Już następnego dnia rano czekało mnie podpisanie kontraktu. Później udałam się na boisko, bo i tak musiałam czekać za Rybcią. Usiadłam sobie na murawie. Przymknęłam oczy. Jako mała dziewczynka marzyłam o wielu rzeczach. Gdy miałam rodzinny dom chciałam mieć młodsze rodzeństwo lub psa. Później marzyłam, by moja mama po mnie wróciła, jak i o tym, by kiedyś grać w klubie w piłkę nożną. Zaśmiałam się sama do siebie. W Domu Dziecka można powiedzieć, że miałam pełno rodzeństwa, bo zdarzało mi się siedzieć na świetlicy z jakimś małym dzieciaczkiem na kolanach i czytać mu bajkę, albo z nim rysować. Psa nie mogliśmy tam mieć, bo to za dużo wydatków - taki był argument naszych opiekunów, choć prawda była taka, że taki pies przywiązał by się do jednej osoby, a pozostałe były by zazdrosne i chciały mieć swoje zwierzęta. Mojej mamy nie ma, a ja zaczynam grać w piłkę nożną w Lechu. Z dwóch okresów, gdzie miałam po dwa marzenia. I z każdego spełniło się to jedno, jedyne.
-Uważaj!-usłyszałam. Otworzyłam oczy i w ostatnim momencie złapałam piłkę.
-Cześć Mirell.-wyszczerzył się do mnie Kędziora.
-Cześć, cześć. Uważaj gdzie kopiesz piłkę.-zaśmiałam się i rzuciłam w niego.
-Przynajmniej się..
-Kędziora wracaj do ćwiczeń.-zawołał trener Rumak.
-Pogadamy później Kędzi.-uśmiechnęłam się do piłkarza.
Znów przymknęłam oczy. Wiatr rozwiewał moje włosy, których rano nie upięłam, jednak mi to wcale nie przeszkadzało. Zastanawiałam się jak to będzie teraz. Przerażało mnie trochę to, co miało się wokół mnie dziać. Olivię kibice przyjęli dobrze, ale czy ze mną też tak będzie? Ona już grała w klubie, a ja? Ja przyszłam tu z boiska. Nie miałam ze sobą argumentów na to, że będę dobrze grać.
-Przepraszam, ale muszę Ci przeszkodzić na parę minut.-usłyszałam i otworzyłam oczy. Obok mnie stał kamerzysta i jeszcze jeden facet.-Musisz udzielić nam wywiadu.
-Pod warunkiem, że nie będę musiała wstawać.-oznajmiłam pokazując kule leżące obok mnie.
-Jasne.-odparł.-Włącz kamerę...
-Już....
-Dla wszystkich kibiców jesteś wielką niewiadomą. Nikt o tobie nie słyszał, jak to się stało, że grając taką piłkę, jak zaprezentowałaś wśród tych trzech dni przez tyle lat nikt nie usłyszał o Mirelli Matyjasik?
-Dobrze się ukrywałam, jak widać. Grywałam z przyjaciółmi na orlikach tutaj, w Poznaniu. Głównie wieczorami, może dlatego tak długo świat o mnie nie słyszał. Teraz spróbuje pokazać się z dobrej strony, chociaż przy Olivii Kwiatkowskiej będzie to naprawdę trudne.
-Rzucamy Cię na głęboką wodę, nie boisz się?
-Chyba umiem pływać, a jeśli nie, to zawsze znajdzie się ktoś, kto mnie uratuje. Wiem, jakie cele stawiane są przez zarząd, wiem, czego żądają kibice. Będę starała dać z siebie więcej niż sto procent, jeśli tylko dostanę szansę gry w meczu.
-Kontuzja kostki nie zakłóci Ci przygotować?
-Naciągnęłam tylko parę ścięgien, za parę dni będę już mogła spokojnie zacząć trenować. W pierwszej chwili myślałam, że to coś poważniejszego, jednak na szczęście nie.
-Życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
-Dzięki.
Uśmiechnęłam się. Kamerzysta skierował kamerę na piłkarzy, a ja spojrzałam w stronę moich kolegów z drużyny. Spędzę teraz z nimi bardzo dużo, a większości osobiście nie znam. Nawet nie było kiedy porozmawiać. Skupiałam się na grze, a wczoraj, kiedy mogłam już z nimi porozmawiać musiałam spędzić wieczór w szpitalu, a to nie należy do moich ulubionych form spędzania czasu. Nie minęła chwila, a usłyszałam rozmowy obok siebie.
-Mirelloooo!-zawołał nad moją głową Kiełb.-Wstawaj, oficjalnie Cię muszę przedstawić.
Pokręciłam z politowaniem głową, podałam mu kulę i chwytając się wystawionej w moim kierunku ręki Kędziory wstałam.
-A więc to moja współlokatorka, najlepsza przyjaciółka, a zarazem nasza nowa pomocniczka Mirella Matyjasik. Nienawidzi, gdy mówi się na nią Mila, to tak w roli ścisłości, jakby ktoś chciał ją kiedyś zdenerwować. I radzę jej nigdy, ale to nigdy nie skrzywdzić, bo będzie ten ktoś miał do czynienia ze mną.-oznajmił dumnie.
-No to chyba już wiecie, co powinniście wiedzieć.-oznajmiłam zabierając swoje kule.-Miło mi poznać.
-Mnie już zna, mnie już zna.-zaczął świrować Tomek, Zaśmiałam się.
-Poznanie Ciebie to był błąd.-stwierdziłam trzymając dwie kule w jednej ręce i czochrając go po włosach.-Z resztą nie znam tylko Ciebie, więc nie rozumiem twojej radości Kędzi.
-To moja przyjaciółka.-objął mnie Jacek.-Ja ją poznałem pierwszy...
Pokręciłam głową po raz kolejny. Czułam się trochę dziwnie. Przez trzy dni zamieniłam parę słów z Kędzim, czy z Saszką. Teraz wszystko miało się dopiero zacząć.
-Chyba nie chcesz im opowiadać całej historii naszej dwu letniej przyjaźni?-zapytałam spokojnie.-To nie miejsce i czas na to, by roztrząsać to, co było.
-Czyli coś jest na rzeczy w tym, co mówiła Eryka?-zapytał Marcin Kamiński.
-Sądzę, że nie powinno Cię to w tej chwili obchodzić.-mruknęłam.-Nie znam was na tyle, by móc od razu wyjawić wam tajemnice, o których nie wie nikt.
-Poza Kiełbem.-oznajmił ze złością.
-Kamyk daj spokój.-odezwał się Kotorowski.-Ja wiem! Ja Cię już widziałem kiedyś... czekaj...
-21 lipca 2010?-podrzuciłam mu datę.
-Tak.-pokiwał głową.-Czyli jeszcze moją pamięcią wszystko dobrze.
-Tylko z pamięcią. -zaśmiał się Murawski.-Chyba Cię nie przestraszyliśmy, co Mirella?
-Gorzej, niż ja miałam z wami, Mila nie będzie miała.-zaśmiała się Olivia. Spojrzałam na nią.-Przepraszam. Miałam przyjaciółkę w Niemczech i pozwalała mi na siebie tak mówić.
-Spoko.-odparłam.-Czemu nie bedę miała gorzej, niż ty?
Nie odpowiedziała, ale zmieszane twarze piłkarzy, którzy grali w Poznaniu również w poprzednim sezonie powiedziały mi, że na pewno nie było jej łatwo.
-Jakby to ująć delikatnie... och, tego nie idzie ując delikatnie.-westchnęła.-Gdyby nie Artiom Rudnev, Semir Stilić i Kamil Drygas, to dziś by mnie tu nie było.
