poniedziałek, 3 grudnia 2012

~ Dziesiąty


Dwa tygodnie później, Warszawa

Sparing z Polonią? Czemu nie. Znów mogę zobaczyć Rybcię. Cieszę się, bo smutno mi bez niego. Obiecałam sobie, że dam sobie radę bez niego, bo mam przecież Aleksa, Wilka i pozostałych, jednak trudno mi bez Jacka. Dziś jednak znów go widziałam. I graliśmy przeciwko sobie. Przebiegaliśmy obok siebie z uśmiechem. Mecz praktycznie odbył się bez fauli, a nam udało się wygrać 4:3. I po praz pierwszy strzeliłam gola. Nie bałam się już tak, jak na sparingu na zgrupowaniu. Za tydzień zaczyna się liga, a dwa dni przed nią ma odbyć się prezentacja w poznańskim multikinie.
-Cześć Mi.-usłyszałam Jacka.
Bez słowa wtuliłam się w jego ramiona. Brakowało mi tego. Przytulenia się do najlepszego przyjaciela bez powodu.
-Dajesz sobie radę?
-Tak, jest okej.-mruknęłam.-Mieszkam z Wilkiem, chociaż więcej czasu spędzam z Tonevem. A jak u Ciebie?
 -Dobrze. Trener daje mi szansę, a ja czuję się tu naprawdę dobrze.-szepnął.-Choć brakuje mi Ciebie wiem, że tak musi być.
-Damy radę. To tylko kilometry, nie mogą sprawić, że przestaniesz być moim przyjacielem.
-Szkoda, że nie możesz zostać.
-Chciałabym... ale nie mogę. Może jak nie będziemy mieli treningu, to postaram się przyjechać do Ciebie, obiecuje.
-Ja też się postaram.-ucałował mnie w czoło.-Chyba musimy już iść.
Miał rację. Lechici powoli wychodzili ze stadionu. On musiał iść na pomeczowy rozruch. Westchnęłam i objęłam mocniej jego szyję. Nie chciałam iść.
-Mi, musisz iść.
-Wiem, ale nie chcę.-mruknęłam.-To wszystko jest bez sensu. Chciałabym Cię mieć obok.
-Masz Aleksa.
-Aleks to nie ty.-westchnęłam znów.-Tęsknie za tobą.
-Kochasz Toneva?
Odsunęłam się od Ryby. Zaczynałam mieć wątpliwości. Tęskniłam za Kiełbem. Gdy miałam go obok wydawało mi się, że kocham go jak przyjaciela, albo i brata. Pojawił się Tonev, a ja przy nim czułam się wyjątkowo dobrze. Był inny, niż wszyscy. Wydawało mi się, że go kocham, że jest kimś wyjątkowym. Ale..
-Co jest? Nie kochasz go? Coś się stało?
-Naprawdę muszę już iść.-powiedziałam i ucałowałam jego policzek.-Zadzwonię, jak dojedziemy
Prawie wybiegłam ze stadionu. Bałam się powiedzieć, że nie wiem, co czuję do Aleksa. Naprawdę myślałam, że go kocham.  Zdałam sobie sprawę, że... że Jacek nie był dla mnie tylko przyjacielem. Był kimś więcej, jednak ja tego nie zauważałam. Nie patrzyłam gdzie idę, wpadłam na jakiegoś faceta.
-No proszę, szukałem Cię.-usłyszałam znajomy głos, mimo, iż nie słyszałam go od 9 lat. Nie wierzyłam w to, co myślę, więc spojrzałam na mężczyznę. Przede mną stał mój ojciec ze swoim głupim uśmieszkiem na twarzy.-Jesteś do niej taka podobna.
Pogłaskał mnie po policzku, jednak ja otrąciłam jego dłoń. Nie docierało do mnie że przede mną jest mój koszmar z dzieciństwa.
-Czekałem 9 lat, by znów Cię zobaczyć.
-Nie zbliżaj się do mnie.-mruknęłam odsuwając się w tył.
-Przed własnym ojcem uciekasz?-zaśmiał się idąc w moją stroną. Oddalałam się coraz bardziej.
-Przestałeś nim być lata temu.-warknęłam czując, że mam za sobą autobus.
-Pamiętasz, jak fajnie było wtedy?-zapytał będąc blisko mnie.
-Znów chcesz iść do więzienia?
-Myślisz, że ktoś Ci uwierzy w cokolwiek, co powiesz?
-Myślisz, że uwierzą tobie, jeśli coś mi zrobisz? Masz swoje w karcie, mi uwierzą, nie tobie.
Przycisnął mnie do pojazdu. Rozejrzałam się ze łzami w oczach, mając w głowie wspomnienia tego, co było. Chciałam krzyczeć, gdy zaczął zdzierać ze mnie bluzę, ale nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Paralizował mnie strach. Gdy zamykałam oczy poczułam, jak ojciec nagle mnie puszcza. Natychmiast otworzyłam oczy. To Kamiński oderwał go ode mnie i przywalił mu w twarz. Ja stałam nieruchomo. Poczułam, jak ktoś mnie przytula. Wtuliłam się w Wilczka zanosząc się płaczem.
-Nic Ci nie zrobił?-zapytał podenerwowany.
-Chcę do Jacka.-wyszlochałam.
-Mati poszukaj Kiełba, natychmiast!-nakazał Możdżeniowi.-Mała spokojnie, już nic się dzieje.
Przez zalane łzami oczy ujrzałam Toneva, który chciał mnie przejąć od Wilka, ale wtuliłam się mocniej w Jakuba, mrucząc, że chce tylko do Jacka.
-Co tu się stało?-usłyszałam zdenerwowanego Jacka. Puściłam Kubę i objęłam rękami szyję Rybci.-Mała..
-Policja zaraz będzie.-usłyszałam Marcina. Kotor z Wołąkiewiczem trzymali mojego ojca, który chciał się wyrwać.
-To mój ojciec.-mruknęłam cichutko.-Mogę zostać z tobą w Warszawie parę dni? Proszę..
-Nie płacz Mirelko, nie płacz.-szeptał czule.-Już jesteś bezpieczna.

~~~~

Wcale nie musiałam prosić o możliwość zostania w Warszawie, musiałam tu zostać. Przynajmniej przez parę dni, dopóki policja nie ogarnie wszystkiego przeciwko memu ojcu. Mi to było na rękę, chciałam być znów blisko Jacka.
Nie mogłam sobie samej odpowiedzieć jednak dlaczego wtedy nie chciałam, by przytulił mnie Bułgar. Był dla mnie kimś ważnym, kimś bliskim... Jednak był Kiełb, po którego wyjeździe zrozumiałam, że jest dla mnie naprawdę ważny. Przeżyłam rozstanie z nim, gdy wyjechał do Kielc, ale teraz... teraz czułam, jakby ktoś zabrał cząstkę mnie i wywiózł z dala ode mnie. Czułam się tak bardzo rozdarta. Bo przy Jacku czułam się bezpieczna, a Tonev był taki kochany. Lubiłam towarzystwo obcokrajowca. Czułam się przy nim szczęśliwa. Tylko czemu teraz czułam się tak bardzo rozdarta?
-Mała...-usłyszałam Jacka.-Wszystko już dobrze?
-Tak.
-Aleks dzwonił, masz wyłączony telefon.-mruknął siadając obok mnie.-Martwi się, jest twoim chłopakiem.
-Zadzwonię do niego później.
-Nie kochasz go?
-Pogubiłam się.-westchnęłam.-Gdy ty byłeś obok było łatwiej. Poza tym.... boże, to takie głupie.... Kocham go, jest kochany i jestem przy nim szczęśliwa. Przy tobie z kolei czuję się bezpieczna, nie straszne mi żadne zło, bo wiem, że nie pozwolisz mnie skrzywdzić. Ciebie też kocham. Wszystko się zmieniło, a ja... ja chyba wolałabym, żeby było jak dawniej.
Ucałował mnie w czoło, jak zawsze, gdy się czymś martwiłam.
-Zadzwoń do niego.-rozkazał.-On naprawdę się martwi.
-Mogę jutro iść z tobą na trening?
Pokiwał głową i ponownie nakazał, abym włączyła telefon i zadzwoniła do Bułgara. Nie miałam innego wyjścia. Parę minut później słuchałam już głosu mojego chłopaka.
-Chciałbym być teraz obok Ciebie.
-Mam Jacka, nic mi już nie będzie.-szepnęłam.-Za parę dni będę w Poznaniu, tylko policja wyjaśni to, co potrzebuję.
-Martwię się...
-Nic mi nie grozi, mój ojciec siedzi w celi. A ja mam Jacka obok.-westchnęłam.-Mam nadzieję, że to już ostatni raz, kiedy musiałam mieć styczność z moim..... ojcem.
-Chciałbym Cie teraz przytulić i powiedzieć, że jesteś najważniejsza. Kocham Cię i gdyby coś Ci się stało, to nie wybaczył bym sobie tego, że nie było mnie wtedy obok.
-Nie martw się. Życie wiele razy dało mi w kość, a mimo to nadal żyję.-uśmiechnęłam się nikle jakby do siebie.-Zawsze miałam obok kogoś, kto ratował mnie przed moim własnym końcem świata.
-Szkoda, że to nie mogę być ja.-mruknął.
-Sasza...
-Dlaczego wtedy wolałaś jego?
Westchnęłam. Dlaczego chciałam wtulić się w ramiona Jacka?
-Saszka... Jacek to mój najlepszy przyjaciel. Byłam roztrzęsiona, a przyzwyczajona do tego, że poprzednio to w jego ramię zawsze wypłakiwałam się, gdy było mi źle. Masz mi to za złe?
-Jestem twoim chłopakiem, chciałbym być obok Ciebie zawsze, zwłaszcza, gdy dzieję się coś złego. Poza tym, gdy widzę Cię w ramionach innego, to mam ochotę mu przywalić.
-Aleks, nie wiem, co się z tobą dzieje.-powiedziałam z lekkim wyrzutem.-Kiełb to mój przyjaciel, gdyby nie on, to byś mnie nie poznał... I może wtedy było by lepiej. Pa.
Rozłączyłam się i wtuliłam w poduszkę. Dzwonił znów, jednak nie odbierałam, Było mi przykro. Sama namieszałam.... Chciałabym móc go teraz przytulić i powiedzieć, że jego kocham. Chyba moje rozbicie się skończyło. Nie kocham Kiełba jak kogoś ważniejszego od brata. Po prostu za nim tęskniłam....


___________________________
Straciłam chęć, by cokolwiek tu pisać.
Ktoś chciał kiedyś, żeby COŚ się tu działo, no to można powiedzieć, że chyba COŚ się działo.
Nie wiem, kiedy nowy. Pewnie będę chciała to 'jakoś' skończyć...


czwartek, 1 listopada 2012

~ Dzięwiąty



Tonev

Otwierając oczy czułem, że Mirella leży obok. Delikatnie się odwróciłem i spojrzałem na jej twarz. Lekko się uśmiechała, a włosy ułożone w kompletnym nieładzie dodawały jej uroku. Odgarnąłem niesforne kosmyki z jej twarzy i pogłaskałem ją po policzku.
-Kocham Cię.-szepnąłem ledwie słyszalnie.
Pragnąłem powiedzieć jej w końcu, co do niej czuję. Ale nie w momencie, gdy śpi. Chciałem trzymać jej twarz w swoich dłoniach, patrzeć jej w oczy i powiedzieć te dwa słowa, a później oczekiwać na to, co zrobi ona.
-Śpiochy, wstajemy!-zawołał Jakub otwierając z impetem drzwi. Mirella mruknęła coś i przeciągając się usiadła na brzegu łóżka.
-Która godzina?-zapytała. Kuba jej odpowiedział i wtedy zdałem sobie sprawę, że do treningu została niespełna godzina, a ja nie zabrałem żadnych rzeczy z mieszkania. Wyskoczyłem z łóżka zabierając swoją bluzę. Szybko założyłem buty i ucałowałem ją w policzek krzycząc, że zobaczymy się na treningu.

~~~~


Leżeliśmy nad Wartą obok siebie wpatrując się w gwiazdy. Czułem, że to ten moment, ta chwila. Chwila, by wreszcie powiedzieć jej co do niej czuję. Nie mogę już dłużej udawać, że jest mi obojętna. Chcę, żeby była moja. Podniosłem się do pozycji siedzącej. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie. Również usiadła.
-Coś się stało? Jesteś taki... niespokojny.-mruknęła.
-Nie, nie stało.. To znaczy...-kręciłem się niespokojnie. Przecież to miało być takie łatwe! 
-Czyli?
Wziąłem głęboki oddech. Pogłaskałem ją po policzku i się uśmiechnąłem. Patrząc w jej oczy starałem się wyczytać o czym myśli, jednak nie było to takie proste.
-Jesteś bliska memu sercu. Gdy widzę uśmiech na twojej twarzy sam się uśmiecham, bo wiem, że jesteś szczęśliwa. Chcę, byś mi ufała i nie chce spieprzyć tego, co udało nam się zbudować. Bo kocham Cię. Kocham Cię najbardziej na świecie. Od kiedy pojawiłaś się na naborze stałaś się dla mnie kimś bliskim. Najbliższym tutaj, w Poznaniu. Jesteś moim światem. Jesteś dla mnie prawie tak samo ważna, jak piłka nożna. Jeśli dasz mi szansę wierzę, że pewnego dnia staniesz się ważniejsza, niż piłka nożna, bo Ciebie kocham. Kocham Cię Mirella.
Widziałem uśmiech na jej twarzy i odwazjemniłem ten gest.
-Ufam Ci, wiesz o tym, prawda?-zapytała cicho ujmując moją twarz w dłonie.-Wierzę w każde twoje słowo. Uwielbiam chwile, gdy jesteś obok, gdy mogę Cię przytulić bez słowa. Nie spieprzyłeś nic jak na razie, nie spieprz tego, bo kocham Cię. Chcę być dla Ciebie ważniejsza dla piłka nożna, chce być był dla mnie ważniejszy niż nożna.
-Czyli pytanie, które zaraz zadam jest formalnością. Czy dostąpisz mi tego zaszczytu i zostaniesz moją dziewczyną?
Pokiwała przecząco głową. Zamarłem. Przecież mówiła, że mnie kocha. Że chce, bym był obok. Że chce mnie móc przy... Usłyszałem jej śmiech i nadal patrzyłem na nią zdezorientowany.
-W Bułgarii to chyba znaczy tak?-zapytała niewinnie, a ja roześmiałem się razem z nią.
I jak jej nie kochać, no jak?

Potrzebuję Cię i...
Chcę Cię ...
Kocham Cię, bo...
Chcę Cię tulić...
Chcę Cię całować..
Jesteś dla mnie wszystkim


~~~


Mirella

-Cześć Georgo.-uśmiechnęłam się do piłkarza.-Jak Ci się podoba w Poznaniu?
-Całkiem przyjemne miasto.-odparł.-Wydaję mi się, że mnie nie lubisz.
Trafił w dziesiątkę, jednak się nie przyznam.
-Nie, miałam wtedy zły dzień. Jak Ci się podoba mieszkanie?
-Robię małe przemeblowanie i chyba przemaluje ściany.
-W którym pokoju?-zapytałam z zaciekawieniem.
-EE...
-Mieszkałam tam wcześniej.-wyjaśniłam.-Zgaduję, że pokój obok łazienki.
-Punkt dla Ciebie, skąd wiesz?
-Dawno mówiłam, żeby coś tam zrobić.-zaśmiałam się.-Idziemy? Chyba nie chcemy się spóźnić?
-Idziemy. Ale na pewno nie jesteś mnie zła?
-Nie Georgo, nie mam o co.


