środa, 19 września 2012

~ Czwarty


Minęły cztery dni. Ja mogłam zacząć trening z lekkimi obciążeniami. Poranny trening jeszcze w Poznaniu, ale zaraz po nim jedziemy do Wronek. Obawiam się tego, co mnie czeka. 
-Miiireeeel!-zawołał Kędzi.-Jak dobrze Cię widzieć.
-Mów co zbroiłeś, że się tak cieszysz na mój widok?-zapytałam ze śmiechem. Objęłam go ramieniem i oparłam się na nim.
-Skąd wie...
-Kędziora nie żyjesz!-ze stadionu wybiegł Kuba Wilk.
-Przed czym Cię ratować?-zapytałam cicho.
-Przypadkowo wysypałem wszystko z jego torby na wyjazd. Przy trenerze. A on tam miał słodkości.. i trener się na niego wściekł.-mruknął bojaźliwie. Schował się za mną i trzymał mnie za ramiona.-Mirell ratuj, błagam! 
-Kędziora!-zawołał Kuba ponownie, gdy się zbliżał.-Matyjasik możesz się odsunąć?
-Ale Kubuś, Kubusiu, Jakubie, Wilczku, Wilczuniu, Kubo Wilku ja.. ja nie chciałem!-zawołał Tomek.-Mirrell zrób coś!
-Kubuś.-uśmiechnęłam się do pomocnika.-Może pozwolisz mi się oddalić, a później będziesz rozprawiał się z Tomusiem?
-Mirrell!-zawołał piskliwie Tomek. Zaśmiałam się i odsunęłam od piłkarza.
-Mam nadzieję, że szybko biegasz.-zawołałam,  gdy Kuba ruszył w jego kierunku. 
-Dzięki Młoda!-powiedział jeszcze Kuba i biegł za Tomkiem, który zaczął uciekać. 
W momencie, gdy Wilk złapał Kędziego ze stadionu wyszli pozostali piłkarze i Livia. To miał być mój pierwszy trening jako piłkarki Lecha Poznań. Uśmiechnęłam się lekko do Rybci. Jestem tutaj i dam z siebie wszystko. Mało kto dostaje szanse taką, jaką dostałam ja. Nie mogę jej zaprzepaścić. Nie teraz, nie tutaj. Nadszedł czas, abym naprawdę zawalczyła o to, by przyszłość była taka, jaką ja chce mieć, a nie taką, jaką dyktują mi ludzie. 
-A myślałem, że już spasowałaś.-usłyszałam Kamińskiego.
-Marcin, prosiłem Cię.-warknął Jacek.
-A czy ja coś robię?-zapytał patrząc na mnie.-Przecież sieroty nie mają szans się wybić.
-Kamiński!-zawołał trener Rumak.-Biegaj sobie, to Ci nie zaszkodzi. Cały trening. 
-Nie jestem sierotą.-warknęłam stając naprzeciwko niego.-Człowiek, który kiedyś nazywał się moim ojcem nadal żyje, chodź dla mnie to on właśnie mógłby umrzeć... Miłego biegania Marcinku.
Odwróciłam się, wytarłam łzę, która stoczyła się po moim policzku i spróbowałam się uśmiechnąć. Nie chciałam płakać, czas w końcu zostawić przeszłość za mną.  Trener rozkazał coś robić, a mnie zawołał do siebie. Pokiwałam głową i podeszłam do niego.
-Przepraszam za niego, nigdy taki nie był.-westchnął.
-Przeżyję. Najwyżej znów przypomni mi coś, czego naprawdę nie chcę pamiętać.-mruknęłam.
-Nie wiem o tobie wiele, trudno odnieść mi się do tego, co mówi Marcin, a to trudne. Bo nie wiem, czy mówi prawdę, czy...
-Nie jestem sierotą, chociaż chyba chciałabym.-westchnęłam.-Możemy porozmawiać we Wronkach? Wyjaśnię Ci wszystko trenerze, tylko teraz jest trening, a ja chyba muszę poukładać sobie wszystko w głowie, zanim wyjaśnię moją przeszłość, o której naprawdę nie chcę sobie przypominać.
-Dobrze, wracaj do reszty.
Dołączyłam do piłkarzy i Olivii. Uśmiechnęłam się do dziewczyny. 
-Myślałam, że tylko ja miałam z nimi tak źle.-westchnęła.-O co mu tak właściwie chodzi?
-Jeśli pytasz o powód, dlaczego mi wygarnia przeszłość, to sama Ci na to nie odpowiem. A jeśli pytasz o to, co powiedział i co mu odpowiedziałam, to długa historia, której naprawdę nie lubię.-wyjaśniłam.-Kiedyś może odważę się mówić o tym otwarcie, póki co nadal to boli, choć minęło 9 lat. 
Pokiwała głową, a ja podbiegłam do Saszki. Nie odzywałam się, po prostu biegłam obok. Nie sądziłam, że wspomnienia, o których przez parę ostatnich miesięcy nie myślałam wrócą. I choć tak bardzo nie chciałam wracać do tego, co było, to nie umiałam inaczej. Starałam się nie myśleć o tym, co było, przecież obiecywałam sobie zapomnieć o przeszłości. Nie chciałam już płakać, smucić się, myśleć o tym, co wtedy się stało. Sama jednak nie umiałam, potrzebowałam kogoś, kto sprawiłby, że zaczęło by się liczyć co innego. Potrzebowałam chyba... chyba potrzebowałam.. faceta! Ale nie takiego przyjaciela. Rybcia sprawiał tylko, że byłam szczęśliwa, a świat wokół mnie nie walił się na mnie. Chronił mnie przed wszystkim, jednak.. czegoś w tym wszystkim brakowało. Miłości? Potrzebowałam kogoś kto pokocha mnie jak... kobietę. A nie jak młodszą siostrę. I czy chciałabym tego, czy nie to potrzebny był mi facet, który mnie pokocha i będę dla niego całym światem.. A w sumie to chciałam tego, aby taki ktoś pojawił się w moim życiu. Uśmiechając się spojrzałam na Aleksa, który również patrzył na mnie. Czyżbym miała osobę, dla której będę całym światem, właśnie obok?

~~~~

Sama nie wiem, jak to się stało, że nie usiadłam w autobusie z Rybcią, a z Saszką. Albo.. wiem! Usiadłam sama i czekałam na Kiełba, kiedy on wszedł do autobusu z Aleksem machnęłam do niego ręką, a on tylko się uśmiechnął i wypchnął w moją stronę Bułgara, a sam zajął miejsce na drugim końcu pojazdu. A ja tak bardzo chciałam przytulić się do kogoś. Czekała mnie przecież rozmowa z trenerem. Wiedziałam, że musiał wiedzieć. I choć rozmowa po raz kolejny nie będzie należała do najmilszych muszę wziąć się w garść. Najwyższy czas! Nie mogę więcej płakać, nie mogę. Ten człowiek przecież nie zasługuje na jakiekolwiek uczucia, nawet nienawiści. On musi przestać dla mnie istnieć. Bo nie potrafię go nawet nazwać człowiekiem, który nazywał się moim ojcem. Jest dla mnie nikim i niech tak zostanie.
-O czym tak myślisz?-zapytał mój towarzysz.
-O życiu.-odparłam.-Wszystko wokół mnie zbyt szybko się dzieje.
-Nigdy nie miałaś wokół siebie tylu ludzi i nie spełniałaś marzeń?
-Musiałam żyć teraźniejszością, tym, co dzieję się w tej chwili, a nie marzyć o czymś, co mogło by się zdarzyć. I choć bardzo chciałam grać w piłkę nożną wiedziałam, ze w sytuacji, w której jestem nie dam rady się wybić. Miałam wiele ludzi wokół siebie, nawet nie wiesz jak wielu.-uśmiechnęłam się delikatnie.-9 lat spędziłam w Domu Dziecka, w pokoju z trzema młodszymi dziewczynami. Co rusz prawie jedne dzieciaki odchodziły, a inne dochodziły. Poznałam tak wielu ludzi, że większości z nich to już nawet nie pamiętam.
-A co z twoimi rodzicami?-zapytał.-Jeśli nie chcesz, to nie mów. Po prostu powiedziałaś, że nie jesteś sierotą, ale osoba, która była twoim ojcem mogła by dla Ciebie umrzeć.
-W dużym skrócie? Matka zdradzała ojca z jego własnym bratem. Ojciec się dowiedział i ... -westchnęłam.-Ją pobił ze skutkiem śmiertelnym, a mnie...
Zamrugałam oczami i spojrzałam w panoramę za szybą. Przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło szepcząc, że teraz już nic mi się nie stanie, bo mam jego. Tak bardzo chciałam, by był zawsze. Czułam, że będzie dla mnie kimś ważnym. Byle nie przyjacielem..

