czasem bywam nie ufna..
-Zawsze będę, nie odejdę. Tylko pozwól mi być, a wtedy wszystko będzie dobrze.
Chciałam mu powiedzieć coś, czego nikomu nie mówiłam. Przymknęłam jednak oczy. Jego słowa były dla mnie teraz najważniejsze. Bo dla mnie liczyło się tylko to, aby był. To wystarczało, aby uśmiech gościł na mej twarzy.
Ufam Ci Tonev, nie spieprz tego. I bądź, nie odchodź. Wtedy na pewno będzie dobrze.
____________
* nie mam pewności, czy dobrze napisałam. Jacek do Lecha trafił w 2010 roku i podpisał kontrakt na 4 lata, czyli chyba do 2014. Nie mam siły w tej chwili sprawdzać, czy się nie mylę.
Chyba nic, a nic nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Tak strasznie mi się go pisało. Chyba tylko końcówka jest "jakaś". Kolejny nie wiem kiedy, może przed 28 października, może później...
EDIT: Na boku dodałam pewną dopiskę :)
przeczytałam ten rozdział wcześniej, ale nie mogłam dodać tutaj komentarza. siedziałam wtedy na nudnym wykładzie z BHP, a moim ławkowi sąsiedzi dziwili się, dlaczego uśmiecham się do siebie pod nosem, skoro w sali nic ciekawego się nie dzieje. a ja tylko czytałam Twoje opowiadanie i pewnie domyślasz się dlaczego miałam ten zaciesz. a może raczej przez kogo go miałam :) i dzisiaj wchodzę sobie tutaj już na normalnym komputerze, by móc napisać Ci komentarz, i zauważam Twoją dopiskę z boku, która nie wyświetla mi się w komórce i... mam jeszcze szerszy zaciesz. gdybyś teraz widziała moją minę... uwielbiam tutaj i Jacka, i Aleksa, ale jego uwielbiam troszkę mocniej :) chyba sama to rozumiesz, bo masz tak z Kiełbem :) i naprawdę mocno Ci dziękuję za niego ;* z całego serca!
OdpowiedzUsuńi pisz szybciutko następny rozdział, bo ja czekam na niego, bo ja uwielbiam to opowiadanie i nie wiem czy wytrzymam tak długo! cmok :*:*:*