~~~~

Tonev

Tuląc się do pleców Mirelli stałem razem z nią przed budynkiem Domu Dziecka. Nie powiedziała mi, dlaczego tu jesteśmy;
-Zabrałam Cię tu, bo chcę Ci pokazać, gdzie spędziłam swoją drugą część dzieciństwa. Chcę, byś poznał ludzi, którzy stali się dla mnie w małym stopniu rodziną. Ja wiem, że to z zewnątrz tak strasznie wygląda i brzmi, Dom Dziecka. W środku nie zawsze jest kolorowo. Małe dzieciaki nie do końca wiedzą, czemu tu są, myślą, że rodzice przestali ich kochać. Łatwo się stoczyć na samo dno, chyba że ma się marzenia i pasję, której poświęci się każdą chwilę. Zawsze miałam pod górkę, nie zawsze było tak jak chciałam... Przed sobą masz miejsce, gdzie znalazłam pierwszych przyjaciół. Miejsce, gdzie miałam też wrogów. Miejsce, gdzie poznałam... chłopaka, którego myślałam, że kocham. Szybko przeszło. Tu są moje wspomnienia.-wyjaśniła i odsunęła się ode mnie. Chwyciła moją dłoń.-Jestem tu drugi raz od kiedy stałam się pełnoletnia. Zabrałam Cię tu, bo jesteś dla mnie kimś naprawdę ważnym. Czasem mogę nie ukazywać Ci tego, jak bardzo mi na tobie zależy. Jednak wiedz, że niewielu ludziom mówię o sobie tak wiele, jak Tobie. A tak naprawdę to tylko Kiełb wie o mnie prawie tyle, co ty. Mam nadzieję, że zechcesz ze mną wejść do środka?
-Tak, chodźmy.-odparłem. Podziwiałem ją. Spędziła tu czas, o którym mogła nie chcieć pamiętać. Zabierając mnie tu pokazuje mi, jak bardzo mi ufa.
Pchnęła drzwi i przywitała się z jakąś dziewczyną i kierowała się w stronę jakiegoś pomieszczenia. Drzwi były otwarte, dlatego oparła się o ich framugę, a ja stanąłem obok niej nadal trzymając jej dłoń.
-Mirella!-zawołała mała dziewczynka. Podbiegła do nas i rzuciła się jej na szyję, więc moja dziewczyna puściła moją dłoń i wzięła dziewczynkę na ręce. Niewiele rozumiałem z rozmowy pomiędzy nimi, mój polski nadal nie był najlepszy, jednak starałem się uczyć tego języka. Gdy obie spojrzały na mnie wyciągnąłem rękę w stronę dziewczynki i wypowiedziałem swoje imię.
-Jestem Zuzia.-oznajmiła.
-Miło mi.-jęknąłem. Bałem się, żeby nie powiedzieć czegoś, co urazi małą blondyneczkę.
-Zuzia mówi, że ładnie razem wyglądamy.-zwróciła się do mnie Mirella po angielsku chichocząc.-I pyta, czy porysujesz razem z nią?
-Ale przecież my się nie dogadamy.-mruknąłem.
-Dasz radę.-ucałowała mnie w policzek.-Pójdę na chwilę do kierowniczki.
Następnie powiedziała coś do dziewczynki, która chwyciła moją dłoń i pociągnęła w stronę stoliczka, przy którym wcześniej siedziała. Wręczyła mi kartkę i paczkę kredek, mówiąc coś. Zdezorientowany nie miałem pojęcia, co mówi, poza wypowiadaniem mojego imienia. Roześmiała się radośnie pokazując chłopaków grających za oknem, a na kartce swojej narysowała stadion. Czyżbym miał narysować stadion i piłkarzy grających na nim? Sam się zaśmiałem  i zabrałem za rysowanie, tak samo jak ona. Byłem tak skupiony na rysunku, że nie spostrzegłem momentu, gdy podeszła do nas Mirella i stojąc nade mną przyglądała się moim poczynaniom.
-I widzisz, dogadaliście się.-stwierdziła.
-Nie bardzo.-roześmiałem się.-Tłumaczyła mi, ja nie wiedziałem co mówi, więc pokazała chłopaków za oknem i narysowała stadion.
Poczochrała Zuzię po włosach i coś jej powiedziała, na co ona zrobiła smutną minę. Podała mi swój rysunek.
-To dla Ciebie.-powiedziała cichotko. Wreszcie wiedziałem, co do mnie powiedziałam. Zabrałem jedną z kredek, w rogu swojego rysunku napisałem 'Dla Zuzi', dałem autograf. Podałem go małej, mówiąc to samo, co ona. Zadowolona ucałowała mnie w policzek.-Do zobaczenia Aleksandar. Lubię Cię.
-Ja Ciebie też.-uśmiechnąłem się do niej.
Odprowadziła nas do drzwi. Mirella trzymała moją dłoń uśmiechnięta. Porwałem ją w swoje ramiona i pocałowałem. Usłyszeliśmy jednak jakiś głos za sobą, wiec oderwaliśmy się od siebie. Chłopak chyba miał jakiś problem, co do nas. Mirella coś mu odpowiedziała i pociągnęła mnie dalej.
-Idziemy na orlika, tam są moi kumple, z którymi grałam.-oznajmiła.-Zuzia naprawdę Cię polubiła.
-Dlaczego ona tu jest?
-Jej ojciec jest alkoholikiem. Całą wypłatę przepijał, a jej mama ledwie dawała sobie radę. Zuzia trafiła tutaj, ale jest nadzieja, że niedługo wróci do swojej mamy. Kobieta rozwiodła się z mężem i znalazła pracę i teraz będzie się starała o to, by Zuzia do niej wróciła.-wyjaśniła.-Uroczo wyglądaliście, gdy skupieni rysowaliście.
-Powieszę sobie ten rysunek w salonie.-odparłem.-Ma talent, naprawdę.
Pokiwała głową. Znaleźliśmy się na orliku. Zgraja chłopców nieco młodszych od Mirelli niemal od razu do nas podbiegła. Przywitali się z moją dziewczyną, która zapytała, czy możemy zagrać z nimi. I tak od niepamiętnych czasów po raz pierwszy grałem bez żadnej presji. Liczyła się tylko piłka i miłość do niej.

~~~~

-Kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię...-szeptałem cicho do jej ucha. Śmiała się przy tym tak uroczo, że sam nie potrafiłem się nie cieszyć z tego, że jest moją dziewczyną.-Jesteś piękna, wiesz?
-Bajerujesz Tonev, bajerujesz.
-Dla mnie jesteś najpiękniejsza na świecie.-mruknąłem chowając twarz w jej włosach.
-Obiecaj mi, że zrobisz wszystko, żebyśmy zawsze byli razem.
-Zawsze będziemy razem, zawsze będę Cię kochał.
-Ochronisz mnie przed całym światem?
-Będę twoim super bohaterem, ratującym Cię z opresji. Jesteś moją księżniczką, dla Ciebie zrobię wszystko, bylebyś była szczęśliwa.
-Wystarczy, że ty jesteś obok, wtedy będę szczęśliwa.

~~~

Mirella

'Wiem, że nigdy nie będę sobą, bez ochrony twoich kochających ramion

Budząc się obok niego na podłodze w jego mieszkaniu czuję się tak beztrosko. Promienie słońca leniwie zaglądają przez szybę. Czy ja czasem nie miałam mieszkać z Wilczkiem? Wilk, Wilkiem ale moje miejsce jest tam, gdzie moje serce. A ono jest tu, razem z Saszą. Powoli, aby nie obudzić chłopaka wstałam. Uśmiechając się skierowałam swe kroki do łazienki. Obmyłam twarz i postanowiłam zrobić śniadanie. Ze składników, które znalazłam w kuchni Toneva postanowiłam zrobić naleśniki, które podobno wychodziły mi zawsze najlepiej. W momencie, gdy kończyłam do pomieszczenia wszedł Aleks. Podszedł do mnie, przytulił się do mych pleców i ucałował w policzek. 
-Takie poranki mógłbym mieć codziennie.
_________________


Chyba pora przemyśleć, w jakim kierunku ma zmierzać to opowiadanie. Bo na początku chyba miało być zupełnie inaczej, niż jest...
Także nie jestem w stanie określić, kiedy napiszę nowy rozdział (jeśli go napiszę). Kręcenie się wokół Kiełba chyba nie ma już sensu. A tak, to miało być początkowo opowiadanie o nim, jednak ja sobie lubię komplikować życie. Jeśli nie wymyślę nic sensownego, to do tego, co mam powstanie epilog. To tyle ode mnie dziś. 

POZDRAWIAM  

czwartek, 25 października 2012

~ Ósmy


Ze smutkiem patrzyłam na Jacka, który pakował swoje dotychczasowe życie do walizek. Było już przesądzone, że wypożyczono go do Warszawy. Przez zaszklone oczy widziałam, jak składa kolejną koszulkę. Wzięłam parę spodni i zaczęłam składać. Obiecałam, że mu pomogę, abyśmy później poszli na ostatni spacer.
-Nie smuć się, widocznie tak musiało być.-westchnął.-Przynajmniej wiem, że nic Ci się nie stanie. Masz Aleksa, Wilka. Będę o Ciebie spokojny w Warszawie moja mała Mi.
-Będziesz do mnie dzwonił? I przyjeżdżał, gdy będziesz mógł? I nie zapomnisz o mnie?
-Głuptasku.-zaśmiał się.-Po co mi zadajesz te głupie pytania, skoro wiesz, jak będzie?
-Bo jeszcze jesteś obok, a ja już tęsknię.-szepnęłam.
-Mi, damy radę. Daliśmy raz, damy i drugi. Tym razem zostawię Cię w dobrych rękach. Uśmiech na twarz i pomagaj mi się pakować. Czym prędzej się z tym uporamy, tym szybciej wyjdziemy i więcej czasu spędzimy na mieście.
Krzywo się uśmiechnęłam i pomagałam mu się pakować. Szło nam to dość sprawnie, choć najchętniej wywaliłabym to wszystko z walizek i pakowała od nowa i od nowa, niczym żona Odyseusza, która w dzień szyła, w noc pruła to, co zrobiła, wierząc, że jej mąż wróci. Tak ja teraz pakowałabym wiecznie Jacka, tylko żeby był tu, w Poznaniu.

~~~~

Rybcia

-Obiecaj, że będziesz się nią opiekował. A gdyby coś się działo, to proszę, dzwoń.-westchnąłem widząc, jak Mirella siedzi i wpatruje się we mnie.-Teraz ty bądź jej aniołem stróżem Aleks. 
-Będę o nią dbał, nie bój się.-uścisnął mnie.-Jest dla mnie naprawdę ważna, jednak nie naciskam na nią, choć uwierz, że chciałbym mieć ją każdego dnia obok.
-Dziękuje. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy.
-Kocham ją. Gdy tylko ją widzę, mam ochotę porwać ją w swe ramiona i nigdy jej nie puszczać.-uśmiechnął się.-Nie skrzywdzę jej, bądź tego pewny.
-Cieszę się, że to właśnie ty będziesz obok niej. Nie spieprz tego.
-Nie spieprzę, obiecałem jej to. A teraz pożegnaj się z nią.
Podszedłem do Mirell, która siedziała w takiej odległości, że nie miała pojęcia, o czym rozmawiamy. Wtuliła się we mnie bez słowa. Czułem na swej szyi jej łzy. Sam miałem ochotę się rozpłakać.
-Nie płacz.-szepnąłem.-Przyjadę gdy tylko będzie to możliwe, obiecuję.
-Daj z siebie wszystko Jacek. I trzymaj się...
-Dam. Zostawiam Cię w dobrych rękach i to dla mnie najważniejsze.
-Jedź już, czym dłużej tu jesteś, tym bardziej mam ochotę porwać Cię i nigdzie nie puścić.
-Kocham Cię siostrzyczko.-szepnąłem całując ją w czoło.-Zawsze będziesz dla mnie najważniejsza, ważniejsza niż piłka. Jeśli coś się będzie działo, dzwonisz i jestem, nie ważne, co by mieli mi zrobić.
Wtuliła się we mnie mocno ponownie. Tak ciężko było mi puścić ją, wziąść do samochodu i odjechać.
-Muszę jechać.
-Jedź.
Puściła mnie i oparła się o słupek. Aleks podszedł do niej i objął ją ramieniem, a ja otworzyłem samochód i wsiadłem do środka. Minęła chwila, zanim przekręciłem kluczyk i ruszyłem. Widząc jej łzy chciałem rzucić wszystko w cholerę, byle tylko być obok niej. Tylko ona w życiu by mi nie pozwoliła na to...