~~~

Leżałam ze słuchawkami w uszach słuchając jakieś piosenki i wpatrywałam się w sufit. Było już dawno po ciszy nocnej. Wszyscy spali, tylko nie ja. Zbyt wiele rozmów o przeszłości dziś miałam. Wreszcie mam to za sobą. Spojrzałam na Olivię, z którą dzieliłam pokój. Byłam pewna, że śpi, dlatego cicho wstałam z łóżka, chwyciłam bluzę i cicho skierowałam się w stronę drzwi wyjściowych.
-Gdzie idziesz?-usłyszałam jej szept.
-Przewietrzyć się, śpij.-mruknęłam i nacisnęłam na klamkę.-Niedługo wrócę.
-Co się dzieje?-usiadła na brzegu łóżka.-Jesteś jakaś przygaszona od treningu. 
-Nic się nie dzieje. Śpij.
Wymknęłam się z pokoju i starając się nie narobić hałasu opuściłam ośrodek. Rozejrzałam się wokół i ujrzałam postać pod drzewem. Powoli skierowałam się w jej kierunku. Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że to Kamiński. 
-Ugh.. to ty?-mruknęłam.
-Jak widać.-odparł.-Usiądziesz?
-Nie wiem, czy mam ochotę.-stwierdziłam wzruszając ramionami, ale mimo wszystko usiadłam obok piłkarza.
-Też nie możesz spać?
-Wiesz, właśnie lunatykuję.-warknęłam.
-Co ty tu właściwie robisz?
-Siedzę. sam mi to zaproponowałeś.-odparłam.
-Nie nadajesz się na piłkarkę. Nie potrafisz grać, nie trenowałaś. Granie na orlikach to jedno, a treningi, mecze to co innego. Nie podołasz. Szybciej stąd wylecisz, niż pokażesz światu, że jesteś coś warta. 
-Warta to rzeka, a albo pierwszoligowy klub, Warta Poznań. Chyba tam twoje miejsce, nie sądzisz?
-Nie bądź taka mądra. Ty nawet do czwartej ligi, albo okręgówki się nie nadajesz. Gdyby Eryka Cię nie sfaulowała, to byś mogła sobie nadal marzyć o karierze piłkarki, której i tak nie osiągniesz. 
-Gdyby twoi rodzice Cię nie urodzili to świat byłby piękniejszy.-warknęłam.-Nienawidzę takich ludzi, jak ty.
-Wolisz swojego ojca, który zabił Ci mamuśkę?-zaśmiał się ironicznie. Nim się obejrzał przywaliłam mu w twarz.
-Wolę obić twoją twarz, żebyś nie mógł się tak śmiać.-oznajmiłam, gdy trzymał się już za policzek.-Dobranoc.
Wstałam z trawy i ruszyłam w stronę ośrodka. Gdy znajdowałam się parę metrów od drzwi, te się otworzyły. Za nich wyłoniła się postać trenera Rumaka.
-Matyjasik?-spojrzał na mnie zdziwiony.-O i Kamiński. Co wy tu robicie?
-Byłam się przewietrzyć.-oznajmiłam.-Nie mogłam usnąć, zawsze tak mam w nowym miejscu. A co robi tu osobnik, o którym trener wspomniał to nie wiem.
-Do pokojów, oboje. Porozmawiamy rano. Zwłaszcza my Kamiński.-rzucił w stronę Marcina.-Dobranoc panno Matyjasik.
Westchnęłam i ruszyłam w stronę swego pokoju. Olivia już spała, dlatego ściągnęłam tylko bluzę i zakopałam się pod kołdrą. Jutro... a właściwie to dziś zapowiada się całkiem ciekawie..

~~~~

Śniadanie i na trening. Nie mam nawet czasu, żeby porozmawiać z najlepszym przyjacielem. Biegam razem ze wszystkimi, kiedy woła mnie do siebie trener. Widzę jak Rybcia wpatruje się we mnie, a ja wzruszam ramionami i podbiegam do trenera Rumaka.
-Co robiłaś w nocy poza ośrodkiem?
-Mówiłam już, że nie mogłam spać i wyszłam się przewietrzyć.-oznajmiłam.
-A Kamiński?
-Dosiadłam się do niego na chwilę, nie pytałam, dlaczego również nie śpi. Porozmawialiśmy, nie skończyło się to dobrze, ale to sprawa między mną, a nim. Ja na boisko nienawiści nie przenoszę, także jeśli chodzi o mnie, to nie ma się pan czego obawiać.-uśmiechnęłam się.-Przepraszam, wiem, że nie powinnam wychodzić z ośrodka, to już się więcej nie powtórzy.
-No dobrze, wracaj do ćwiczeń.-odpowiedział, a mnie już nie było. Ruszyłam do reszty. Zajęłam miejsce obok Olivii.
-Co jest?-zapytałam widząc, że patrzy się na mnie tak, jak parę chwil wcześniej Kiełb.
-Co przeskrobałaś? Trener Rumak nigdy nie woła do siebie w trakcie treningu.
-Złapał mnie na dworze. I miałam wyjaśnić, co tam robiłam... A może w sumie chciał, abym wyjaśniała, bo dziwnym trafem był tam Marcin. No i trochę sobie z Kamińskim pogadałam.. Chyba nadal jego duma nie pozwala mu przywyknąć do tego, że ma kolejną dziewczynę w drużynie.
-Myślałam, że z tego wyrósł.. Mi dał spokój już dawno.
-Nie jestem nic warta, nie nadaję się do okręgówki, a nawet czwartej ligi. Zapomniał o lidze amatorskiej.-zaśmiałam się cicho.
-Nie przejmuj się nim,
-Nie przejmuję. On jeden nie sprawi, że zrezygnuję.-uśmiechnęłam się i spojrzałam na Toneva. Dlaczego miałabym rezygnować, skoro mam tutaj ludzi, dzięki którym mój świat może się zmienić na lepsze? Jeden Kamiński świata nie zmieni świata na gorsze. Gdyby był kimś innym, to może by zmienił, ale.. ale to tylko piłkarz. Myślący, że jest najlepszy na świecie. Uśmiecham się ponownie patrząc na Aleksa. Chyba chciałabym, aby to on zmienił mój świat... Na lepsze.

~~~~

Siedzę pod drzewem, gdzie jeszcze dzisiejszej nocy rozmawiałam z Kamińskim. Zegar w moim telefonie wskazuje 21:12, jeszcze ponad godzina do ciszy nocnej. Przymykając oczy zastanawiam się, czy mogłabym być kiedyś szczęśliwa u boku jakiegoś mężczyzny nie bojąc się, że kiedyś postąpi jak mąż mojej mamy. Zawsze słyszałam, że nie wszystkich można mierzyć jedną miarą. I jeśli miałabym słuchać tego twierdzenia, to może kiedyś znajdzie się ktoś, kto sprawi, że będę szczęśliwa obok niego. Zwłaszcza, że potrzebuję faceta. 
-Cześć Mirell.-usłyszałam przy uchu. Po akcencie poznałam, że to Aleks. Położyłam głowie na jego ramieniu czując, że obok mnie siada.-Czemu siedzisz sama?
-Myślę.
-Strasznie dużo myślisz.-mruczy.-Nie lepiej spędzić ten czas z kimś?
-Na przykład z kim miałabym spędzać wolny czas?
-Chociażby ze mną.-mówi, a ja czuję jego oddech na swoim czole. Otwieram powieki i wpatruje się w jego oczy, szukając w nich odpowiedzi na pytanie do czego zmierza ta rozmowa. Zanim ją jednak otrzymuje Bułgar delikatnie muska swoimi ustami moje. Zaskoczona nie wiem, co robić, a on zaczyna mnie coraz namiętniej całować. Poddaję się temu. Mam wrażenie, że wszystko dzieję się za szybko. Ale przecież... mi to wcale nie przeszkadza. Niech ta chwila trwa, trwa i trwa. Chcę czuć jego usta na swoich. I przecież chyba nie muszę mówić, jak cholernie podoba mi się to, że jest tak blisko?

____________________

Środek tygodnia, a ja dodaję rozdział - niesamowite! 