Spojrzałam na nich po raz kolejny. Nie wyglądali na strasznych. Wydawali się... normalni. Jakby nie mieli nic przeciwko temu, że tu jestem.
-Czyli rozumiem męska duma nie chciała kobiety w szatni?-zapytałam. Odpowiedziała mi cisza.-Dobra, cisza to odpowiedź. Livia.. bo mogę na Ciebie tak mówić?
-Jeśli Ci się tak podoba, to możesz.
-A więc Livia, od dziś masz tutaj mnie.-oznajmiłam.-I mam nadzieję, że nie będę miała tu z tobą źlę?
-Spokojnie.-uśmiechnęła się.-Już Cię lubię. I cieszę się, że wreszcie będę miała z kim pogadać na wyjazdach, zgrupowaniach... Uwierz, że życie z nimi nie jest takie fajne, jak się wydaję.
-No wiesz...-zawołali razem, a ona machnęła ręką.
-Teraz już jest okej i zapomniała o początku w ich wykonaniu.-oznajmiła.-No dobra panownie, zbieramy się, bo Mirell będzie miała jeszcze masę czasu, aby was poznać. A wiecie, niedługo będą korki na drogach, a ja liczę, że ktoś mnie podrzuci.
Zaśmiali się. Nie czekając na nich ruszyłam o kulach w stronę stadionu. Dogonił mnie Tonev, który chwycił mnie i nim się obejrzałam trzymał mnie w swoich ramionach, a ja nie wiedziałam, co zrobić z dwoma kawałkami metalu i plastkiku.
-Ei Saszka!-krzyknęłam mu prosto do ucha.-Co ty wyprawiasz?
-Podnoszę Ciężary.-zaśmiał się.-A tak serio, to trochę się kaleczysz idąc o kulach, więc Cię poniosę.
Nie protestowałam, sama nie wiem dlaczego. Piłkarze się śmiali. Spojrzałam na Kamińskiego. Patrzył na mnie badawczym wzorkiem, a kiedy zdał sobie sprawę, że również go obserwuję westchnął i zaczął coś mówić do Możdżenia, który szedł obok niego. Coś czuję, że się nie polubiliśmy i wątpię, aby miało się to zmienić.
~~~~
-Aleks? Co tu robisz o tej porze?-zapytałam gdy otworzyłam drzwi i ujrzałam za nimi Bułgara.-\
-Tak, to ja.-uśmiechnął się.
-Jacek jeszcze śpi.-odparłam.-Obudzić go?
-Ale ja do Ciebie.-zaśmiał się.-Dasz się porwać na spacer?
-Przecież jest dopiero ósma.-podrpałam się po głowie.-A ja jestem jeszcze w piżamie, dopiero wstałam.
-Ja poczekam.-oznajmił.-Proszę...
-No dobrze, wejdź.
Wpuściłam go do środka i zamknęłam drzwi, a on skierował się do salonu. Mruknęłam jeszcze, że jakby chciał, to może się napić soku. Znalazłam ubiór w szafie i ruszyłam do łazienki. Uszykowanie nie zabrało mi wiele czasu. Chwyciłam jeszcze kule, które stały obok szafki.
-Możemy iść.-oznajmiłam.-Tylko mam nadzieję, że nie będziemy szli daleko.
Pokręcił przecząco głową, więc zabrałam jeszcze bluzę i klucze i mogliśmy iść. Zdziwiła mnie tak wczesna obecność Toneva pod drzwiami mieszkania Kiełba. Choć mieszkam z Rybcią już jakiś czas tylko raz, albo dwa odwiedził nasz Kędziora i bodajże Kuba Wilk był, gdy mnie nie było. A dziś Aleksandar, który przyszedł do mnie. Pokręciłam głową i zeszłam z kolejnych schodów. Czekał na mnie przy otwartych drzwiach. Uśmiechnęłam się i wyszłam na dwór. Czy dzień, który dobrze się zaczyna tak samo się skończy?