~~~~


Dwa dni temu pakowałam Jacka, dziś pakuje siebie. Mieszkanie jest klubowe i teoretycznie mam prawo w nim mieszkać, jednak już jutro przyjedzie nowy zawodnik. Klub nie chce, by tułał się po hotelach, więc chcą zapewnić mu spokój, co równa się z jego samotnym mieszkaniem. I to ja muszę się przeprowadzić, choć z tym mieszkaniem mam tak wiele wspomnień. Gdy się o tym dowiedziałam, a przy okazji pozostali piłkarze, to zaraz zaczęły się propozycje, kto przygarnie mnie do siebie. Najbardziej przekonujący okazał się Jakub Wilk, więc to on siedzi właśnie ze mną i mi pomaga.
-Ale na pewno chcesz ze mną mieszkać?-zapytałam niepewnie.
-Ile razy mam Ci powtarzać, że tak?-mruknął.-Samemu mi się nudziło, a tak przynajmniej będę się miał do kogo odezwać.
-Ale...
-Mirella mam zadzwonić do Jacka i zapytać, czy gdy on zabierał Ci do siebie, to też tak pytałaś?
-Nie pytałam, z Jackiem to było co innego.-szepnęłam.-Dobra, to skończyłam. Muszę praktycznie zabrać wszystko, więc będzie tego o wiele więcej, niż zabierał Kiełb. Gdyby wiedział, to pewnie zabrał by więcej rzeczy.
-Spokojnie, zaraz będzie Aleks, to nam pomoże i będzie szybciej.-wyszczerzył się.
-Co tak suszysz te zęby?
-Nie, nic.
Minęły 3 godziny, nim uporaliśmy się z pakowaniem wszystkiego w pudła. Zamówiliśmy pizzę do mieszkania Wilka i pojechaliśmy do niego. A w sumie, to do nas. Będę się musiała przyzwyczaić, że teraz mieszkam z Wilkiem.Oglądając jakąś komedię chciałam, by to był jak na razie koniec rewolucji w moim życiu, które przewracają wszystko, co zbudowałam.


~~~


Georgo Lovrencsics, nowy nabytek Lecha Poznań. Już na pierwszym treningu zauważyłam, że może być dużym wzmocnieniem. W sumie to nic dziwnego, transferami powinny być tylko wzmocnienia, nie wolno się cofać. Patrząc jednak na Węgra czułam się taka smutna. Oprócz krótkiego przedstawienia się nie odezwałam się do niego wcale, podczas gdy inny pytali o prawie wszystko.
-Mila, co siedzisz tak cicho?-zapytał Kamiński.
-Czy nie mówiłam, aby tak na mnie nie mówić?-fuknęłam zabierając torbę.-Do zobaczenia.
Wyszłam trzaskając drzwiami. Otarłam samotną łzę i przyśpieszyłam. Nie chciałam, by ktoś za mną wyszedł. Wybiegłam ze stadionu. Ktoś chyba mnie wołał, ja jednak dobiegłam do ulicy i wskoczyłam do tramwaju, który właśnie podjechał. Gdy zobaczyłam okolicę, w której spędziłam ostatnie lata sama nie wiem dlaczego postanowiłam wysiąść. Widząc budynek otoczony kwiatami i znajdujące się za nim boisko mimowolnie się uśmiechnęłam. Pchnęłam delikatnie drzwi i znalazłam się w środku.
-Przepraszam, a pani do kogo?-usłyszałam z końca korytarza.
-Kaśka, mnie nie poznajesz?-zapytałam ze śmiechem.
-Mirella, co tu robisz?-zapytała zdziwiona.-Jesteś ostatnią osobą, której się tu spodziewałam.
-Aż taka straszna byłam?
-Nie, po prostu...
-Jest pani Zosia?-przerwałam jej.
-Tak, u siebie.
Skierowałam się do pokoju kierowniczki. Zapukałam cztery razy, jak to miałam w zwyczaju, a po usłyszeniu zaproszenia otworzyłam drzwi i weszłam.
-Mirella? Co ty tu robisz?
-Byłam w pobliżu i pomyślałam, że wpadnę.-wyjaśniłam.-Mogę usiąść?
Wskazała na krzesło. Usiadłam i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nic się tu nie zmieniło.
-W sumie, to miałam Cię szukać. Krótko po tym, jak opuściłaś placówkę przyszedł do nas list. Twój ojciec został zwolniony rok wcześniej, za dobre sprawowanie.-westchnęła.-Nie wie, gdzie jesteś. Chociaż teraz, gdy...
-... zaczęłam grać w Poznaniu z telewizji dowie się, gdzie jestem. Jak wyglądam.-mruknęłam.-Jak to możliwe, że wypuszczają takich ludzi wcześniej?
-Nie mam pojęcia. Dla mnie też to trudne.-oznajmiła.-Wiesz, że dzieciaki pytają o Ciebie?
-Przez to, że gram w piłkę?-zapytałam.
-Po części też, a nawet i w  dużej części. Ciekawią się, że mimo, iż byłaś stąd, to Ci się udało. Może mogłabyś kiedyś wpaść i się z nimi spotkać?
-Myślę, że nie będzie problemu.-oznajmiłam.-Miło będzie... W sumie to tylko Jacek wiedział, że jestem stąd. A później trener, na końcu piłkarze. Chciałam mieć równe szanse. I.. się udało.
-Właśnie, Jacek. Wypożyczono go gdzieś. Gdzie teraz mieszkasz?
-Z Kubą Wilkiem. W prawdzie mogłam mieszkać sama, ale zakontraktowali Georgo i musiał dostać mieszkanie, więc musiałam się wynieść, a Jakub mnie przygarnął. Daję sobie radę. Trafiłam na ludzi, którzy nie pozwolą, aby coś mi się stało.-uśmiechnęłam się.
Mój telefon znów dał o sobie znać. W czasie jazdy tramwajem Kuba dzwonił do mnie parokrotnie, tym razem był to Aleks. Rozłączyłam się i zabrałam za pisanie krótkiej wiadomości:

Jestem w Domu Dziecka, odwiedziłam stare śmieci. Nie martw się.

-Pani Zosiu, boo... aaaaa! Mirela!-zawołał Karol. Zaśmiałam się i wstałam rozstawiając ramiona-Czemu się nie odzywasz?
-Bo dużo się ostatnio działo.-mruknęłam czując, jak mnie przytula.-Chyba po coś przyszedłeś do pani Zosi, prawda?
-Możemy iść na orlika? Wiem, że pani się zgodziła wczoraj, ale wolę się upewnić.-oznajmił.-I czy mogę porwać Mirellę?
-Tak, możecie. A co Mirelli, to ją pytaj.
Zabrałam swoją torbę. Pożegnałam się z kobietą i opuściłam jej gabinet. Przed drzwiami ujrzałam chłopaków o rok, lub dwa lata młodszych ode mnie. Czasem z nimi grałam, więc nie musiałam ich poznawać. 
-No proszę, gwiazda Mirella Matyjasik.-usłyszałam. Od razu wiedziałam, że to Adrian.-Nie szkoda Ci czasu na grę z nami? Piłkarze Lecha Poznań na pewno są lepsi, niż my, więc właściwie co tu robisz?
-Adrian, wyluzuj.-warknął Karol.
-Nie szkoda mi na grę z wami. Właściwie to szkoda mi czasu grę z tobą, ale trudno, przeciwników się nie wybiera. Od Ciebie? Na pewno są lepsi. Co tu robię? Odwiedzam przyjaciela, ale ty nie wiesz, co to przyjaźń,-oznajmiłam obejmując ramieniem Karola.-Idziemy?
Wszyscy ruszyli za nami, tylko Adrian został w tyle. Nigdy za sobą nie przepadaliśmy. Nawet nie jestem w stanie określić, co tak bardzo mu nie pasowało, że za każdym razem ,gdy mnie widział musiał mi coś głupio odpowiedzieć.Teraz jednak starałam się tym nie przejmować. Chciałam miło spędzić czas z ludźmi, których kiedyś miałam codziennie obok siebie.

~~~~

W domu znalazłam się dopiero o 22. Zmęczona, ale szczęśliwa. Zdziwiłam się jednak, gdy w mieszkaniu ujrzałam Aleksa. Bo to, że Wilk siedział obok niego na kanapie w salonie to nic dziwnego, w końcu to jego dom.
-Jestem padnięta.-mruknęłam siadając między nimi.
-Co się dzieje? Bez powodu przecież nie wyszłaś trzaskając drzwiami i nie uciekłaś przed nami.-oznajmił Kuba
-To przez to, że Mar...
-Nawet nie próbuj mówić, że to przez Marcina i to, że powiedział Mila. Ja w to nie uwierzę.-powiedział Aleks.
-Wiesz, mam dziwne wrażenie, że chodzi o Georgo.Nie odzywałaś się do niego wcale. I patrzyłaś z takim smutkiem.-westchnął Kuba.-Mała, co się dzieje?
-Może jestem dziwna, może zbyt uczuciowa. I zbyt przywiązuje się do ludzi. Ale gdy na niego patrzę wiem, że po części zajmuje miejsce Jacka.-mruknęłam wstając.-Wiem, że nie powinnam tak myśleć. Ale mój najlepszy przyjaciel znów jest daleko ode mnie. Człowiek, przy którym czułam się bezpieczna. Mam skakać z tego powodu z radości? Wiem, że pewnie źle myślę, że nie powinnam w żadnym wypadku mieć o cokolwiek żalu do Georgo. Minie, ale w tej chwili nie mam ochoty się z nim zapoznawać.
Szybko opuściłam salon i znalazłam się w swoim pokoju. Trzasnęłam drzwiami, rzuciłam się na łóżko. Nakrywając głowę poduszką czułam łzy pod powiekami. Chcę, żeby Jacek był teraz obok.

~~~~

Nie mam pojęcia, ile czasu leżałam w tej samej pozycji. Pewnie leżałabym tak jeszcze trochę, ale usłyszałam, że drzwi się otwierają. Chwilę później jeden z dwójki chłopaków położył się obok mnie.
-Mirell..-cichy szept Aleksa rozpoznałabym wszędzie.-Wiem, że tęsknisz za Jackiem. Musisz jednak sobie dać radę bez niego. Pomogę Ci, tylko daj mi szansę. Chce być obok, gdy Ci smutno. Jak i cieszyć się z tobą, gdy wszystko jest tak jak chcesz.  Chcę być przy tobie w każdej chwili, jaka będzie możliwa.
-Nie ma go od paru dni, a ja tak tęsknię.-pociągnęłam nosem przytulając się do Bułgara.
-Gdy Jacek wyjechał do Kielc daliście radę. Teraz też dacie. Nie chcę, żebyś była smutna. Masz przecież mnie. Może nie jestem taki, jak Jacek, ale chciałbym, abyś przy mnie czuła się bezpieczna. Zależy mi na tobie, wiesz?
-Przy tobie też czuję się bezpieczna. Jednak trudno mi znów pogodzić się z faktem, że mój najlepszy przyjaciel jest tak daleko. Że nie mogę go przytulić tak po prostu. Lub usiąść na balkonie, otulona kocem z kubkiem herbaty i z nim rozmawiać. Rozumiał mnie jak nikt inny.
  -Rozumiem Cię.-ucałował mnie w czoło.-Trudno przyzwyczaić się, gdy brakuje czegoś, co było kiedyś dla nas codziennością. Chciałbym być kiedyś dla Ciebie codziennością.
-Już nią jesteś.-uśmiechnęłam się lekko.-Uwielbiam spędzać z tobą czas. Lubię, gdy mnie przytulasz, całujesz w czoło... i nie tylko w czoło. Po prostu uwielbiam to, że jesteś.
Zaśmiał się cicho. Nadal waham się nad powiedzeniem mu czegoś, co może wszystko zmienić. Albo na lepsze, albo na gorsze...
-Nie powinieneś być u siebie?-zapytałam patrząc na zegar na ścianie, który wskazywał prawie północ.
-Śpię dziś obok Ciebie.-oznajmił.-Mam nadzieję, że się nie rozpychasz.
-Pff... a kto powiedział, że ja chcę abyś spał obo...
Nie dokończyłam. Przerwał mi pocałunkiem. Tonev, czy ty mi musisz zawsze przerywać, gdy coś mówię? Chociaż w taki sposób, to może robić to nawet częściej.
___________________________

Niedziela się zbliża :))))



środa, 17 października 2012

~ Siódmy


Z tobą nowe szczęście,
Z tobą nowy świat


Hiszpania, Hiszpania, Hiszpania...Kraj, w którym nawet nie marzyłam, aby się zjawić. A teraz jestem tu, wyleguję się na gorącej plaży. Los bywa przewrotny. Wszystko jest źle, by później było cudownie.
Wreszcie parę godzin wolnego, które większość z nas postanowiła spędzić na plaży. O ile nie wszyscy. Nie zwracałam na to uwagi. Wystarczyło mi to, że w końcu jest parę chwil z dala od boiska. Przyznam szczerzę, że nigdy nie spędziłam tyle czas w ciągu paru dni, grając w piłkę nożną. Zawsze to było z 3-4 razy w tygodniu, po góra 2 godziny. A teraz gram codziennie, czasem nawet więcej, niż te 120 minut.  Gdybym...
-Aaaa!-pisnęłam, gdy ktoś mnie podniósł. Nie miałam pojęcia, kto to.-Nie wiem, kim jesteś, ale tylko spróbuj wrzucić mnie do wody, to pożałujesz.
No i chlup, jestem w wodzie.
..... wiedziała, że tak będzie, to i tak bym się nie zawahała w momencie, gdy Jacek zawiózł mnie na stadion.
Przetarłam oczy i z mordem spojrzałam na Kędziorę. On jakby nic się nie stało stał zadowolony. Przeklinając pod nosem skierowałam w stronę miejsca, gdzie leżał mój ręcznik. Podał mi go Aleks, a ja uśmiechem podziękowałam. Wytarłam się i owinięta usiadłam obok Bułgara.
-Chodź, przytul się.-rozłożył swoje ramiona. Mimowolnie się zaśmiałam i przybliżyłam do niego. Siedziałam mu między nogami, jakkolwiek to zabrzmi, a on przytulał się do moich pleców.
-Sam to wymyślił, czy ktoś mu pomógł?-zapytałam.
-Spiskował chyba z Możdżeniem, Kamińskim i Wolskim, ale nie wiesz tego ode mnie.-szepnął.-W sumie to norma, więc się nie przejmuj.
-Odegram się, prędzej, czy później.
-Może później, teraz jesteś moja.I nigdzie Cię nie puszczę.
-Będziemy tu siedzieć do końca świata?
-Jeśli będziesz obok to tak, będziemy tu siedzieć do końca świata, a nawet i o jeden dzień dłużej.
-Wariat.-zaśmiałam się.
-Jeśli wariat, to w pewnym sensie twój wariat.

Dla Ciebie kocham każdy dzień
Dla Ciebie jest jeśli tylko chcesz
Dla Ciebie nowy lepszy sen...


~~~~

Sparing. Dzień, którego tak bardzo się obawiałam. Trzesąc się siedziałam na śniadaniu. Ledwo co zjadłam, a bałam się, że to co spożyłam mogę zaraz zwrócić.
-Nie bój się.-usłyszałam przy uchu.-Odpręż się i pomyśl, że jesteś tylko ty, my i twój orlik w Poznaniu. Nie ma tu tych ludzi, a my nie jesteśmy zawodowymi piłkarzami.
-A jeśli zrobię coś nie tak?-jęknęłam.
-Jeśli będziesz się tak bała, to może być różnie. Uspokój się.
Wtuliłam się w niego i usiadłam na ławce. Trener lada moment miał nam podać nam skład. Miałam wrażenie, że zaraz zemdleje. Wzięłam jednak głęboki oddech i starałam się myśleć o tym, co mówił Tonev. Czego ja się tak właściwie boję?
-.....po pierwszej połowie nastąpią zmiany, będę starał się dać dziś pograć wszystkim.-zakończył.
Uff.. nie zacznę w pierwszym składzie. Zdążę ogarnąć, jak wygląda gra na boisku. I może przestanę się bać, że coś mi nie wyjdzie.
-Powodzenia.-szepnęłam cicho.
-Nie bój się.

Szczęście jest tak bardzo blisko
Jeśli tego chcesz
Marzeniami zbuduj przyszłość


~~~

Siedząc na ławce starałam się zapamiętać jak najwięcej z gry piłkarzy, z jakimi przyjdzie mi się zaraz zmierzyć. Gdy usłyszałam polecenie, aby iść się rozgrzewać z lekkim strachem wstałam. Pokręciłam glową i zaczęłam wykonywać różne ćwiczenia. Na boisku pojawiłam się za Rafała Murawskiego. Starałam się nie myśleć o niczym innym, tylko o piłce. Obserwowałam każdy ruch. Gdy piłkę podał mi Aleks skierowałam się w stronę bramki przeciwnika mijając paru obrońców. Dośrodkowałam wbiegającemu Ubipariowi, który głową trafił do siatki. Czy to był mój pierwszy kontakt z piłką na boisku?