Opinię zostawiam wam ;)

Może do następnego weekendu, pozdrawiam.

sobota, 15 września 2012

~Trzeci



Już następnego dnia rano czekało mnie podpisanie kontraktu. Później udałam się na boisko, bo i tak musiałam czekać za Rybcią. Usiadłam sobie na murawie. Przymknęłam oczy. Jako mała dziewczynka marzyłam o wielu rzeczach. Gdy miałam rodzinny dom chciałam mieć młodsze rodzeństwo lub psa. Później marzyłam, by moja mama po mnie wróciła, jak i o tym, by kiedyś grać w klubie w piłkę nożną. Zaśmiałam się sama do siebie. W Domu Dziecka można powiedzieć, że miałam pełno rodzeństwa, bo zdarzało mi się siedzieć na świetlicy z jakimś małym dzieciaczkiem na kolanach i czytać mu bajkę, albo z nim rysować. Psa nie mogliśmy tam mieć, bo to za dużo wydatków - taki był argument naszych opiekunów, choć prawda była taka, że taki pies przywiązał by się do jednej osoby, a pozostałe były by zazdrosne i chciały mieć swoje zwierzęta. Mojej mamy nie ma, a ja zaczynam grać w piłkę nożną w Lechu. Z dwóch okresów, gdzie miałam po dwa marzenia. I z każdego spełniło się to jedno, jedyne. 
-Uważaj!-usłyszałam. Otworzyłam oczy i w ostatnim momencie złapałam piłkę. 
-Cześć Mirell.-wyszczerzył się do mnie Kędziora.
-Cześć, cześć. Uważaj gdzie kopiesz piłkę.-zaśmiałam się i rzuciłam w niego.
-Przynajmniej się..
-Kędziora wracaj do ćwiczeń.-zawołał trener Rumak.
-Pogadamy później Kędzi.-uśmiechnęłam się do piłkarza.
Znów przymknęłam oczy. Wiatr rozwiewał moje włosy, których rano nie upięłam, jednak mi to wcale nie przeszkadzało. Zastanawiałam się jak to będzie teraz. Przerażało mnie trochę to, co miało się wokół mnie dziać.  Olivię kibice przyjęli dobrze, ale czy ze mną też tak będzie? Ona już grała w klubie, a ja? Ja przyszłam tu z boiska. Nie miałam ze sobą argumentów na to, że będę dobrze grać. 
-Przepraszam, ale muszę Ci przeszkodzić na parę minut.-usłyszałam i otworzyłam oczy. Obok mnie stał kamerzysta i jeszcze jeden facet.-Musisz udzielić nam wywiadu.
-Pod warunkiem, że nie będę musiała wstawać.-oznajmiłam pokazując kule leżące obok mnie.
-Jasne.-odparł.-Włącz kamerę... 
-Już....
-Dla wszystkich kibiców jesteś wielką niewiadomą. Nikt o tobie nie słyszał, jak to się stało, że grając taką piłkę, jak zaprezentowałaś wśród tych trzech dni przez tyle lat nikt nie usłyszał o Mirelli Matyjasik?
-Dobrze się ukrywałam, jak widać. Grywałam z przyjaciółmi na orlikach tutaj, w Poznaniu. Głównie wieczorami, może dlatego tak długo świat o mnie nie słyszał. Teraz spróbuje pokazać się z dobrej strony, chociaż przy Olivii Kwiatkowskiej będzie to naprawdę trudne.
-Rzucamy Cię na głęboką wodę, nie boisz się?
-Chyba umiem pływać, a jeśli nie, to zawsze znajdzie się ktoś, kto mnie uratuje. Wiem, jakie cele stawiane są przez zarząd, wiem, czego żądają kibice. Będę starała dać z siebie więcej niż sto procent, jeśli tylko dostanę szansę gry w meczu.
-Kontuzja kostki nie zakłóci Ci przygotować?
-Naciągnęłam tylko parę ścięgien, za parę dni będę już mogła spokojnie zacząć trenować. W pierwszej chwili myślałam, że to coś poważniejszego, jednak na szczęście nie.
-Życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
-Dzięki.
Uśmiechnęłam się. Kamerzysta skierował kamerę na piłkarzy, a ja spojrzałam w stronę moich kolegów z drużyny. Spędzę teraz z nimi bardzo dużo, a większości osobiście nie znam. Nawet nie było kiedy porozmawiać. Skupiałam się na grze, a wczoraj, kiedy mogłam już z nimi porozmawiać musiałam spędzić wieczór w szpitalu, a to nie należy do moich ulubionych form spędzania czasu. Nie minęła chwila, a usłyszałam rozmowy obok siebie. 
-Mirelloooo!-zawołał nad moją głową Kiełb.-Wstawaj, oficjalnie Cię muszę przedstawić.
Pokręciłam z politowaniem głową, podałam mu kulę i chwytając się wystawionej w moim kierunku ręki Kędziory wstałam.
-A więc to moja współlokatorka, najlepsza przyjaciółka, a zarazem nasza nowa pomocniczka Mirella Matyjasik. Nienawidzi, gdy mówi się na nią Mila, to tak w roli ścisłości, jakby ktoś chciał ją kiedyś zdenerwować. I radzę jej nigdy, ale to nigdy nie skrzywdzić, bo będzie ten ktoś miał do czynienia ze mną.-oznajmił dumnie.
-No to chyba już wiecie, co powinniście wiedzieć.-oznajmiłam zabierając swoje kule.-Miło mi poznać.
-Mnie już zna, mnie już zna.-zaczął świrować Tomek, Zaśmiałam się.
-Poznanie Ciebie to był błąd.-stwierdziłam trzymając dwie kule w jednej ręce i czochrając go po włosach.-Z resztą nie znam tylko Ciebie, więc nie rozumiem twojej radości Kędzi.
-To moja przyjaciółka.-objął mnie Jacek.-Ja ją poznałem pierwszy...
Pokręciłam głową po raz kolejny. Czułam się trochę dziwnie. Przez trzy dni zamieniłam parę słów z Kędzim, czy z Saszką. Teraz wszystko miało się dopiero zacząć. 