_____________
Tak, jak obiecałam, tak dodaję. Kolejny już niestety nie wiem kiedy, za tydzień weekend mam zajęty, a czwarty jeszcze nie napisany. Muszę się za niego zabrać, ale w sumie, to nie bardzo mam kiedy, bo jakbym mogła, to zwyczajnie nie wiem, co pisać.
Najpóźniej w ostatni weekend września postaram się dodać kolejny.
-Mirelloooo!-zawołał nad moją głową Kiełb.-Wstawaj, oficjalnie Cię muszę przedstawić.
Pokręciłam z politowaniem głową, podałam mu kulę i chwytając się wystawionej w moim kierunku ręki Kędziory wstałam.
-A więc to moja współlokatorka, najlepsza przyjaciółka, a zarazem nasza nowa pomocniczka Mirella Matyjasik. Nienawidzi, gdy mówi się na nią Mila, to tak w roli ścisłości, jakby ktoś chciał ją kiedyś zdenerwować. I radzę jej nigdy, ale to nigdy nie skrzywdzić, bo będzie ten ktoś miał do czynienia ze mną.-oznajmił dumnie.
-No to chyba już wiecie, co powinniście wiedzieć.-oznajmiłam zabierając swoje kule.-Miło mi poznać.
-Mnie już zna, mnie już zna.-zaczął świrować Tomek, Zaśmiałam się.
-Poznanie Ciebie to był błąd.-stwierdziłam trzymając dwie kule w jednej ręce i czochrając go po włosach.-Z resztą nie znam tylko Ciebie, więc nie rozumiem twojej radości Kędzi.
-To moja przyjaciółka.-objął mnie Jacek.-Ja ją poznałem pierwszy...
Pokręciłam głową po raz kolejny. Czułam się trochę dziwnie. Przez trzy dni zamieniłam parę słów z Kędzim, czy z Saszką. Teraz wszystko miało się dopiero zacząć.
-Chyba nie chcesz im opowiadać całej historii naszej dwu letniej przyjaźni?-zapytałam spokojnie.-To nie miejsce i czas na to, by roztrząsać to, co było.
-Czyli coś jest na rzeczy w tym, co mówiła Eryka?-zapytał Marcin Kamiński.
-Sądzę, że nie powinno Cię to w tej chwili obchodzić.-mruknęłam.-Nie znam was na tyle, by móc od razu wyjawić wam tajemnice, o których nie wie nikt.
-Poza Kiełbem.-oznajmił ze złością.
-Kamyk daj spokój.-odezwał się Kotorowski.-Ja wiem! Ja Cię już widziałem kiedyś... czekaj...
-21 lipca 2010?-podrzuciłam mu datę.
-Tak.-pokiwał głową.-Czyli jeszcze moją pamięcią wszystko dobrze.
-Tylko z pamięcią. -zaśmiał się Murawski.-Chyba Cię nie przestraszyliśmy, co Mirella?
-Gorzej, niż ja miałam z wami, Mila nie będzie miała.-zaśmiała się Olivia. Spojrzałam na nią.-Przepraszam. Miałam przyjaciółkę w Niemczech i pozwalała mi na siebie tak mówić.
-Spoko.-odparłam.-Czemu nie bedę miała gorzej, niż ty?
Nie odpowiedziała, ale zmieszane twarze piłkarzy, którzy grali w Poznaniu również w poprzednim sezonie powiedziały mi, że na pewno nie było jej łatwo.
-Jakby to ująć delikatnie... och, tego nie idzie ując delikatnie.-westchnęła.-Gdyby nie Artiom Rudnev, Semir Stilić i Kamil Drygas, to dziś by mnie tu nie było.
Spojrzałam na nich po raz kolejny. Nie wyglądali na strasznych. Wydawali się... normalni. Jakby nie mieli nic przeciwko temu, że tu jestem.