~~~~

-Ale widzieliście minę ich trenera, jak w Mirella w pierwszym kontakcie z piłką dośrodkowała Vojo?-pytał Wilk.-Ja mało nie spadłem z ławki, gdy zobaczyłem jaki jest wściekły. Krzyczał na obrońców, a oni bezradnie rozkładali ramiona.
Wilk opowiadając nam gestykulował rękami i naśladował minę człowieka, który nazywał się.. w sumie to nawet nie wiem, jak nazywał się trener naszych przeciwników. Ale Wilczek tak śmiesznie wszystko pokazywał, że wszyscy nie mogliśmy powstrzymać się od śmiechu.
-Szkoda, że nie macie pojęcia, jak się w tym momencie bałam, że zaraz wyląduję na murawie z trawą w ustach.-mruknęłam.
-Jak można wylądować na murawie z trawą w ustach?
-Och... Zahaczyłabym o nogi jednego z obrońców, runęła na murawę i zjadła trawę.-wytłumaczyłam Wilkowi.-Możemy już iść? Mam chyba dość widoku boiska jak na dziś.
-Nie martw się, za dwa dni może znów będziesz miała okazję wylądować na murawie z trawą w ustach.-objął mnie Wilk, jednak ja natychmiast zrzuciłam jego rękę z mego ramienia i wstałam.
-No idziemy!
-Patrz, jest tak krótko, a już się rządzi.-zaśmiał się Jasmin.
-Pff...
-Ei, to było zarazerwowane dla Semira!-zawołała Olivia.
-Ale co?
-No pff... Zawsze pff było Semirowe.-wyjaśniła i wyszła.
-Co zrobiłam nie tak?-zapytałam.


~~~~

-Dziękuje Ci,
-Mi? Za co?
-Uspokoiłeś mnie, gdy się bałam.
-Drobiazg. Po to chyba jestem, prawda?
Uśmiechnęłam się. Wpatrując się w jego oczy złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach. Czułam się taka szczęśliwa.
-Cieszę się, że jesteś.
-I będę.
-Nigdy nie spotkałam kogoś takiego, jak ty.
-Bo Bóg zostawił Cię dla mnie.-szepnął.
-Wierzysz w Boga?
-A ty nie?
-Wierzę w to, co mówisz. To wystarczy.-wtuliłam się w jego szyję.-Nie potrzebny mi Bóg, bym ufała tobie. A to, czy wierzę, czy jest, czy go nie ma... Trudno mi powiedzieć, jak jest.


~~~~

Drugi mecz sparingowy przebiegł podobnie do pierwszego, oprócz mojego spektakularnego pierwszego kontaktu z piłką.I poza moim strachem, którego zabrakło i było mi o wiele łatwiej. Jacek też grał. Starał się. Było mi go tak żal, gdy widziałam w jego oczach smutek. Nikt nic nie mówił, próbowałam go pocieszać, choć sama miałam ochotę się rozpłakać.
-Mirella, a tak właściwie, to dlaczego prawie nic o tobie nie wiemy?-zapytał Mateusz.-Jesteś z nami już jakieś 3 tygodnie, a tak naprawdę wiemy tylko jak się nazywasz, że jesteś najlepszą przyjaciółką Jacka i masz 18 lat. Chyba zasługujemy, aby widzieć więcej, co?
Westchnęłam. Chwilę temu trener Rumak skończył omawiać taktykę na jutrzejszy mecz, jednak wszyscy siedzieli na swoich miejscach.
-Nie lubię opowiadać o sobie i odwlekałam tą chwilę jak najdłużej się dało.-wyjaśniłam.-Z reguły, gdy ludzie wiedzą zbyt dużo, to albo się ode mnie odwracają. A gdy nie mówię nic, to albo dają spokój, wtedy sama mówię. Są też i tacy, którzy szukają prawdy o mnie u innych ludzi, dowiadują się wtedy połowy tego, co powinni. I wyciągają błędne wnioski, chociażby takie, jak Kamiński. Dlatego nie mówię. Bo nawet bywa tak, że ktoś nie da mi skończyć...
-Ale przecież my...-zaczął  Ślusarski.
-Wiem, wiem, Nie powinnam na was patrzeć miarą ludzi, których miałam wcześniej obok siebie. Ale to nie jest takie łatwe, jak się wydaję. Wystarczy, że jest się z Domu Dziecka.
Widziałam ich zdziwione miny. Wzięłam głęboki oddech i mówiłam dalej.
-Miałam 9 lat, gdy trafiłam do Domu Dziecka. Trudno było odnaleźć mi się w nowym mieście. Nie miałam przyjaciół, a gdy pytano mnie, kim są moi rodzice nie odpowiadałam. W szkole dość szybko się rozniosło, że nie mam rodziców. A co miałam powiedzieć? Że mój ojciec zabił matkę i odsiaduję karę w więzieniu? W takich chwilach naprawdę chciałam być sierotą, która straciła rodziców w wypadku. Może wtedy moje życie wyglądałoby inaczej. Wolny czas spędzałam na przyglądaniu się grze chłopców starszych ode mnie. I wtedy piłka nożna pojawiła się w moim życiu. I gdy miałam 16 lat poznałam Jacka. Jeden z gorszych dni w moim życiu zmienił się w lepszy. Nie wyobrażam sobie co by się ze mną działo, gdyby nie on. Zapewne nikt z was by o mnie nie usłyszał, chyba, że zginęła bym w jakiś spektakularny sposób będąc bez dachu nad głową.
-Nie zapewniają Dzieciakom z Domu Dziecka mieszkania?-zapytał Hubert.
-Dzieciaków jest wiele. Gdyby każde miało dostać pieniądze na mieszkanie, to podatki poleciały by w górę niesamowicie. Zdarzało się, że gdy parę osób wkraczało w pełnoletność w tym samym czasie, to te trzy, czy cztery osoby miały wynajmowane mieszkanie na parę miesięcy, a później musiało samo zarobić na nie. Dzieciaki, które odebrano rodzicom wracały do swoich rodzinnych domów. Ja nie miałabym gdzie wrócić.
-Jesteś z Poznania?
-Nie, z Legionowa. To niedaleko Warszawy. Niewiele pamiętam z czasu, gdy tam mieszkałam. W tej chwili to w sumie jedna czarna dziura w mojej głowie. Pamiętam tylko ostatni dzień, ale pozwólcie, że nie będę go wspominać-wyjaśniłam.-Obecnie jestem uczennicą Technikum na kierunku Technik Informatyk. Czym dłużej się uczę, tym większe mam wrażenie, że to był błąd. Jakieś pytania jeszcze?
-Nie zmienisz szkoły?-zapytał Krzysiek.-Trenerze, bo przecież będzie jej trudno połączyć praktyki z treningami. Może byśmy Mirellę przepisali do klasy sportowej?
-Wiesz. trudno mi będzie zmienić szkołę. W liceum przygotowujesz się 3 lata do matury, w technikum 4. Jestem na pewno sporo do tyłu z materiałem.-westchnęłam.-Chyba będę skazana na poznańskie tramwaje i długie podróże po mieście.
-Do klasy sportowej pójdzie Cię bez problemu przerzucić.-głos zabrał trener Rumak.-Tylko musiałabyś nadgonić sporo. Na pewno znajdzie się ktoś, kto by Ci pomógł.
-Sama nie wiem...-westchnęłam.-Nie jestem wybitnym uczniem, ciągnęłam na 3 i 4, z wpadającymi gorszymi ocenami.
-Zastanów się nad tym.-odparł.
-Oczywiście. Pewnie i tak wyjdzie, że będę siedzieć przy książkach...-mruknęłam.-No to jeszcze jakieś pytania, jak już zaczęłam o osobie opowiadać?
Grzecznie odpowiadałam na inne, już nie tak bardzo wnikające w przeszłość. Pytali co lubię, dlaczego tak długo się ukrywałam przed światem, skoro tak dobrze gram. Uśmiechałam się. Najgorsze mam już za sobą.

~~~

Kolejny powrót do Poznania. Wtulona w Toneva wpatruję się w krajobraz za szybą. Hiszpania to cudowny kraj i aż nie chce się wracać do Polski. Jednak w Poznaniu jest mój dom. To miasto, które kocham. Nocna stolica Wielkopolski? To widok warty zobaczenia. Wtedy nic nie jest takie, jak w ciągu dnia. Czas wtedy zwalnia, wszystko wydaje się magiczne. Jeśli ktoś myśli, że nie można zakochać się w mieście, to głęboko się myli. Trzeba znaleźć swoje miejsce na świecie. Ja je znalazłam.
-Nie śpisz?-usłyszałam.
-Nie.
-Ty cały czas myślisz. Jak tylko nie mówisz, to gdzieś uciekasz myślami.
-Pójdziemy na spacer późno wieczorem, gdy będziemy w Poznaniu?
-Uciekasz mi od tematu.-mruknął.
-Wcale nie!-fuknęłam.-Myślałam o tym, jaki Poznań jest cudowny wieczorwem. I chciałam się przespacerować z tobą. Ale nie, to nie. Wezmę Jacka, albo Kędziorę.
Udając obrażoną odwróciłam się do niego plecami. Wcale nie czekałam długo na to, by mnie przytulił.
-Przepraszam.. Oczywiście, że pójdę z tobą na spacer wieczorem, gdy będziemy w Poznaniu. A teraz rozchmurz się, odwróć się do mnie i uśmiechnij tak ładnie, bo inaczej będzie mi smutno.
Wykonałam jego prośbę. I jak mam się na niego złościć, gdy on tak ładnie prosi? I teraz tak ładnie na mnie patrzy.

Gdzieś odnajdziemy kogoś
Kto odkryję całą prawdę w nas


~~~~


Ściskając za rękę Aleksa przemierzałam kolejne uliczki Starego Rynku. Zegar wybijał właśnie 23, nam to jednak wcale nie przeszkadzało. Puściłam jego rękę i odbiegłam, jednak on mnie dogonił. Chwytając w pasie przyciągnął do siebie. Nasze twarze dzieliły milimetry. Patrząc mu w oczy czułam, że jest chłopakiem, z którym chcę spędzić resztę życia. Teraz mam go obok i nie pozwolę, by odszedł. Bo jest mój. I to tak szybko nie minie.. Nigdy nie minie.

Z radością chcę powiedzieć Ci, że Cię kocham....

_________________

Normą chyba będzie, że jak jeden rozdział piszę mi się strasznie, to z kolejnym jest o wiele inaczej.
Mam maleńką nadzieję, że siódmy jest lepszy, niż szósty.
Na kolejny proszę czekać, w tej chwili ciężko mi określić, kiedy go napiszę.

Pozdrawiam.

niedziela, 14 października 2012

~ Szósty

Mój świat. Mój świat, który wreszcie jest taki, jak chce. Mam obok mężczyznę, którego kocham. Najlepszego przyjaciela, który zmienił moje życie. Zaczynam spełniać swoje marzenia. Czy potrzeba mi czegoś więcej? Nigdy nie pomyślałam, że w moim życiu może być tak dobrze. I choć doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że wszystko może prysnąć, jak bańka mydlana, to chcę, by moje szczęście trwało jak najdłużej. Czy będzie to dzień, tydzień, miesiąc, rok, czy dłużej. Niech trwa. Będę wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. I uśmiech na mej twarzy rozjaśni każdy najmniejszy kąt.

~~~

Jacek od jakiegoś czasu chodził smutny. Zgrupowanie we Wronkach właśnie dobiega końca, jutro wrócimy na 2 dni do Poznania i kolejne 7 dni spędzimy w Hiszpanii, gdzie rozegramy 3 sparingi. I właśnie tych sparingów obawiałam się najbardziej. Nie mam pewności, że zagram, jednak sama myśl, że świat ma o mnie usłyszeć była dla mnie nowa. Coraz bardziej zdawałam sobie sprawę z tego, że moje marzenie jest bliskie spełnienia. I to była cudowna myśl, która napawała mnie szczęściem, jednak... teraz mój najlepszy przyjaciel był nieszczęśliwy, a ja musiałam się dowiedzieć, co takiego się dzieje. W tym celu udałam się do pokoju Jacka. Zapukałam, a momencie, gdy usłyszałam pozwolenie pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka.
-Cześć Hubert
Spojrzałam na Jacka, który leżał wpatrując się w sufit. Hubert chyba zorientował się, że chcę porozmawiać z przyjacielem i mruknął, że idzie do chłopaków obok.
-Powiesz mi, co się dzieje?-zapytałam kładąc się obok niego, gdy zrobił mi miejsce obok.
-Nie ważne.-mruknął.
-Jacek jesteśmy przyjaciółmi.  Ty pomagasz mi, chcę wiedzieć, co się dzieje, może Ci jakoś pomogę.-położyłam głowę na jego ramieniu.-Rybcia wiesz, że nie lubię, jak jesteś smutny.
-A co mam Ci powiedzieć? Najprawdopodobniej mnie wypożyczą. Mają jakiś dwóch nowych zawodników, z którymi prowadzą rozmowy, dla kogoś zabraknie miejsca. Co prawda nie są na mojej pozycji, ale ktoś nie będzie się łapał do osiemnastki.
Przymknęłam oczy. Zabrałam miejsce Jackowi. Przecież przez te cholerne przepisy z jedną zawodniczką na boisku Lech musiał się zabezpieczyć w razie kontuzji Olivii. Przeze mnie mój najlepszy przyjaciel straci miejsce w poznańskim zespole po raz kolejny.
-Przepraszam.-mruknęłam.
-Za co?
-Bo gdybym nie marzyła o tym, by kiedyś grać w klubie, to ty nie zgłosiłbyś mnie na nabór, mnie nie było by tutaj, a wtedy ty nadal byłbyś w Poznaniu...
-Nie prawda, doszłaby inna zawodniczka.
-Eryka, która była napastniczką. Nie zaprzeczysz, że gdyby nie ja, to ona by się dostała.
-Mirell, to nie twoja wina. To ja tu nie pasuję. Nic na to nie poradzę, muszę się z tym pogodzić. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że zostaniesz tutaj sama. Cała reszta mnie nie obchodzi, martwię się tylko, że gdy Cię tu zostawię, to może Ci się stać coś złego. A tego nie chce, obiecałem Ci, że nie pozwolę, aby ktokolwiek Cię skrzywdził.
-Mam Aleksa, Wilczka.. i całą resztę. Będę miała ich, oni nie pozwolą, aby coś złego się stało.-westchnęłam.-Z resztą przecież nic nie przesądzone, że Cię wypożyczą. Powiedzieli Ci to?
-Niby nie, trener Rumak cały czas powtarza, że da mi szansę, że w Hiszpanii będę miał okazję zagrać w sparingach, ale co ma powiedzieć? Nie chce, żebym się do nich zraził, mam kontrakt do 2014 roku*, czyli wrócę tu jeszcze na pewno, albo mnie sprzedadzą, gdy ktoś mnie zechce.
-Czyli nikt Ci otwarcie nie powiedział, że zostaniesz wypożyczony. Głowa do góry.
-Może masz rację.. Po prostu martwię się, że znów zostaniesz sama.
-Teraz już nie będę sama.-uśmiechnęłam się.-A ty nie ważne, gdzie bedziesz. Zawsze będziesz moim starszym bratem, moim aniołem stróżem, niezależnie od tego, w jakim mieście i klubie będziesz grał.
Rozmawialiśmy jeszcze dość długo, bardzo długo. O wszystkim. Bałam się, że znów los sprawi, że nie będziemy obok siebie. I choć sama mówiłam, że mam Toneva, Wilczka i resztę tak naprawdę chciałam, by Rybcia był zawsze obok. Ale co miałam zrobić, jeśli los znów chciał nas rozdzielić?