-Chyba nie chcesz im opowiadać całej historii naszej dwu letniej przyjaźni?-zapytałam spokojnie.-To nie miejsce i czas na to, by roztrząsać to, co było.
-Czyli coś jest na rzeczy w tym, co mówiła Eryka?-zapytał Marcin Kamiński.
-Sądzę, że nie powinno Cię to w tej chwili obchodzić.-mruknęłam.-Nie znam was na tyle, by móc od razu wyjawić wam tajemnice, o których nie wie nikt.
-Poza Kiełbem.-oznajmił ze złością.
-Kamyk daj spokój.-odezwał się Kotorowski.-Ja wiem! Ja Cię już widziałem kiedyś... czekaj...
-21 lipca 2010?-podrzuciłam mu datę.
-Tak.-pokiwał głową.-Czyli jeszcze moją pamięcią wszystko dobrze.
-Tylko z pamięcią. -zaśmiał się Murawski.-Chyba Cię nie przestraszyliśmy, co Mirella?
-Gorzej, niż ja miałam z wami, Mila nie będzie miała.-zaśmiała się Olivia. Spojrzałam na nią.-Przepraszam. Miałam przyjaciółkę w Niemczech i pozwalała mi na siebie tak mówić.
-Spoko.-odparłam.-Czemu nie bedę miała gorzej, niż ty?
Nie odpowiedziała, ale zmieszane twarze piłkarzy, którzy grali w Poznaniu również w poprzednim sezonie powiedziały mi, że na pewno nie było jej łatwo.
-Jakby to ująć delikatnie... och, tego nie idzie ując delikatnie.-westchnęła.-Gdyby nie Artiom Rudnev, Semir Stilić i Kamil Drygas, to dziś by mnie tu nie było.
Spojrzałam na nich po raz kolejny. Nie wyglądali na strasznych. Wydawali się... normalni. Jakby nie mieli nic przeciwko temu, że tu jestem. 
-Czyli rozumiem męska duma nie chciała kobiety w szatni?-zapytałam. Odpowiedziała mi cisza.-Dobra, cisza to odpowiedź. Livia.. bo mogę na Ciebie tak mówić?
-Jeśli Ci się tak podoba, to możesz.
-A więc Livia, od dziś masz tutaj mnie.-oznajmiłam.-I mam nadzieję, że nie będę miała tu z tobą źlę?
-Spokojnie.-uśmiechnęła się.-Już Cię lubię. I cieszę się, że wreszcie będę miała z kim pogadać na wyjazdach, zgrupowaniach... Uwierz, że życie z nimi nie jest takie fajne, jak się wydaję.
-No wiesz...-zawołali razem, a ona machnęła ręką.
-Teraz już jest okej i zapomniała o początku w ich wykonaniu.-oznajmiła.-No dobra panownie, zbieramy się, bo Mirell będzie miała jeszcze masę czasu, aby was poznać. A wiecie, niedługo będą korki na drogach, a ja liczę, że ktoś mnie podrzuci.
Zaśmiali się. Nie czekając na nich ruszyłam o kulach w stronę stadionu. Dogonił mnie Tonev, który chwycił mnie i nim się obejrzałam trzymał mnie w swoich ramionach, a ja nie wiedziałam, co zrobić z dwoma kawałkami metalu i plastkiku.
-Ei Saszka!-krzyknęłam mu prosto do ucha.-Co ty wyprawiasz?
-Podnoszę Ciężary.-zaśmiał się.-A tak serio, to trochę się kaleczysz idąc o kulach, więc Cię poniosę.
Nie protestowałam, sama nie wiem dlaczego. Piłkarze się śmiali. Spojrzałam na Kamińskiego. Patrzył na mnie badawczym wzorkiem, a kiedy zdał sobie sprawę, że również go obserwuję westchnął i zaczął coś mówić do Możdżenia, który szedł obok niego. Coś czuję, że się nie polubiliśmy i wątpię, aby miało się to zmienić.

~~~~

 Siedzę na balkonie w mieszkaniu Rybci. On rozmawia z kimś przez telefon. Wpatruję się w zachodzące słońce. Wspomnienia wracają. 9 lat, a ja nadal pamiętam. Ojca, który krzyczał na mamę, to, jak ją bił. Nie chcę do tego wracać. Ludzie chcą jednak zbyt wiele wiedzieć. Nie mając pojęcia sprawiają innym przykrość. Powodują, że wracają najgorsze chwile życia, o których nie chcę się pamiętać, a tym bardziej wspominać. 
-Co się dzieje?-zapytał Jacek podając mi swoją bluzę.-To przez Marcina?
-Dobrze wiesz, że tak.-westchnęłam zakładając na siebie podaną mi przez niego rzecz i wskazując miejsce obok siebie.
-Mirell...-szepnął siadając obok mnie. Przytuliłam się do niego.-Porozmawiam z nim i poproszę, żeby dał spokój. Nie chcę, żebyś była smutna.
-Nie jestem. Po prostu.. czasem zastanawiam się co by było, gdyby moje życie potoczyło się inaczej...-westchnęłam.
-Nie miałabyś mnie.-zaśmiał się całując mnie w czoło.-Zapomnij o przeszłości, spełniaj swoje marzenia.
-Chyba Ci nawet nie podziękowałam za wysłanie mojego zgłoszenia. 
-Widziałem, że biłaś się z myślami, czy to zrobić, czy nie. Podjąłem decyzję za Ciebie, abyś nie żałowała, że nie próbowałaś.-oznajmił-I cieszę się, że mi się udało. Nadszedł czas. byś wreszcie zajęła się swoim życiem i robiła to, co chcesz.
-Mówiłam Ci już to, ale jesteś moim aniołem zesłanym z nieba?
Zaśmiał się. Słyszał to wiele razy, jednak ja często to powtarzałam. Zwłaszcza wtedy, kiedy zbierało mi się na wspomnienia. Przeszłość nie była taka, jaką miały dzieci mające kochające rodziny. Nie poddawałam się jednak nigdy. Czasem jednak strach paraliżował mnie i bałam się działać.... Teraz muszę zapomnieć o strachu. Mam przecież Rybcię. I nic nie stanie mi na drodze, by spełniać swoje marzenia. Nic, ani też nikt.