-Czyli rozumiem męska duma nie chciała kobiety w szatni?-zapytałam. Odpowiedziała mi cisza.-Dobra, cisza to odpowiedź. Livia.. bo mogę na Ciebie tak mówić?
-Jeśli Ci się tak podoba, to możesz.
-A więc Livia, od dziś masz tutaj mnie.-oznajmiłam.-I mam nadzieję, że nie będę miała tu z tobą źlę?
-Spokojnie.-uśmiechnęła się.-Już Cię lubię. I cieszę się, że wreszcie będę miała z kim pogadać na wyjazdach, zgrupowaniach... Uwierz, że życie z nimi nie jest takie fajne, jak się wydaję.
-No wiesz...-zawołali razem, a ona machnęła ręką.
-Teraz już jest okej i zapomniała o początku w ich wykonaniu.-oznajmiła.-No dobra panownie, zbieramy się, bo Mirell będzie miała jeszcze masę czasu, aby was poznać. A wiecie, niedługo będą korki na drogach, a ja liczę, że ktoś mnie podrzuci.
Zaśmiali się. Nie czekając na nich ruszyłam o kulach w stronę stadionu. Dogonił mnie Tonev, który chwycił mnie i nim się obejrzałam trzymał mnie w swoich ramionach, a ja nie wiedziałam, co zrobić z dwoma kawałkami metalu i plastkiku.
-Ei Saszka!-krzyknęłam mu prosto do ucha.-Co ty wyprawiasz?
-Podnoszę Ciężary.-zaśmiał się.-A tak serio, to trochę się kaleczysz idąc o kulach, więc Cię poniosę.
Nie protestowałam, sama nie wiem dlaczego. Piłkarze się śmiali. Spojrzałam na Kamińskiego. Patrzył na mnie badawczym wzorkiem, a kiedy zdał sobie sprawę, że również go obserwuję westchnął i zaczął coś mówić do Możdżenia, który szedł obok niego. Coś czuję, że się nie polubiliśmy i wątpię, aby miało się to zmienić.
~~~~
Siedzę na balkonie w mieszkaniu Rybci. On rozmawia z kimś przez telefon. Wpatruję się w zachodzące słońce. Wspomnienia wracają. 9 lat, a ja nadal pamiętam. Ojca, który krzyczał na mamę, to, jak ją bił. Nie chcę do tego wracać. Ludzie chcą jednak zbyt wiele wiedzieć. Nie mając pojęcia sprawiają innym przykrość. Powodują, że wracają najgorsze chwile życia, o których nie chcę się pamiętać, a tym bardziej wspominać.
-Co się dzieje?-zapytał Jacek podając mi swoją bluzę.-To przez Marcina?
-Dobrze wiesz, że tak.-westchnęłam zakładając na siebie podaną mi przez niego rzecz i wskazując miejsce obok siebie.
-Mirell...-szepnął siadając obok mnie. Przytuliłam się do niego.-Porozmawiam z nim i poproszę, żeby dał spokój. Nie chcę, żebyś była smutna.
-Nie jestem. Po prostu.. czasem zastanawiam się co by było, gdyby moje życie potoczyło się inaczej...-westchnęłam.
-Nie miałabyś mnie.-zaśmiał się całując mnie w czoło.-Zapomnij o przeszłości, spełniaj swoje marzenia.
-Chyba Ci nawet nie podziękowałam za wysłanie mojego zgłoszenia.
-Widziałem, że biłaś się z myślami, czy to zrobić, czy nie. Podjąłem decyzję za Ciebie, abyś nie żałowała, że nie próbowałaś.-oznajmił-I cieszę się, że mi się udało. Nadszedł czas. byś wreszcie zajęła się swoim życiem i robiła to, co chcesz.
-Mówiłam Ci już to, ale jesteś moim aniołem zesłanym z nieba?