~~~~

Obudziłam się wtulona w Jacka. Widocznie zasnęłam wczoraj, a nikt nas nie obudził. Delikatnie, by nie obudzić przyjaciela wyswobodziłam się z jego objęcia i usiadłam na brzegu łóżka. W tym samym też momencie z łazienki należącej do pokoju wyszedł Hubert.
-Cześć, jak się spało?-zapytał z lekkim śmiechem.
-Czemu się śmiejesz?
-Bo uroczo razem wyglądaliście. Jakbym wysłał wasze zdjęcia do prasy, to możliwe, że nieźle bym zarobił.-wyjaśnił.-Trener Rumak was widział, sprawdzał wyjątkowo wieczorem pokoje, aż sam się zdziwiłem, gdy tu wszedł... Chciał porozmawiać z Jackiem, ale wy już spaliście. Wyglądał na zaskoczonego, że tu jesteś.
-Ja też jestem zaskoczona, że tu spałam.-mruknęłam wstawiając.-Wcale nie miałam tego w planach, chciałam tylko porozmawiać z Jackiem. Cześć.
Poprawiłam kołdrę, którą był okryty Kiełb i wyszłam. Olivia na mój widok uśmiechnęła się nieśmiało. Machnęłam ręką, nie chcąc nic tłumaczyć i zaczęłam pakować ostatnie rzeczy. Miałam to zrobić po rozmowie z Rybcią, ale zostałam w jego pokoju na noc.
-Gdzie byłaś?-zapytała w końcu Livia. Widziałam, że chciała o to zapytać w momencie, gdy przekroczyłam próg naszego lokum.
-Spałam u Jacka, zagadaliśmy się.-odparłam zgodnie z prawdą. Ta jednak patrzyła na mnie niewierząc.-No co?
-A nie byłaś czasem u naszego Toneva?
-Nie, nie byłam.-warknęłam zapinając torbę. Słuchawki leżące na szafce podłączyłam do telefonu, włączyłam jakąś piosenkę. Torbę przewiesiłam przez ramię, a walizkę chwycilam za uchwyt. Nie mówiąc już nic opuściłam pokój i skierowałam się na korytarz, gdzie pierwsi piłkarze zostawiali swoje torby. Ja zrobiłam podobnie i wyszłam przed ośrodek.  Usiadłam na schodach. Nie mam ochoty z nikim rozmawiać, nie mam na nich ochoty. Bez kija lepiej w tej chwili do mnie nie podchodzić...

~~~~

Zjadłam śniadanie, choć w sumie, to nie miałam ochoty przebywać w towarzystwie ludzi. Byłam zła. Na siebie, na wszystkich wokół, nawet na tych, co nic nie zrobili. Nie lubiłam, gdy ludzie posądzali mnie o coś, czego nie zrobiłam. I chyba na Olivię byłam właśnie zła najbardziej. Owszem, spędzam dużo czasu u Aleksa, ale nie tyle, żeby spać w jego pokoju. Dodatkowo w jednym łóżku. To nie ja...  Wsiadając do autobusu zajęłam miejsce pierwsze z przodu. Nie zależało mi na tym, aby drogę do Poznania spędzić z kimś obok. Wręcz przeciwnie, chciałam być sama, aby przypadkiem z nikim się nie pokłócić. Jednak jak to bywa w moim życiu z reguły nic nie jest tak, jak chce. I tak też było i teraz. Obok mnie usiadł Kuba Wilk szczerząc się tak bardzo, że aż zaczynałam się go bać.
-Słyszałem, że nie spędziłaś nocy w swoim łóżku.-stwierdził.-Spałaś u...
-Jacka.-mruknęłam.-Mógłbyś sobie iść?
-Nie masz humoru? Coś się stało?-zapytał z troską, nie uśmiechając się już tak, jak wcześniej. Wpatrywał się we mnie, a ja położyłam głowę na jego ramieniu.-Mirella, co jest?
-Kiełba chyba wypożyczą. Wszyscy myślą, że spałam nie wiadomo gdzie, a po prostu zagadałam się z Jackiem i sama nie wiem kiedy zasnęłam. I po prostu wszyscy wokół mnie denerwują i chciałam spędzić trochę czasu sama, a pojawiłeś się jeszcze ty, pytając, gdzie spałam.
-Przepraszam. Nie wiedziałem, że Cię zdenerwuje.-oznajmił, a ja rozejrzałam się po autokarze. Niemalże wszyscy siedzieli z tyłu, tylko ja i Kuba byliśmy na przodzie. Mi to nawet odpowiadało, mogłam spokojnie porozmawiać z Wilkiem nie przejmując się tym, że ktoś może usłyszeć to, co mówimy.
-Denerwuje mnie wszystko, bo nie chce, aby znów los rozdzielił mnie i Jacka. To naprawdę mój najlepszy przyjaciel, mój starszy brat. Dopiero co wrócił z Kielc, teraz znów może się okazać, że trafi do innej części Polski.
-Nic nie poradzisz na to, co się dzieje z jego karierą.-westchnął.-Spróbuj się tym nie przejmować. Jacek nadal tu jest, śmieje się za nami, a ty tu jesteś smutna.
-Czyli udało mi się poprawić mu humor i zapewnić, że w razie czego w Poznaniu mam Aleksa, Ciebie i resztę.-uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Aleksa i mnie?-zdziwił się.-Czemu wymieniasz Toneva i mnie? Jego to rozumiem, bo ciągnę was do siebie, mogę Ci powiedzieć, że kwestią czasu jest to, że będziecie razem. Ale ja? Ja przecież nic takiego nie robię..
-Rozmawiasz ze mną, a to naprawdę wiele.-stwierdzam.-Wydajesz się być taki pozytywnie zwariowany.  I wiem, że gdybym potrzebowała pomocy, to byś mi pomógł.
-Pozostali też by Ci pomogli.
-Ale gdybym ja miała prosić o pomoc, a nie było by Jacka, to właśnie Ciebie bym poprosiła.
-Miło mi, że tak uważasz. Wiesz, że masz ładny uśmiech?
Sama nie wiem, czemu to zdanie wywołało u mnie tyle śmiechu. Było takie niespodziewane, że aż sam Wilczek zaczął się śmiać, a pozostali piłkarze wraz z Olivią zaczęli na nas patrzeć.
-Uwielbiam Cię, wiesz?-zapytałam.-Poprawiasz mi humor jak mało kto.
-Na pewno nie jestem lepszy od Jacka.
-Jacek jest moim azylem, przy nim czuję się bezpieczna. Ty sprawiasz, że się śmieję, gdy jestem smutna.
-A Tonev sprawia, że czujesz się kochana.-dodał ze śmiechem.-Idź do niego.
Nie bardzo byłam do tego skłonna, jednak rozejrzałam się za głową bułgara. Siedział sam. Uśmiechnęłam się do niego i wstałam ze swojego miejsca. Nie pytając o zgodę chwilę później siedziałam obok niego.
-Coś się stało? Byłaś smutna..
-Teraz to już nie ważne, przynajmniej nie chwilowo.-stwierdziłam.-Mogę się do Ciebie przytulić?
 Nie musiałam czekać nawet na odpowiedź, sam mnie przytulił, a ja przymknęłam oczy. Na chwilę zapomnieć o wszystkim, co złe....


~~~


Kubek herbaty, balkon, koc i widok na Poznań.  Staram sobie przypomnieć jak najwięcej miłych chwil spędzonych z Jackiem. Nie chcę dopuszczać do siebie myśli, że nadejdzie dzień, że znów będzie daleko. To jednak nie takie proste... tak bardzo chciałabym panować nad wszystkim, co wokół się dzieje.

Wychodzę ze szkoły. Po 8 lekcjach nie mam na nic siły, marzę tylko o znalezieniu się we własnym łóżku, położeniu i pójściu spać. Pcham szklane drzwi i opuszczam budynek szkoły. Nie zrobiłam nawet dwóch kroków, jak ujrzałam Jacka opartego o ścianę. Z piskiem biegnę w jego stronę i wtulam się w niego jak najmocniej. Nie widziałam go od prawie dwóch miesięcy.
-Co ty tu robisz?
-Przyjechałem Cię odwiedzić, dziś i jutro nie mamy treningów. Spakowałem parę spodni, dwie bluzki i jestem.-zaśmiał się.-Jeszcze nawet pamiętam, o której kończysz lekcje.
-Nawet nie wyobrażasz sobie, jak się cieszę.-całuję go w policzek.-Matko, jak ja się za tobą stęskniłam.
-Nie widziałaś mnie tylko dwa miesiące.
-Tylko?!?-burczę.
-Nie złość się, jechałem po piekielnych polskich drogach do Poznania tylko dla Ciebie.-zaśmiał się i ściągnął torbę z mojego ramienia.-Idziemy na obiad? A później na Stary Rynek? Albo nad Wartę?
-Gdzie tylko chcesz. Tak bardzo się cieszę, że przyjechałeś.
-Jesteś moją małą siostrzyczką, nie mogłem nie przyjechać do Ciebie mając dwa dni wolne.-przewiesił moją torbę przez swoje ramię i mnie objął.-Opowiadaj mi, co u Ciebie.
I zaczęłam opowiadać cały czas ciesząc się, że jest obok.  I choć miałam mieć go tylko przez chwilę najważniejsze było, że jest...



-Strzelam, strzelam i gooool!-zawołał Jacek. Graliśmy sami mini meczyk.-Wygrywam, ha!

-Pff... dałam Ci strzelić, teraz to ja będę lepsza.-zaśmiałam się i kopnęłam piłkę w stronę bramki. Pech chciał, że na centymetry minęła słupek.-Bu... nie mam już siły.
-Wygrałem!
-Dałam Ci wygrać.-stwierdziłam kładąc się na trawie.
-Pff... Byłem lepszy i tyle.
-Chciałbyś Kiełb, chciałbyś.
-Sądzisz, że jesteś ode mnie lepsza?-zapytał zbliżając się do mnie. Chwilę później łaskotał mnie, a mój śmiech rozniósł się po okolicy. W tym momencie byłam naprawdę szczęśliwa, że go poznałam.

-Mirell, ktoś do Ciebie.-usłyszałam Jacka. Tak jak szybko wszedł na balkon, tak szybko z niego wyszedł.
-Cześć.
To Aleks. Usiadł obok mnie, objął mnie ramieniem, okrył się kocem i zabrał z moich rąk kubek herbaty, a następnie upił trochę cieczy.
-Te gwiazdy są prawie tak samo piękne, jak ty.-szepnął.-Z tym, że ty jesteś piękniejsza.
-Przesadzasz.-mruknęłam opierając o niego swoją głowę.
-Mirell, nie masz humoru, martrwię się.
-Nic się nie dzieję, naprawdę.
-Wiesz, że Ci nie wierzę?
-Nie musisz.
-Okej, okej. Już sobie idę. Gdybym wiedział, że taka będziesz, to nie jechałbym tu przez pół Poznania jak idiota taksówką tylko po to, by Cię zobaczyć.-powiedział i zaczął wstawać, ale chwyciłam go za dłoń.
-Zostań, potrzebuję Cię.-szepnęłam cichutko.-Obiecałeś, że tego nie spieprzysz. Proszę, bądź przy mnie.
-Będę, zawsze będę. Musisz mi tylko na to pozwolić.-ucałował mnie w czoło.
-Wszystko mnie przerasta. Za dużo się dzieję, za dużo myślę.
-Nie martw się, będzie dobrze. Wierzę, że wykorzystałaś już swój limit nieszczęść, teraz powinno być tylko dobrze. Będę zawsze obok, nie pozwolę, by znów uśmiech znikł z twej twarzy.
-Jeśli będę Cię odpychała proszę, nie odchodź. Nie słuchaj mnie, gdy będę chciała, byś mnie zostawił. Zawsze odpychałam ludzi, przez to, że tak wielu było takich, którzy chcieli mnie zrównać z ziemią. Czasem bywam nie ufna..
-Zawsze będę, nie odejdę. Tylko pozwól mi być, a wtedy wszystko będzie dobrze.
Chciałam mu powiedzieć coś, czego nikomu nie mówiłam. Przymknęłam jednak oczy. Jego słowa były dla mnie teraz najważniejsze. Bo dla mnie liczyło się tylko to, aby był. To wystarczało, aby uśmiech gościł na mej twarzy.




Ufam Ci Tonev, nie spieprz tego. I bądź, nie odchodź. Wtedy na pewno będzie dobrze.



____________
* nie mam pewności, czy dobrze napisałam. Jacek do Lecha trafił w 2010 roku i podpisał kontrakt na 4 lata, czyli chyba do 2014. Nie mam siły w tej chwili sprawdzać, czy się nie mylę.

Chyba nic, a nic nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Tak strasznie mi się go pisało. Chyba tylko końcówka jest "jakaś". Kolejny nie wiem kiedy, może przed 28 października, może później...


EDIT: Na boku dodałam pewną dopiskę :)

poniedziałek, 1 października 2012

~ Piąty



Mieszam w misce z płatkami. Tonev skutecznie unika mnie już trzeci dzień. Zupełnie nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi. Tamtego wieczoru było naprawdę miło. Sądziłam... w sumie, to sama nie wiem, co sądziłam. Chyba za dużo chce. Kręcę głową i wstaję z krzesła. Nic nie przełknę, nie moja wina.
-Mirell nic nie zjadłaś.-mruczy Jacek.
-Nie jestem głodna.-odpowiadam i odnoszę swój talerz. Patrzę smutno na  Bułgara. Kieruje się w stronę boiska, za godzinę i tak jest trening. Nie mam ochoty z nikim rozmawiać. Przecież ja wcale nie pragnę wiele, prawda? Chciałabym mieć tylko obok kogoś, kto mnie pokocha. Kogoś, dla kogo będę całym światem. To tak niewiele... Ale jak zwykle ja, Mirella Matyjasik nie mogę być szczęśliwa. Bo po co? Kładę się na murawie i przymykam oczy. Gdyby wszystko było łatwiejsze... Gdybym tylko wiedziała, dlaczego Sasza mnie unika...


~~~~


Rybcia

Sam nie miałem pojęcia, co mnie podkusiło, aby porozmawiać tamtego poranka z Tonevem. Byłem zdruzgotany tym, co zobaczyłem przez okno mojego pokoju w ośrodku we Wronkach. Moja najlepsza przyjaciółka... Moja maleńka Mirelcia całowała się z bułgarskim pomocnikiem i najwyraźniej się jej to podobało.. A ja nie chciałem, by ktoś znów spieprzył jej życie. Zbyt wiele wycierpiała. Rzadko się uśmiechała. Cieszyła się tylko wtedy, gdy grała. Biegając za piłką była naprawdę szczęśliwa. A ja.. ja po prostu bałem się, że gdy będzie z Aleksandarem pewnego dnia okaże się, że on ją skrzywdzi, a ona straci radość nawet z gry. I dlatego poszedłem tamtego poranka do kolegi z boiska. Jak wyglądała nasza rozmowa? Nie doszło do rękoczynów, porozmawialiśmy jak normalni, cywilizowani ludzie.


^^^
 -Aleks... ale czy ty.. czy czujesz coś do Mirell?
-Nie znam jej długo.-wzruszył ramionami.-Jest uroczą dziewczyną, wiesz?
-Aleks..-fuknąłem.-Nie możesz jej skrzywdzić, nie możesz dawać jej nadziei.
-Nie znam jej długo, ale jest urocza. I nie mógłbym jej skrzywdzić Ryba. Poza tym, ty znasz ją lepiej. Opowiada ludziom o tym, co ją spotkało, zanim trafiła do domu dziecka?
-A co to ma do rzeczy?
-To, że mi powiedziała. Co prawda bardzo w skrócie, ale powiedziała.-uśmiechnął się do siebie.-Nie zrobię nic, co miałoby ją skrzywdzić. Nie będę naciskał, nalegał. Będę delikatny i cierpliwy, dam jej czas. Na wszystko. Tylko ty też daj mi szansę.
-Jeśli obiecujesz, że jej nie skrzywdzisz...
-Jacek, wiem, że jest twoją przyjaciółką i chcesz dla niej jak najlepiej.-poklepał mnie po plecach.-Ale ona jest już dużą dziewczynką i potrafi o siebie zadbać. Tylko daj jej szanse. Daj.. nam szanse. Obiecuję, że nie będę robił nic, co miało by sprawić, że uśmiech zniknie z jej twarzy. Idziemy na śniadanie.
I tak po prostu stanął przy otwartych drzwiach, czekają jak wyjdę. Uspokoił mnie trochę, ale mimo wszystko bałem się, że moja mała Mirelll znów będzie smutna. I choć wierzyłem Tonev'owi, to gdzieś w głębi serca czułem się za nią odpowiedzialny.
 ^^^


A teraz jest mi głupio, że do niego poszedłem. Bo od tamtego czasu nie odezwał się do niej, nie podszedł. Nie naciskał, nie nalegał. Dał jej czas... Zrobił tak, jak powiedział i jak ja prosiłem. A moja Mirell chodziła smutna. Zerkała w jego stronę, chcąc, by do niej podszedł. Chciała, by był obok, a jego nie było. Westchnąłem widząc, jak wychodzi z ośrodka i kieruje się w stronę boiska, mimo, że do treningu tak wiele czasu. Spojrzałem na Bułgara. Pokręcił głową i dalej rozmawiał z Jasminem. Czy ja zawsze muszę za bardzo chcieć, by było dobrze?
-Idź do niej.-szepnąłem cicho, widząc, że na mnie patrzy.-Proszę.
Wzruszył ramionami i dalej mówił do Jasmina, jednak po chwili wstał, odniósł swoje talerze i podszedł do mnie.
-Kazałeś nie naciskać, nie nalegać i dać czas.-mruknął.
-A ty obiecałeś, że przez Ciebie z jej twarzy nie zniknie uśmiech.-westchnąłem.-Zapomnijmy o tamtej rozmowie, co Aleks? Chyba jestem za bardzo przewrażliwiony.
-Chyba masz rację.-oznajmił.-Ja wiem, że chcesz, by była szczęśliwa. Ale sam widzisz, co się stało teraz. Naprawdę daj mi szansę, abym mógł być obok niej. Zobaczymy, czy będę przyjacielem, czy kimś więcej.
-Przyjaciele się nie całują.
-Fish, Fish, Fish...-zaśmiał się.-Proszę Cię. Jeśli mam do niej iść, to uwierz, że nie mam wobec niej złych zamiarów. I daj mi szansę, naprawdę Cię o to proszę.
Odszedł, a ja spojrzałem przed siebie. Martwiłem się o nią, była dla mnie jak młodsza siostra. Nie miała nikogo. Pragnąłem obronić ją przed całym światem, a tymczasem sam sprawiałem, że była nieszczęśliwa...