~~~~


-Aleks? Co tu robisz o tej porze?-zapytałam gdy otworzyłam drzwi i ujrzałam za nimi Bułgara.-\
-Tak, to ja.-uśmiechnął się.
-Jacek jeszcze śpi.-odparłam.-Obudzić go?
-Ale ja do Ciebie.-zaśmiał się.-Dasz się porwać na spacer?
-Przecież jest dopiero ósma.-podrpałam się po głowie.-A ja jestem jeszcze w piżamie, dopiero wstałam.
-Ja poczekam.-oznajmił.-Proszę...
-No dobrze, wejdź.
Wpuściłam go do środka i zamknęłam drzwi, a on skierował się do salonu. Mruknęłam jeszcze, że jakby chciał, to może się napić soku. Znalazłam ubiór w szafie i ruszyłam do łazienki. Uszykowanie nie zabrało mi wiele czasu. Chwyciłam jeszcze kule, które stały obok szafki.
-Możemy iść.-oznajmiłam.-Tylko mam nadzieję, że nie będziemy szli daleko.
Pokręcił przecząco głową, więc zabrałam jeszcze bluzę i klucze i mogliśmy iść. Zdziwiła mnie tak wczesna obecność Toneva pod drzwiami mieszkania Kiełba. Choć mieszkam z Rybcią już jakiś czas tylko raz, albo dwa odwiedził nasz Kędziora i bodajże Kuba Wilk był, gdy mnie nie było. A dziś Aleksandar, który przyszedł do mnie. Pokręciłam głową i zeszłam z kolejnych schodów. Czekał na mnie przy otwartych drzwiach. Uśmiechnęłam się i wyszłam na dwór. Czy dzień, który dobrze się zaczyna tak samo się skończy?
_____________

Tak, jak obiecałam, tak dodaję.  Kolejny już niestety nie wiem kiedy, za tydzień weekend mam zajęty, a czwarty jeszcze nie napisany.  Muszę się za niego zabrać, ale w sumie, to nie bardzo mam kiedy, bo jakbym mogła, to zwyczajnie nie wiem, co pisać. 

Najpóźniej w ostatni weekend września postaram się dodać kolejny.