Zaśmiał się. Słyszał to wiele razy, jednak ja często to powtarzałam. Zwłaszcza wtedy, kiedy zbierało mi się na wspomnienia. Przeszłość nie była taka, jaką miały dzieci mające kochające rodziny. Nie poddawałam się jednak nigdy. Czasem jednak strach paraliżował mnie i bałam się działać.... Teraz muszę zapomnieć o strachu. Mam przecież Rybcię. I nic nie stanie mi na drodze, by spełniać swoje marzenia. Nic, ani też nikt.
~~~~
-Aleks? Co tu robisz o tej porze?-zapytałam gdy otworzyłam drzwi i ujrzałam za nimi Bułgara.-\
-Tak, to ja.-uśmiechnął się.
-Jacek jeszcze śpi.-odparłam.-Obudzić go?
-Ale ja do Ciebie.-zaśmiał się.-Dasz się porwać na spacer?
-Przecież jest dopiero ósma.-podrpałam się po głowie.-A ja jestem jeszcze w piżamie, dopiero wstałam.
-Ja poczekam.-oznajmił.-Proszę...
-No dobrze, wejdź.
Wpuściłam go do środka i zamknęłam drzwi, a on skierował się do salonu. Mruknęłam jeszcze, że jakby chciał, to może się napić soku. Znalazłam ubiór w szafie i ruszyłam do łazienki. Uszykowanie nie zabrało mi wiele czasu. Chwyciłam jeszcze kule, które stały obok szafki.
-Możemy iść.-oznajmiłam.-Tylko mam nadzieję, że nie będziemy szli daleko.
Pokręcił przecząco głową, więc zabrałam jeszcze bluzę i klucze i mogliśmy iść. Zdziwiła mnie tak wczesna obecność Toneva pod drzwiami mieszkania Kiełba. Choć mieszkam z Rybcią już jakiś czas tylko raz, albo dwa odwiedził nasz Kędziora i bodajże Kuba Wilk był, gdy mnie nie było. A dziś Aleksandar, który przyszedł do mnie. Pokręciłam głową i zeszłam z kolejnych schodów. Czekał na mnie przy otwartych drzwiach. Uśmiechnęłam się i wyszłam na dwór. Czy dzień, który dobrze się zaczyna tak samo się skończy?
_____________
Tak, jak obiecałam, tak dodaję. Kolejny już niestety nie wiem kiedy, za tydzień weekend mam zajęty, a czwarty jeszcze nie napisany. Muszę się za niego zabrać, ale w sumie, to nie bardzo mam kiedy, bo jakbym mogła, to zwyczajnie nie wiem, co pisać.
Najpóźniej w ostatni weekend września postaram się dodać kolejny.
Romans z Aleksem się szykuje? :D Hehe szkoda, że czwórki nie masz, bo chętnie przeczytałabym część kolejną. Ale jakoś się chyba doczekam. I ten Kamień... Co za Marcin. :< Buźka.
OdpowiedzUsuńTonev wkracza do akcji! Tonev wkracza do akcji! Jak mnie to cieszy! Byliby piękną parą, mówię ci! :) Bo tak się domyślam, że to o to mu chodzi, bo w jakim innym przypadku by ją tak z rana niepokoił? No... chyba, że mnie zaskoczysz :)
OdpowiedzUsuńA po Marcinie nietolerancji bym się nie spodziewała. Taki miły się wydaje, ale jak widać... cicha woda, brzegi rwie :P
Och, za tydzień jesteś bardzo w weekend zajęta i ja wiem czym :) haha / poznanska-siesta.
Bułgarzy wymiatają ! :D .Ja też chce z nim na taki spacerek pójść o tak ! :D .Rozdział zajebiaszczy jak zwykle nie rozpisuje się bo idę spać , ale wiedz że czekam na następny ! :D . Pozdrowienia z Trójmiasta MikaxD bądź Wredota
OdpowiedzUsuń