~~~~

Poczułam, że ktoś kładzie swoją głowę na moim brzuchu. Otworzyłam oczy i podniosłam głowę. Ujrzawszy czuprynę Bułgara nieco się zdziwiłam. Jednak on przytulił się do mojego brzucha nadal nic nie mówiąc. Położyłam głowę na trawię i czekałam na jakiś jego krok, słowo, cokolwiek.
-Przepraszam.-szepnął cichutko.
-Dlaczego mnie unikałeś?
-Nie chciałem i uwierz, że pragnąłem Cię przytulić i mieć obok, ale nie mogłem. Nie zrozumiesz, a może nawet lepiej, że nie będziesz wiedziała.
-Aleks...-poderwałam się i usiadłam, co niezbyt mu się spodobało, bo sam musiał usiąść naprzeciwko mnie.-Co się jasnej anielki stało takiego, że nie mogłam mieć Cię obok i móc się do Ciebie przytulić? 
-Możemy ominąć ten temat?
-Kiełb?
-Słucham?
-Kiełb z tobą rozmawiał, prawda?-zapytałam, a on milczał. To mi wystarczyło, by znaleźć się na jego kolanach i wbić w jego usta.-Ryba był u Ciebie i mówił, że masz mnie nie skrzywdzić, prawda?
-To nie tak..
-Wiem, że był. Wystarczyło, że milczałeś.-mruknęłam patrząc mu prosto w oczy.-Nigdy nie słuchaj Kiełba gdy chodzi o uczucia względem mnie, jeśli są one z twojej strony jak najbardziej pozytywne. On się martwi, nawet, jeśli nie ma o co. Jeśli ma, to słuchaj. Ale ja wiem, że nie ma.
Dostrzegłam zmieszanie na jego twarzy. Pogłaskałam go po policzku ciesząc się tym, że mam go w tej chwili obok.
-Przepraszam Mirell.-szepnął czule.-Chciałem wszystko przemyśleć. Bałem się, że to za szybko. Że może on ma racje.. Ale nie ma. Jesteś kimś wyjątkowym i chcę spędzać z tobą swój wolny czas. A co ma się dziać, niech się dzieję.
-Nie rób tak więcej, dobrze?-zapytałam,
-Nigdy.-zaśmiał się u ujął moją twarz w swe dłonie.-Jesteś piękna.
-Nie umiesz kłamać.
-Nie kłamię.
-Kłamczuch, kłamczuch, kłamczuch, kłam...
Nie dał mi skończyć, pocałował mnie, a ja wcale się nie opierałam. Cieszyłam się kolejną piękną chwilą mojego życia. I choć on jeszcze nie był mój wierzyłam, że nadejdzie taki dzień, że nazwę go swoim chłopakiem, a może i mężem. A wtedy będę najszczęśliwszą osobą na całym świecie i wszechświecie. I nikt nie będzie w stanie sprawić, że z mojej twarzy zniknie uśmiech.

~~~~

Biegłam w stronę bramki Jasmina. Tak się stało, że w przeciwnej drużynie był Aleks, co na dobrą sprawę wcale nie zrobiło na mnie wrażenia. Umiałam nie przekładać tego, co poza boiskiem na boisko i uważałam to za jedną ze swoich zalet. Uśmiechając się do Aleksa podałam Ubiparip'owi, który dośrodkował w pole karne do wbiegającego Możdżenia i zdobiliśmy kolejnego gola w mini meczu.  Jak się po chwili okazało ostatniego, bo trener Rumak zakończył trening, co niektórzy przyjęli z dużą ulgą. Postanowiłam jednak, że ja zostanę jeszcze trochę i pobawię się piłką, dlatego gdy dorwałam jakąś wolną zaczęłam podbijać.
-Hej Matyjasik.-zawołał wesoło Wilczek.-Ty też postanowiłaś zostać po treningu?
Rozejrzałam się wokół. Nikogo, oprócz mnie i jego nie było. Pokiwałam głową i dalej podbijałam.
-Mało rozmowna ostatnio jesteś.
-Nie, czemu tak sądzisz?
-Bo wszystkich prawie unikasz. No może poza Kiełbem, ale on to się nie liczy, bo przecież znacie się już dłużej. Jak go poznałaś?
-Rybcię?-zapytałam i usiadłam na murawie, a piłka po chwili spadła.-Naprawdę chcesz słuchać?
-Mało o tobie wiem.. Wiemy. Ja wiem, że nie chcesz opowiadać o przeszłości, ale chyba jakieś aspekty możesz opowiedzieć, co?
-W Poznaniu mieszkam 9 lat, Rybcię poznałam 2 lata temu. Lech miał zacząć niedługo treningi, a on chciał sobie poćwiczyć. W sumie, to trafił na mojego orlika w dniu, gdy dowiedziałam się, że ojciec opuści więzienie za trzy lata, czyli patrząc na dzień dzisiejszy, to za rok. I się zaprzyjaźniliśmy. Później on został wypożyczony do Kielc, a ja radziłam sobie sama, często z nim rozmawiając. Wrócił krótko przed moimi osiemnastymi urodzinami, a w ich dniu zabrał mnie do siebie. Jest jak mój starszy brat i wiele mu zawdzięczam. No i pochodzę z jakiejś wioski spod Warszawy. Moja szkoła? Zacznę teraz 3 rok w technikum jako technik informatyk. Nie pytaj, dlaczego poszłam tam i na ten kierunek, sama do dziś zadaję sobie to pytanie i nie znam na nie odpowiedzi. Kiedyś chciałam mieć psa i w sumie nadal chciałabym go mieć, ale obawiam się, że w tej sytuacji nie miałabym dla niego czasu.Co chcesz jeszcze wiedzieć?
-Jeśli dobrze zrozumiałem pierwszego dnia, przy naborze, to Kędziora wspomniał, że to Kiełb wysłał twoje zgłoszenie. Tak było?
-Tak. Gdy byłam młodsza marzyłam, by grać w piłkę, a cały stadion miałby skandować moje imię. Bałam się, że gdy wyślę zgłoszenie, to zostanę od razu odrzucona. Poprzednie lata wskazywały na to, że nie mam szans, by być szczęśliwą. I mimo, że od kiedy mam obok Rybcię jest naprawdę dobrze, to są dni, gdy boję się wszystkiego. Jestem Jackowi naprawdę wdzięczna za wszystko, co dla mnie robi. Bo gdyby nie on, to w tej chwili mogłabym być pod jakimś mostem w Poznaniu, albo mogło by mnie nawet nie być.-wzruszyłam ramionami.
-Dlaczego nie jesteś taka zawsze? Otwarta, wygadana...
-Bo nie ufam ludziom, nie za szybko. Nie dbam o to, by z kimś się przyjaźnić. Zawsze byłam sama, mimo tego,  że ludzi wokół było wiele. Gdy ktoś sam nie zechce ze mną porozmawiać, ja nie nalegam.
-Nie umiesz walczyć?
-Walczę tylko o to, co wiem, jest realne.
-Boisz się ryzykować.-stwierdził.-Za bardzo przejmujesz się tym, co było, wiesz?
-Nie umiem inaczej.-mruknęłam i wstałam.-Grasz, czy idziesz?
-No jasne, że gram.-zawołał i szybko wstał. Biegł z piłką pod nogami i wołał, bym mu ją odebrała.
Spędziliśmy sporo czasu na boisku.  Teraz to on opowiadał mi o sobie. O wyjazdach Lecha, o śmiesznych historiach.  Mówił tak wiele, że nie sposób było się nie roześmiać. Był taki radosny. Potrafił zaciekawić człowieka. Dzięki temu nawet nie spostrzegłam, że nadszedł już czas obiadu i gdyby nie Olivia, która przyszła mnie szukać, to nadalbyśmy się wygłupiali.
-Nie mów nikomu nic o mnie.-poprosiłam.
-Mam nie mówić, że jesteś cudowną dziewczyną?-zapytał obejmując mnie ramieniem.
-Nie mów, że wiesz o mnie więcej, niż oni.-mruknęłam.-Nikt nie musi wiedzieć, że jestem tak żałosna, że chce zostać informatykiem. I że boję się ludzi, że jestem nieśmiała i tak dalej...
-Jeśli nie chcesz, to nie powiem. I wcale nie jesteś żałosna, że chcesz być informatykiem.-uśmiechnął się.-Wiesz, nie powinnaś ukrywać się przed ludźmi. Nie są straszni. A ty jesteś tak urocza, że nie można być dla Ciebie nie miłym.
-Można...-mruknęłam.-Kamiński.
-Nim się nie przejmuj. Nikt z nas nie jest straszny, jesteśmy jedna wielką rodziną, do której już należysz. Musisz dać się poznać. Bo sam Kiełb i Tonev Cię nie wystarczą. No i ja.
-Będę musiała opowiedzieć o sobie, wiem.  Ale to kiedyś, przy okazji. Teraz idziemy na obiad, bo mi burczy w brzuchu i jestem głodna jak wilk.-powiedziałam i nagle się roześmiałam, a on razem ze mną.
Głodna jak wilk? Coś czuję, że teraz niektóre słowa nabiorą zupełnie innego znaczenia.