sobota, 8 września 2012

~Drugi

Drugi dzień minął podobnie do pierwszego, pomijając to, że niejaka Eryka była na mnie strasznie cięta. Słyszała rozmowę, że znam Jacka. Gdyby wiedziała, że nie jestem tu po to, by się dostać... Jacek był dla mnie kimś naprawdę cudownym. Zawdzięczam mu naprawdę wiele. Ale nie jestem tu dlatego, że mam pewne miejsce w drużynie. Walczę o nie tak samo, jak i ona. 
Poranny trening też nie okazał się taki zły. Teraz czekała nas ostatnia gra, a następnie ogłoszenie tego, kto zajmie drugie miejsce w zespole, oprócz Olivi Kwiatkowskiej, blondynki z Niemiec. Poznałam ją wczoraj wieczorem i okazała się całkiem sympatyczna.
-Po co tu właściwie jesteś?-usłyszałam Erykę.-Myślisz, że jak przyjaźnisz się z Kiełbem, to możesz mieć wszystko?
-Jestem tu, bo chcę spełnić swoje marzenia.-oznajmiłam.-Nic Ci do tego, kto jest moim przyjacielem. Prawie nikt nie ma pojęcia, że znam się z Rybą.
-Myślisz, że Ci uwierzę?
-Pewnie nie.-mruknęłam wstając.
-Spróbuj zagrać dobrze, a pożałujesz?
-I myślisz, że się Ciebie boję?-mruknęłam i podeszłam do Toneva.-Co tam Saszka?
-Musisz tak na mnie mówić?-jęknął.
-Marudzisz i tyle.-zaśmiałam się.
-Trzymam kciuki, żebyś została z nami.
-Pff.., dam sobie radę.-zaśmiałam się.-Dośrodkujesz mi ładnie, prawda?
-Dla Ciebie wszystko Moja Piękna.-puknął mnie w ramię.
Pokręciłam z politowaniem głową i weszliśmy na boisko. Zaczyna się ostatni mecz. Nawet, gdy się nie uda, to podziękuje Kiełbowi za to, że zgłosił mnie sam, bez mojej zgody. 
Widziałam, jak Eryka obserwuje każdy mój ruch, gdy biegałam po boisku. Starałam się tym nie przejmować. Podałam do Ślusarskiego, który strzelił w kierunku bramki, ale niestety bramkarz okazał się lepszy.


~~~

Z piłką pod nogami, którą odebrałam Wolskiemu ruszyłam w stronę bramki. Miałam przed sobą Erykę. Wypuściłam piłkę przed siebie. Minęły sekundy, w czasie których widziała, że jestem bez piłki. Ślizgiem znalazła się pod moimi nogami, a ja nie mogąc nic zrobić padłam jak długa. Chwytając się za kostkę czułam, że to na pewno nie skończyło się dobrze. Skuliłam się. 
-Maleńka...-usłyszałam Rybcię.
-Nieźle udajesz dziewczynko, której nie chcą rodzice.-usłyszałam Erykę.
A we mnie się zagotowało. Niemalże natychmiast wstałam, nie zważając na to, że kostka strasznie piecze.
-Coś powiedziała?-warknęłam skacząc na jednej nodze w jej stronę.
-Rodzice Cię nie chcieli, to chcesz zwrócić na siebie uwagę. Kto by Cię chciał? Jesteś..
-Zamknij się.-warknęłam ponownie.-Nie masz prawa oceniać mnie, ani moich rodziców. 
-Prawda boli?-zaśmiała się. Już miałam jej przywalić, ale poczułam, że Kiełb obejmuje mnie w pasie. Znał mnie na tyle, by wiedzieć, że nienawidzę tematu moich rodziców.
-Co tu się dzieje?-zawołał trener Rumak, który do nas podbiegł.
-Sierota z niej, rodzice jej nie chcieli.
-A skąd możesz wiedzieć, jak było naprawdę?-zapytałam czując łzy w oczach. Nie były spowodowane wcale bólem nogi. 
-Maleńka..-szepnął Ryba odwracając mnie w swoją stronę, a ja się w niego wtuliłam.
-Panno Walczak proszę zabrać swoje rzeczy...
Nie słuchałam nic więcej. Z moich oczu wydobywała się lawina łez, a ja nie byłam w stanie ich zatrzymać. Ktoś oglądał moją nogę, a ja siedziałam na kolanach Jacka. Nawet nie zauważyłam momentu, gdy usiadł. 
-Maleńka, nie płacz...-szepnął czule.-Spokojnie, przecież masz mnie.
Był jedną z nielicznych osób, która znała historię tego, jak znalazłam się w Domu Dziecka. Ufałam mu i wiedziałam, że nigdy nikomu nie powie, co tak naprawdę wydarzyło się w moim rodzinnym domu. Gdyby nie on, nie miałabym się teraz gdzie podziać.
-Mała, odezwij się.-usłyszałam Jacka.
-Zabierz mnie stąd, proszę..-szepnęłam.
-Najpierw to się dowiemy, kto będzie musiał mnie znosić przez cały sezon, oprócz Olivii.
-Mirelko wstajemy.-usłyszałam Toneva. Nim się spostrzegłam złapał mnie za ręce i stałam obok niego. Uwiesiłam mu się na ramieniu.
-Wszystko okej?-usłyszałam Karolinę.
-Nie, ale miło, że pytasz.-wymusiłam uśmiech.
-Eryka bardzo chciała się dostać, przychodziła na każdy mecz.-odparła.-Moja przyjaciółka siedziała w tym samym sektorze, co ona. Podobno już się chwaliła, że od nowego sezonu będzie grała w Ekstraklasie.
-Mało nas to obchodzi.-stwierdził Jacek.-Mała musimy skoczyć do szpitala na prześwietlenie.
-Szpital?-jęknęłam.-Ale zabierzemy Aleksandara, prawda?
-No pewnie, jadę z wami.-uśmiechnął się do mnie Bułgar. To przez jego obecność rozmawialiśmy właśnie po angielsku.
W sumie, to nie miałam ochoty słuchać tego, kto będzie nową zawodniczką Lecha, po Olivii. Ona gra już tu jeden sezon. I naprawdę bardzo dobrze sobie radzi, chociaż jak sama mówiła wiele razy w wywiadach początku były dla niej trudne.
-W Młodej Ekstraklasie znajdzie się Karolina Jasińska. Pasujesz idealnie do drużyny, jaką mamy. Nie wykluczamy także, że w razie potrzeby znajdziesz się w naszej pierwszej drużynie. Z kolei właśnie w pierwszej drużynie znajdzie się Mirella Matyjasik. Szybko znalazłaś wspólny język na boisku ze swoją drużyną i naprawdę jesteśmy zdziwieni, że tyle czasu się ukrywałaś się przed światem. 
Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na Rybcię. Gdyby nie on, nadal ukrywałabym się i nie chciała pokazać, że mogę zostać kimś. 
-Mam tylko nadzieję, że z twoją kostką nie będzie nic poważnego. 
Pokiwałam głową i mruknęłam do Jacka, żebyśmy już jechali. Nie miałam ochoty teraz na zapoznawanie się z piłkarzami. Za parę dni miało się odbyć zgrupowanie we Wronkach, a ja chciałam po prostu wiedzieć, czy będę na nim, czy zostanę w Poznaniu... 

***

Po oczekiwaniu w poczekalni w końcu ktoś wywołał moje imię i nazwisko, a ja weszłam do małego pomieszczenia, gdzie prześwietlono mi nogę. Już parę minut później wiedziałam, że nie ma pęknięcia i złamania, co uspokoiło mnie na tyle, abym już spokojnie czekała na swoją kolej do lekarza, który.. stwierdził, że mam coś tam naciągnięte. Wypisał mi ładnie kartkę do klubu i opuściłam budynek szpitala o kulach.
-To co, pepsi, ciastka i film?-zapytał Jacek.
-Ja muszę jechać do siebie.-oznajmił Tonev.-Obiecałem rodzinie, że porozmawiamy przez skeypa. Nie masz mi tego za złe Piękna?
-Jedź, ja mam Rybcię.-zaśmiałam się.-Widzimy się jutro?
-Tak, do zobaczenia.-ucałował mój policzek.-Pa Ryba.
Bułgar skierował się w stronę swojego samochodu, a my do samochodu mojego przyjaciela. Pomógł mi wsiąść do pojazdu i ruszyliśmy do mieszkania.  
_________________________

Drugi rozdział również już napisany dość dawno. 
Trzeci także napisany, powinnam dodać za tydzień, jeśli ktokolwiek będzie to jeszcze czytał. 

Minęły 4 dni w nowej szkole. Technik informatyk? To nie brzmi już tak przyjaźnie i fajnie, jak na początku. O ile klasy się nie boję,to coraz bardziej zastanawiam się, czy oby na pewno dobrze wybrałam. 29 chłopaków w klasie, z czego rozmawiam z paroma, a z iloma nawet słowa nie zamieniłam? I jedna dziewczyna. 

No dobra, już nie zanudzam, widzimy się tu za tydzień. 


sobota, 1 września 2012

~ Pierwszy.

Rybcia wieczorem oszalał. Stwierdził, że robimy maraton filmowy i powyciągał wszystko z szafek. Jutro będą nas czekać zakupy, jak nic. On jednak wcale się tym nie przejmował, tylko pochłaniał kolejne przekąski.  Ostatnio dziwnie się zachowywał, a ja nie miałam pojęcia, co się dzieje. Pytał o jakieś idiotyczne sprawy, zmieniał szybko temat. Zastanawiałam się, co może mu chodzić po głowie, ale kompletnie nic mi nie przychodziło na myśl. Poddałam się i wtuliłam się w jego ramię. 
Wrócił z wypożyczenia z Kielc parę dni przed moimi urodzinami, a teraz z nim mieszkam. Był moim azylem. Przy nim zawsze czułam się szczęśliwa, jak i bezpieczna. Nie obawiałam się tego, że za rok mój ojciec opuści więzienie i może zechcieć się ze mną zobaczyć. Ufałam Rybci i wierzyłam, że gdyby nadszedł taki dzień, to on będzie obok mnie i nie pozwoli, aby ponownie mnie skrzywdził. Ani człowiek, który uważał się za mojego ojca, ani ktokolwiek inny. 
-O czym tak myślisz?-zapytał.
-O tym, że nie wiem, co bym bez Ciebie zrobiła.-oznajmiłam całując go w policzek.-Dzień, w którym Cię poznałam mimo wszystko był najlepszym dniem mego życia Jacuś.
Ucałował moje czoło. Zdawałam sobie sprawę z tego, że tamten dzień zmienił moje życie. Dziś byłam pewna, że na lepsze. 