~~~~

-Nie martw się tak o mnie.-powiedziałam do Kiełba.
-Przepraszam.-westchnął.-Tak bardzo nie chcę, żeby ktoś Cię skrzywdził.
-Nie mierz wszystkich jedna miarą.-uśmiechnęłam się.-Mój ojciec to jeden z milionów facetów na tym świecie, nie wszyscy są tacy sami.
-Nazwałaś go..
-... ojcem. Wiem, nie zasługuje na to. Nie zmienię przeszłości, ale chcę zadbać o to, by jutro było lepsze. Muszę jednak chyba bardziej ufać drugiej osobie... i ty też rzecz jasna. Nie mogę się bać ludzi.
-Co Ci się tak nagle odmieniło?
-Nie pytaj.-ucałowałam go w policzek.-Lecę, bo umówiłam się z Saszką na spacer.
Uśmiechnięta skierowałam się ku wyjściu z pokoju przyjaciela. Nie byłam na niego zła, że był u Toneva, mimo, że chyba powinnam. Nie umiałam się jednak na niego gniewać. Jest przecież moim najlepszym przyjacielem. Kocham go jak brata, którego nigdy nie miałam. I nigdy nie będę potrafiła być na niego zła. W końcu to moja Rybcia.

~~~

Siedziałam na kolanach Aleksa. Ubrana w jego bluzę i z głową schowaną w jego szyi. Chciałam mu tak wiele powiedzieć. Chciałam by wiedział o mnie więcej, niż Wilk, a nie tyle, co Kiełb. Czułam, że jest kimś, komu mogę ufać.
-Nie wiem, co miedzy nami jest, ale chcę, żeby było tak zawsze.-szepnęłam.
-A jeśli mogło by być lepiej?
-Wtedy może być inaczej.-zaśmiała się.-Chciałabym, abyś tyle wiedział.
-To opowiedz mi to, co miałbym wiedzieć.
-Gdy byłam małą dziewczynką i miałam jeszcze rodziców, to zawsze myślałam, że życie jest cudowne i zawsze możemy mieć to, co chcemy. Jeden dzień sprawił, że wszystko, co było dla mnie ważne zniknęło. Kiedyś wydawało mi się, że zawsze jest tak kolorowo, a nagle z dnia na dzień wszystko stało się szare i ponure, a ja musiałam żyć dalej. Nie było łatwo. W sumie to było cholernie trudno odnaleźć mi się w nowym życiu, przez 7 lat. I wtedy pojawił się Jacek. I to był taki przełom w moim życiu. Dlatego on wie o mnie wszystko. Nie miej mi za złe, gdy czasem on będzie wiedział coś, a ty nie. Ufam mu. To nie znaczy, że tobie nie, ale...
-Nie tłumacz, rozumiem. Może kiedyś to mi będziesz mówiła wszystko?
-Chciałabym, aby tak było.-odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy.-Nie spieprz tego, co do Ciebie czuję.
-Nie spieprzę.-zaśmiał się i ucałował mnie w czoło.
A ja wierzyłam, że tego nie spieprzy. Wierzyłam w każde jego słowo. Bardzo pragnęłam, by teraz wszystko było już zawsze kolorowe. A on miał być obok. Nie zależnie od tego, co miałoby się dziać.

Welcome to my life, Tonev.

____________________
1 października pozdrawia studentów, a ja pozdrawiam mogą lekką chorobę i pozostanie w domu. I to jeden z powodów, dla których napisałam ten rozdział i dodałam dzisiaj, a nie w weekend.

I to w sumie tyle, bo nikt tego i tak nie czyta....


środa, 19 września 2012

~ Czwarty


Minęły cztery dni. Ja mogłam zacząć trening z lekkimi obciążeniami. Poranny trening jeszcze w Poznaniu, ale zaraz po nim jedziemy do Wronek. Obawiam się tego, co mnie czeka. 
-Miiireeeel!-zawołał Kędzi.-Jak dobrze Cię widzieć.
-Mów co zbroiłeś, że się tak cieszysz na mój widok?-zapytałam ze śmiechem. Objęłam go ramieniem i oparłam się na nim.
-Skąd wie...
-Kędziora nie żyjesz!-ze stadionu wybiegł Kuba Wilk.
-Przed czym Cię ratować?-zapytałam cicho.
-Przypadkowo wysypałem wszystko z jego torby na wyjazd. Przy trenerze. A on tam miał słodkości.. i trener się na niego wściekł.-mruknął bojaźliwie. Schował się za mną i trzymał mnie za ramiona.-Mirell ratuj, błagam! 
-Kędziora!-zawołał Kuba ponownie, gdy się zbliżał.-Matyjasik możesz się odsunąć?
-Ale Kubuś, Kubusiu, Jakubie, Wilczku, Wilczuniu, Kubo Wilku ja.. ja nie chciałem!-zawołał Tomek.-Mirrell zrób coś!
-Kubuś.-uśmiechnęłam się do pomocnika.-Może pozwolisz mi się oddalić, a później będziesz rozprawiał się z Tomusiem?
-Mirrell!-zawołał piskliwie Tomek. Zaśmiałam się i odsunęłam od piłkarza.
-Mam nadzieję, że szybko biegasz.-zawołałam,  gdy Kuba ruszył w jego kierunku. 
-Dzięki Młoda!-powiedział jeszcze Kuba i biegł za Tomkiem, który zaczął uciekać. 
W momencie, gdy Wilk złapał Kędziego ze stadionu wyszli pozostali piłkarze i Livia. To miał być mój pierwszy trening jako piłkarki Lecha Poznań. Uśmiechnęłam się lekko do Rybci. Jestem tutaj i dam z siebie wszystko. Mało kto dostaje szanse taką, jaką dostałam ja. Nie mogę jej zaprzepaścić. Nie teraz, nie tutaj. Nadszedł czas, abym naprawdę zawalczyła o to, by przyszłość była taka, jaką ja chce mieć, a nie taką, jaką dyktują mi ludzie. 
-A myślałem, że już spasowałaś.-usłyszałam Kamińskiego.
-Marcin, prosiłem Cię.-warknął Jacek.
-A czy ja coś robię?-zapytał patrząc na mnie.-Przecież sieroty nie mają szans się wybić.
-Kamiński!-zawołał trener Rumak.-Biegaj sobie, to Ci nie zaszkodzi. Cały trening. 
-Nie jestem sierotą.-warknęłam stając naprzeciwko niego.-Człowiek, który kiedyś nazywał się moim ojcem nadal żyje, chodź dla mnie to on właśnie mógłby umrzeć... Miłego biegania Marcinku.
Odwróciłam się, wytarłam łzę, która stoczyła się po moim policzku i spróbowałam się uśmiechnąć. Nie chciałam płakać, czas w końcu zostawić przeszłość za mną.  Trener rozkazał coś robić, a mnie zawołał do siebie. Pokiwałam głową i podeszłam do niego.
-Przepraszam za niego, nigdy taki nie był.-westchnął.
-Przeżyję. Najwyżej znów przypomni mi coś, czego naprawdę nie chcę pamiętać.-mruknęłam.
-Nie wiem o tobie wiele, trudno odnieść mi się do tego, co mówi Marcin, a to trudne. Bo nie wiem, czy mówi prawdę, czy...
-Nie jestem sierotą, chociaż chyba chciałabym.-westchnęłam.-Możemy porozmawiać we Wronkach? Wyjaśnię Ci wszystko trenerze, tylko teraz jest trening, a ja chyba muszę poukładać sobie wszystko w głowie, zanim wyjaśnię moją przeszłość, o której naprawdę nie chcę sobie przypominać.
-Dobrze, wracaj do reszty.
Dołączyłam do piłkarzy i Olivii. Uśmiechnęłam się do dziewczyny. 
-Myślałam, że tylko ja miałam z nimi tak źle.-westchnęła.-O co mu tak właściwie chodzi?
-Jeśli pytasz o powód, dlaczego mi wygarnia przeszłość, to sama Ci na to nie odpowiem. A jeśli pytasz o to, co powiedział i co mu odpowiedziałam, to długa historia, której naprawdę nie lubię.-wyjaśniłam.-Kiedyś może odważę się mówić o tym otwarcie, póki co nadal to boli, choć minęło 9 lat. 
Pokiwała głową, a ja podbiegłam do Saszki. Nie odzywałam się, po prostu biegłam obok. Nie sądziłam, że wspomnienia, o których przez parę ostatnich miesięcy nie myślałam wrócą. I choć tak bardzo nie chciałam wracać do tego, co było, to nie umiałam inaczej. Starałam się nie myśleć o tym, co było, przecież obiecywałam sobie zapomnieć o przeszłości. Nie chciałam już płakać, smucić się, myśleć o tym, co wtedy się stało. Sama jednak nie umiałam, potrzebowałam kogoś, kto sprawiłby, że zaczęło by się liczyć co innego. Potrzebowałam chyba... chyba potrzebowałam.. faceta! Ale nie takiego przyjaciela. Rybcia sprawiał tylko, że byłam szczęśliwa, a świat wokół mnie nie walił się na mnie. Chronił mnie przed wszystkim, jednak.. czegoś w tym wszystkim brakowało. Miłości? Potrzebowałam kogoś kto pokocha mnie jak... kobietę. A nie jak młodszą siostrę. I czy chciałabym tego, czy nie to potrzebny był mi facet, który mnie pokocha i będę dla niego całym światem.. A w sumie to chciałam tego, aby taki ktoś pojawił się w moim życiu. Uśmiechając się spojrzałam na Aleksa, który również patrzył na mnie. Czyżbym miała osobę, dla której będę całym światem, właśnie obok?

~~~~

Sama nie wiem, jak to się stało, że nie usiadłam w autobusie z Rybcią, a z Saszką. Albo.. wiem! Usiadłam sama i czekałam na Kiełba, kiedy on wszedł do autobusu z Aleksem machnęłam do niego ręką, a on tylko się uśmiechnął i wypchnął w moją stronę Bułgara, a sam zajął miejsce na drugim końcu pojazdu. A ja tak bardzo chciałam przytulić się do kogoś. Czekała mnie przecież rozmowa z trenerem. Wiedziałam, że musiał wiedzieć. I choć rozmowa po raz kolejny nie będzie należała do najmilszych muszę wziąć się w garść. Najwyższy czas! Nie mogę więcej płakać, nie mogę. Ten człowiek przecież nie zasługuje na jakiekolwiek uczucia, nawet nienawiści. On musi przestać dla mnie istnieć. Bo nie potrafię go nawet nazwać człowiekiem, który nazywał się moim ojcem. Jest dla mnie nikim i niech tak zostanie.
-O czym tak myślisz?-zapytał mój towarzysz.
-O życiu.-odparłam.-Wszystko wokół mnie zbyt szybko się dzieje.
-Nigdy nie miałaś wokół siebie tylu ludzi i nie spełniałaś marzeń?
-Musiałam żyć teraźniejszością, tym, co dzieję się w tej chwili, a nie marzyć o czymś, co mogło by się zdarzyć. I choć bardzo chciałam grać w piłkę nożną wiedziałam, ze w sytuacji, w której jestem nie dam rady się wybić. Miałam wiele ludzi wokół siebie, nawet nie wiesz jak wielu.-uśmiechnęłam się delikatnie.-9 lat spędziłam w Domu Dziecka, w pokoju z trzema młodszymi dziewczynami. Co rusz prawie jedne dzieciaki odchodziły, a inne dochodziły. Poznałam tak wielu ludzi, że większości z nich to już nawet nie pamiętam.
-A co z twoimi rodzicami?-zapytał.-Jeśli nie chcesz, to nie mów. Po prostu powiedziałaś, że nie jesteś sierotą, ale osoba, która była twoim ojcem mogła by dla Ciebie umrzeć.
-W dużym skrócie? Matka zdradzała ojca z jego własnym bratem. Ojciec się dowiedział i ... -westchnęłam.-Ją pobił ze skutkiem śmiertelnym, a mnie...
Zamrugałam oczami i spojrzałam w panoramę za szybą. Przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło szepcząc, że teraz już nic mi się nie stanie, bo mam jego. Tak bardzo chciałam, by był zawsze. Czułam, że będzie dla mnie kimś ważnym. Byle nie przyjacielem..

~~~

Leżałam ze słuchawkami w uszach słuchając jakieś piosenki i wpatrywałam się w sufit. Było już dawno po ciszy nocnej. Wszyscy spali, tylko nie ja. Zbyt wiele rozmów o przeszłości dziś miałam. Wreszcie mam to za sobą. Spojrzałam na Olivię, z którą dzieliłam pokój. Byłam pewna, że śpi, dlatego cicho wstałam z łóżka, chwyciłam bluzę i cicho skierowałam się w stronę drzwi wyjściowych.
-Gdzie idziesz?-usłyszałam jej szept.
-Przewietrzyć się, śpij.-mruknęłam i nacisnęłam na klamkę.-Niedługo wrócę.
-Co się dzieje?-usiadła na brzegu łóżka.-Jesteś jakaś przygaszona od treningu. 
-Nic się nie dzieje. Śpij.
Wymknęłam się z pokoju i starając się nie narobić hałasu opuściłam ośrodek. Rozejrzałam się wokół i ujrzałam postać pod drzewem. Powoli skierowałam się w jej kierunku. Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że to Kamiński. 
-Ugh.. to ty?-mruknęłam.
-Jak widać.-odparł.-Usiądziesz?
-Nie wiem, czy mam ochotę.-stwierdziłam wzruszając ramionami, ale mimo wszystko usiadłam obok piłkarza.
-Też nie możesz spać?
-Wiesz, właśnie lunatykuję.-warknęłam.
-Co ty tu właściwie robisz?
-Siedzę. sam mi to zaproponowałeś.-odparłam.
-Nie nadajesz się na piłkarkę. Nie potrafisz grać, nie trenowałaś. Granie na orlikach to jedno, a treningi, mecze to co innego. Nie podołasz. Szybciej stąd wylecisz, niż pokażesz światu, że jesteś coś warta. 
-Warta to rzeka, a albo pierwszoligowy klub, Warta Poznań. Chyba tam twoje miejsce, nie sądzisz?
-Nie bądź taka mądra. Ty nawet do czwartej ligi, albo okręgówki się nie nadajesz. Gdyby Eryka Cię nie sfaulowała, to byś mogła sobie nadal marzyć o karierze piłkarki, której i tak nie osiągniesz. 
-Gdyby twoi rodzice Cię nie urodzili to świat byłby piękniejszy.-warknęłam.-Nienawidzę takich ludzi, jak ty.
-Wolisz swojego ojca, który zabił Ci mamuśkę?-zaśmiał się ironicznie. Nim się obejrzał przywaliłam mu w twarz.
-Wolę obić twoją twarz, żebyś nie mógł się tak śmiać.-oznajmiłam, gdy trzymał się już za policzek.-Dobranoc.
Wstałam z trawy i ruszyłam w stronę ośrodka. Gdy znajdowałam się parę metrów od drzwi, te się otworzyły. Za nich wyłoniła się postać trenera Rumaka.
-Matyjasik?-spojrzał na mnie zdziwiony.-O i Kamiński. Co wy tu robicie?
-Byłam się przewietrzyć.-oznajmiłam.-Nie mogłam usnąć, zawsze tak mam w nowym miejscu. A co robi tu osobnik, o którym trener wspomniał to nie wiem.
-Do pokojów, oboje. Porozmawiamy rano. Zwłaszcza my Kamiński.-rzucił w stronę Marcina.-Dobranoc panno Matyjasik.
Westchnęłam i ruszyłam w stronę swego pokoju. Olivia już spała, dlatego ściągnęłam tylko bluzę i zakopałam się pod kołdrą. Jutro... a właściwie to dziś zapowiada się całkiem ciekawie..

~~~~

Śniadanie i na trening. Nie mam nawet czasu, żeby porozmawiać z najlepszym przyjacielem. Biegam razem ze wszystkimi, kiedy woła mnie do siebie trener. Widzę jak Rybcia wpatruje się we mnie, a ja wzruszam ramionami i podbiegam do trenera Rumaka.
-Co robiłaś w nocy poza ośrodkiem?
-Mówiłam już, że nie mogłam spać i wyszłam się przewietrzyć.-oznajmiłam.
-A Kamiński?
-Dosiadłam się do niego na chwilę, nie pytałam, dlaczego również nie śpi. Porozmawialiśmy, nie skończyło się to dobrze, ale to sprawa między mną, a nim. Ja na boisko nienawiści nie przenoszę, także jeśli chodzi o mnie, to nie ma się pan czego obawiać.-uśmiechnęłam się.-Przepraszam, wiem, że nie powinnam wychodzić z ośrodka, to już się więcej nie powtórzy.
-No dobrze, wracaj do ćwiczeń.-odpowiedział, a mnie już nie było. Ruszyłam do reszty. Zajęłam miejsce obok Olivii.
-Co jest?-zapytałam widząc, że patrzy się na mnie tak, jak parę chwil wcześniej Kiełb.
-Co przeskrobałaś? Trener Rumak nigdy nie woła do siebie w trakcie treningu.
-Złapał mnie na dworze. I miałam wyjaśnić, co tam robiłam... A może w sumie chciał, abym wyjaśniała, bo dziwnym trafem był tam Marcin. No i trochę sobie z Kamińskim pogadałam.. Chyba nadal jego duma nie pozwala mu przywyknąć do tego, że ma kolejną dziewczynę w drużynie.
-Myślałam, że z tego wyrósł.. Mi dał spokój już dawno.
-Nie jestem nic warta, nie nadaję się do okręgówki, a nawet czwartej ligi. Zapomniał o lidze amatorskiej.-zaśmiałam się cicho.
-Nie przejmuj się nim,
-Nie przejmuję. On jeden nie sprawi, że zrezygnuję.-uśmiechnęłam się i spojrzałam na Toneva. Dlaczego miałabym rezygnować, skoro mam tutaj ludzi, dzięki którym mój świat może się zmienić na lepsze? Jeden Kamiński świata nie zmieni świata na gorsze. Gdyby był kimś innym, to może by zmienił, ale.. ale to tylko piłkarz. Myślący, że jest najlepszy na świecie. Uśmiecham się ponownie patrząc na Aleksa. Chyba chciałabym, aby to on zmienił mój świat... Na lepsze.

~~~~

Siedzę pod drzewem, gdzie jeszcze dzisiejszej nocy rozmawiałam z Kamińskim. Zegar w moim telefonie wskazuje 21:12, jeszcze ponad godzina do ciszy nocnej. Przymykając oczy zastanawiam się, czy mogłabym być kiedyś szczęśliwa u boku jakiegoś mężczyzny nie bojąc się, że kiedyś postąpi jak mąż mojej mamy. Zawsze słyszałam, że nie wszystkich można mierzyć jedną miarą. I jeśli miałabym słuchać tego twierdzenia, to może kiedyś znajdzie się ktoś, kto sprawi, że będę szczęśliwa obok niego. Zwłaszcza, że potrzebuję faceta. 
-Cześć Mirell.-usłyszałam przy uchu. Po akcencie poznałam, że to Aleks. Położyłam głowie na jego ramieniu czując, że obok mnie siada.-Czemu siedzisz sama?
-Myślę.
-Strasznie dużo myślisz.-mruczy.-Nie lepiej spędzić ten czas z kimś?
-Na przykład z kim miałabym spędzać wolny czas?
-Chociażby ze mną.-mówi, a ja czuję jego oddech na swoim czole. Otwieram powieki i wpatruje się w jego oczy, szukając w nich odpowiedzi na pytanie do czego zmierza ta rozmowa. Zanim ją jednak otrzymuje Bułgar delikatnie muska swoimi ustami moje. Zaskoczona nie wiem, co robić, a on zaczyna mnie coraz namiętniej całować. Poddaję się temu. Mam wrażenie, że wszystko dzieję się za szybko. Ale przecież... mi to wcale nie przeszkadza. Niech ta chwila trwa, trwa i trwa. Chcę czuć jego usta na swoich. I przecież chyba nie muszę mówić, jak cholernie podoba mi się to, że jest tak blisko?

____________________

Środek tygodnia, a ja dodaję rozdział - niesamowite! 

Opinię zostawiam wam ;)

Może do następnego weekendu, pozdrawiam.

sobota, 15 września 2012

~Trzeci



Już następnego dnia rano czekało mnie podpisanie kontraktu. Później udałam się na boisko, bo i tak musiałam czekać za Rybcią. Usiadłam sobie na murawie. Przymknęłam oczy. Jako mała dziewczynka marzyłam o wielu rzeczach. Gdy miałam rodzinny dom chciałam mieć młodsze rodzeństwo lub psa. Później marzyłam, by moja mama po mnie wróciła, jak i o tym, by kiedyś grać w klubie w piłkę nożną. Zaśmiałam się sama do siebie. W Domu Dziecka można powiedzieć, że miałam pełno rodzeństwa, bo zdarzało mi się siedzieć na świetlicy z jakimś małym dzieciaczkiem na kolanach i czytać mu bajkę, albo z nim rysować. Psa nie mogliśmy tam mieć, bo to za dużo wydatków - taki był argument naszych opiekunów, choć prawda była taka, że taki pies przywiązał by się do jednej osoby, a pozostałe były by zazdrosne i chciały mieć swoje zwierzęta. Mojej mamy nie ma, a ja zaczynam grać w piłkę nożną w Lechu. Z dwóch okresów, gdzie miałam po dwa marzenia. I z każdego spełniło się to jedno, jedyne. 
-Uważaj!-usłyszałam. Otworzyłam oczy i w ostatnim momencie złapałam piłkę. 
-Cześć Mirell.-wyszczerzył się do mnie Kędziora.
-Cześć, cześć. Uważaj gdzie kopiesz piłkę.-zaśmiałam się i rzuciłam w niego.
-Przynajmniej się..
-Kędziora wracaj do ćwiczeń.-zawołał trener Rumak.
-Pogadamy później Kędzi.-uśmiechnęłam się do piłkarza.
Znów przymknęłam oczy. Wiatr rozwiewał moje włosy, których rano nie upięłam, jednak mi to wcale nie przeszkadzało. Zastanawiałam się jak to będzie teraz. Przerażało mnie trochę to, co miało się wokół mnie dziać.  Olivię kibice przyjęli dobrze, ale czy ze mną też tak będzie? Ona już grała w klubie, a ja? Ja przyszłam tu z boiska. Nie miałam ze sobą argumentów na to, że będę dobrze grać. 
-Przepraszam, ale muszę Ci przeszkodzić na parę minut.-usłyszałam i otworzyłam oczy. Obok mnie stał kamerzysta i jeszcze jeden facet.-Musisz udzielić nam wywiadu.
-Pod warunkiem, że nie będę musiała wstawać.-oznajmiłam pokazując kule leżące obok mnie.
-Jasne.-odparł.-Włącz kamerę... 
-Już....
-Dla wszystkich kibiców jesteś wielką niewiadomą. Nikt o tobie nie słyszał, jak to się stało, że grając taką piłkę, jak zaprezentowałaś wśród tych trzech dni przez tyle lat nikt nie usłyszał o Mirelli Matyjasik?
-Dobrze się ukrywałam, jak widać. Grywałam z przyjaciółmi na orlikach tutaj, w Poznaniu. Głównie wieczorami, może dlatego tak długo świat o mnie nie słyszał. Teraz spróbuje pokazać się z dobrej strony, chociaż przy Olivii Kwiatkowskiej będzie to naprawdę trudne.
-Rzucamy Cię na głęboką wodę, nie boisz się?
-Chyba umiem pływać, a jeśli nie, to zawsze znajdzie się ktoś, kto mnie uratuje. Wiem, jakie cele stawiane są przez zarząd, wiem, czego żądają kibice. Będę starała dać z siebie więcej niż sto procent, jeśli tylko dostanę szansę gry w meczu.
-Kontuzja kostki nie zakłóci Ci przygotować?
-Naciągnęłam tylko parę ścięgien, za parę dni będę już mogła spokojnie zacząć trenować. W pierwszej chwili myślałam, że to coś poważniejszego, jednak na szczęście nie.
-Życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
-Dzięki.
Uśmiechnęłam się. Kamerzysta skierował kamerę na piłkarzy, a ja spojrzałam w stronę moich kolegów z drużyny. Spędzę teraz z nimi bardzo dużo, a większości osobiście nie znam. Nawet nie było kiedy porozmawiać. Skupiałam się na grze, a wczoraj, kiedy mogłam już z nimi porozmawiać musiałam spędzić wieczór w szpitalu, a to nie należy do moich ulubionych form spędzania czasu. Nie minęła chwila, a usłyszałam rozmowy obok siebie. 
-Mirelloooo!-zawołał nad moją głową Kiełb.-Wstawaj, oficjalnie Cię muszę przedstawić.
Pokręciłam z politowaniem głową, podałam mu kulę i chwytając się wystawionej w moim kierunku ręki Kędziory wstałam.
-A więc to moja współlokatorka, najlepsza przyjaciółka, a zarazem nasza nowa pomocniczka Mirella Matyjasik. Nienawidzi, gdy mówi się na nią Mila, to tak w roli ścisłości, jakby ktoś chciał ją kiedyś zdenerwować. I radzę jej nigdy, ale to nigdy nie skrzywdzić, bo będzie ten ktoś miał do czynienia ze mną.-oznajmił dumnie.
-No to chyba już wiecie, co powinniście wiedzieć.-oznajmiłam zabierając swoje kule.-Miło mi poznać.
-Mnie już zna, mnie już zna.-zaczął świrować Tomek, Zaśmiałam się.
-Poznanie Ciebie to był błąd.-stwierdziłam trzymając dwie kule w jednej ręce i czochrając go po włosach.-Z resztą nie znam tylko Ciebie, więc nie rozumiem twojej radości Kędzi.
-To moja przyjaciółka.-objął mnie Jacek.-Ja ją poznałem pierwszy...
Pokręciłam głową po raz kolejny. Czułam się trochę dziwnie. Przez trzy dni zamieniłam parę słów z Kędzim, czy z Saszką. Teraz wszystko miało się dopiero zacząć. 
-Chyba nie chcesz im opowiadać całej historii naszej dwu letniej przyjaźni?-zapytałam spokojnie.-To nie miejsce i czas na to, by roztrząsać to, co było.
-Czyli coś jest na rzeczy w tym, co mówiła Eryka?-zapytał Marcin Kamiński.
-Sądzę, że nie powinno Cię to w tej chwili obchodzić.-mruknęłam.-Nie znam was na tyle, by móc od razu wyjawić wam tajemnice, o których nie wie nikt.
-Poza Kiełbem.-oznajmił ze złością.
-Kamyk daj spokój.-odezwał się Kotorowski.-Ja wiem! Ja Cię już widziałem kiedyś... czekaj...
-21 lipca 2010?-podrzuciłam mu datę.
-Tak.-pokiwał głową.-Czyli jeszcze moją pamięcią wszystko dobrze.
-Tylko z pamięcią. -zaśmiał się Murawski.-Chyba Cię nie przestraszyliśmy, co Mirella?
-Gorzej, niż ja miałam z wami, Mila nie będzie miała.-zaśmiała się Olivia. Spojrzałam na nią.-Przepraszam. Miałam przyjaciółkę w Niemczech i pozwalała mi na siebie tak mówić.
-Spoko.-odparłam.-Czemu nie bedę miała gorzej, niż ty?
Nie odpowiedziała, ale zmieszane twarze piłkarzy, którzy grali w Poznaniu również w poprzednim sezonie powiedziały mi, że na pewno nie było jej łatwo.
-Jakby to ująć delikatnie... och, tego nie idzie ując delikatnie.-westchnęła.-Gdyby nie Artiom Rudnev, Semir Stilić i Kamil Drygas, to dziś by mnie tu nie było.
Spojrzałam na nich po raz kolejny. Nie wyglądali na strasznych. Wydawali się... normalni. Jakby nie mieli nic przeciwko temu, że tu jestem. 
-Czyli rozumiem męska duma nie chciała kobiety w szatni?-zapytałam. Odpowiedziała mi cisza.-Dobra, cisza to odpowiedź. Livia.. bo mogę na Ciebie tak mówić?
-Jeśli Ci się tak podoba, to możesz.
-A więc Livia, od dziś masz tutaj mnie.-oznajmiłam.-I mam nadzieję, że nie będę miała tu z tobą źlę?
-Spokojnie.-uśmiechnęła się.-Już Cię lubię. I cieszę się, że wreszcie będę miała z kim pogadać na wyjazdach, zgrupowaniach... Uwierz, że życie z nimi nie jest takie fajne, jak się wydaję.
-No wiesz...-zawołali razem, a ona machnęła ręką.
-Teraz już jest okej i zapomniała o początku w ich wykonaniu.-oznajmiła.-No dobra panownie, zbieramy się, bo Mirell będzie miała jeszcze masę czasu, aby was poznać. A wiecie, niedługo będą korki na drogach, a ja liczę, że ktoś mnie podrzuci.
Zaśmiali się. Nie czekając na nich ruszyłam o kulach w stronę stadionu. Dogonił mnie Tonev, który chwycił mnie i nim się obejrzałam trzymał mnie w swoich ramionach, a ja nie wiedziałam, co zrobić z dwoma kawałkami metalu i plastkiku.
-Ei Saszka!-krzyknęłam mu prosto do ucha.-Co ty wyprawiasz?
-Podnoszę Ciężary.-zaśmiał się.-A tak serio, to trochę się kaleczysz idąc o kulach, więc Cię poniosę.
Nie protestowałam, sama nie wiem dlaczego. Piłkarze się śmiali. Spojrzałam na Kamińskiego. Patrzył na mnie badawczym wzorkiem, a kiedy zdał sobie sprawę, że również go obserwuję westchnął i zaczął coś mówić do Możdżenia, który szedł obok niego. Coś czuję, że się nie polubiliśmy i wątpię, aby miało się to zmienić.

~~~~

 Siedzę na balkonie w mieszkaniu Rybci. On rozmawia z kimś przez telefon. Wpatruję się w zachodzące słońce. Wspomnienia wracają. 9 lat, a ja nadal pamiętam. Ojca, który krzyczał na mamę, to, jak ją bił. Nie chcę do tego wracać. Ludzie chcą jednak zbyt wiele wiedzieć. Nie mając pojęcia sprawiają innym przykrość. Powodują, że wracają najgorsze chwile życia, o których nie chcę się pamiętać, a tym bardziej wspominać. 
-Co się dzieje?-zapytał Jacek podając mi swoją bluzę.-To przez Marcina?
-Dobrze wiesz, że tak.-westchnęłam zakładając na siebie podaną mi przez niego rzecz i wskazując miejsce obok siebie.
-Mirell...-szepnął siadając obok mnie. Przytuliłam się do niego.-Porozmawiam z nim i poproszę, żeby dał spokój. Nie chcę, żebyś była smutna.
-Nie jestem. Po prostu.. czasem zastanawiam się co by było, gdyby moje życie potoczyło się inaczej...-westchnęłam.
-Nie miałabyś mnie.-zaśmiał się całując mnie w czoło.-Zapomnij o przeszłości, spełniaj swoje marzenia.
-Chyba Ci nawet nie podziękowałam za wysłanie mojego zgłoszenia. 
-Widziałem, że biłaś się z myślami, czy to zrobić, czy nie. Podjąłem decyzję za Ciebie, abyś nie żałowała, że nie próbowałaś.-oznajmił-I cieszę się, że mi się udało. Nadszedł czas. byś wreszcie zajęła się swoim życiem i robiła to, co chcesz.
-Mówiłam Ci już to, ale jesteś moim aniołem zesłanym z nieba?
Zaśmiał się. Słyszał to wiele razy, jednak ja często to powtarzałam. Zwłaszcza wtedy, kiedy zbierało mi się na wspomnienia. Przeszłość nie była taka, jaką miały dzieci mające kochające rodziny. Nie poddawałam się jednak nigdy. Czasem jednak strach paraliżował mnie i bałam się działać.... Teraz muszę zapomnieć o strachu. Mam przecież Rybcię. I nic nie stanie mi na drodze, by spełniać swoje marzenia. Nic, ani też nikt.

~~~~


-Aleks? Co tu robisz o tej porze?-zapytałam gdy otworzyłam drzwi i ujrzałam za nimi Bułgara.-\
-Tak, to ja.-uśmiechnął się.
-Jacek jeszcze śpi.-odparłam.-Obudzić go?
-Ale ja do Ciebie.-zaśmiał się.-Dasz się porwać na spacer?
-Przecież jest dopiero ósma.-podrpałam się po głowie.-A ja jestem jeszcze w piżamie, dopiero wstałam.
-Ja poczekam.-oznajmił.-Proszę...
-No dobrze, wejdź.
Wpuściłam go do środka i zamknęłam drzwi, a on skierował się do salonu. Mruknęłam jeszcze, że jakby chciał, to może się napić soku. Znalazłam ubiór w szafie i ruszyłam do łazienki. Uszykowanie nie zabrało mi wiele czasu. Chwyciłam jeszcze kule, które stały obok szafki.
-Możemy iść.-oznajmiłam.-Tylko mam nadzieję, że nie będziemy szli daleko.
Pokręcił przecząco głową, więc zabrałam jeszcze bluzę i klucze i mogliśmy iść. Zdziwiła mnie tak wczesna obecność Toneva pod drzwiami mieszkania Kiełba. Choć mieszkam z Rybcią już jakiś czas tylko raz, albo dwa odwiedził nasz Kędziora i bodajże Kuba Wilk był, gdy mnie nie było. A dziś Aleksandar, który przyszedł do mnie. Pokręciłam głową i zeszłam z kolejnych schodów. Czekał na mnie przy otwartych drzwiach. Uśmiechnęłam się i wyszłam na dwór. Czy dzień, który dobrze się zaczyna tak samo się skończy?
_____________

Tak, jak obiecałam, tak dodaję.  Kolejny już niestety nie wiem kiedy, za tydzień weekend mam zajęty, a czwarty jeszcze nie napisany.  Muszę się za niego zabrać, ale w sumie, to nie bardzo mam kiedy, bo jakbym mogła, to zwyczajnie nie wiem, co pisać. 

Najpóźniej w ostatni weekend września postaram się dodać kolejny.