~~~~


-Rybcia, co my tu robimy?-zapytałam widząc przed sobą stadion.-Obiecałeś!
-Hej, no!-złapał mnie.-Chcesz nadal biegać ze mną po orliku wieczorami, zamiast spróbować swojej szansy?
-Rybcia...
Westchnęłam. Jacek zabrał mnie na nabór do Lecha. Szukali młodej piłkarki. Mają jedną już, ale potrzebują jeszcze jednej. Jakiś czas temu  Kiełb wiercił mi dziurę w brzuchu, abym wysłała film z tym, jak gram i przyszła. Nie zrobiłam tego, więc co tu robię?
-Mam Cię, nie wysłałam zgłoszenia i filmu.-uniosłam ręce triumfu.
-To ja Cię mam, wysłałem je za Ciebie i odpisali mi, abyś się zgłosiła.-zaśmiał się.-Oprócz Ciebie będzie jeszcze 10 dziewczyn. 
-Dlaczego to robisz?
-Bo chcę, abyś spełniła swoje marzenia.-odparł i podał mi torbę.-Idź, powiedz jak się nazywasz to powiedzą Ci, gdzie iść. Póki co lepiej dla Ciebie, jeśli nikt nie wie, że się znamy.
-Boję się....
-Malutka, jestem pewny, że dasz sobie radę.-uśmiechnął się i ucałował mnie w czoło.-Będę gdzieś tam was oglądał i trzymał kciuki.
Westchnęłam i ruszyłam do wejścia na stadion. Kiedyś o tym marzyłam. Teraz jednak się bałam. Nie chciałam, aby powiedziano mi, że się nie nadaję. Bo to jedyna szansa, aby spełnić marzenie dzieciństwa.

~~~~

Siedziałam na murawie z resztą dziewczyn. Mieli nam najpierw powiedzieć co i jak, a później miał się rozpocząć pierwszy trening dziś. W sumie będzie ich 6 przez 3 dni, a w tym czasie wybiorą zawodniczkę. No pięknie...
-Wpłynęło do nas w sumie ponad 200 zgłoszeń, ale trzeba przyznać, że połowa ich była od osób, które z piłką nożną miało niewiele wspólnego.-zaczął jakiś prezes. Owszem, byłam kibicem Lecha, ale nie bardzo orientowałam, kto jest tam u góry.
-Wybraliśmy was, bo z filmów, które dostaliśmy byłyście najlepsze. Dziś zobaczymy na żywo, co tak naprawdę potraficie. Jak widzicie za nami są nasi piłkarze, z Młodej Ekstraklasy, jak i nasi doświadczeni zawodnicy, z którymi zmierzycie się dziś wieczorem. A wszystko przez to, że jak same wiecie, będziecie grały z facetami..
-Jakbyśmy tego nie wiedziały.-mruknęła dziewczyna siedząca obok mnie.-Mogli by się ogarnąć, każda z nas przecież to wie.
-Spokojnie, zaraz coś wymyślę.-szepnęłam.
-Ciekawe co.-zaśmiała się cicho.-Nie skończą do jutra..
-Przepraszam, ja mam pytanie.-wstałam sobie od tak i uśmiechnęłam szeroko.-Czy powinniśmy siedzieć tu tak bezczynnie? 
-Słucham?
-Jej chodzi o to, że powinny się już rozgrzewać, a nie siedzieć bezczynnie, każda z nich wie, co tu robi.-odezwał się Kiełb. Wiedziałam, że mi pomoże! Kochana Rybcia!
-Ach, tak.-zaśmiał się.-Zajmuje swoje miejsce, a was oddaje w ręce trenerów.
Na początek ruszyłyśmy truchcikiem wokół boiska. Obok mnie biegła dziewczyna, która odezwała się do mnie parę minut wcześniej.
-Karolina jestem.
-Mirella.-odparłam.-Mówiłam, że coś wymyślę.
Pokiwała głową. Biegłyśmy na samym tyle. Bałam się. Tego, że nie dam rady. Szczerze, to nigdy nie grałam z dziewczynami. Na orliku zawsze byli chłopacy, albo Rybcia. Czasem jakaś była, ale teraz wychodzi na to, że pogram z samymi babami w jednej drużynie, chyba, że nas jakoś podzielą.

~~~~

Trening minął całkiem przyjemnie. W sumie jak to dziwnie brzmi; trening. Nigdy nie trenowałam. Łupałam z chłopakami na orlikach. Wrzuciłam swoje rzeczy i korki do torby i wyszłam z szatni. 
-Gdzie mieszkasz?-zapytała Karolina, która wybiegła za mną.-Może jedziemy tramwajem w tą samą stronę?
-Nie jadę tramwajem.-mruknęłam wyciągając telefon i odczytując sms'a od Kiełba, że czeka na parkingu.-Przyjaciel mnie zabiera, ale miło, że pytasz. Widzimy się o 18?
-Tak. Do zobaczenia.
Ruszyłam w stronę samochodu przyjaciela. Zajęłam miejsca pasażera, a on od razu ruszył.
-Dobrze Ci poszło.-oznajmił.-Wieczorem gracie trochę z nami, trochę z Młodymi. Podzielą nas chyba na 3 zespoły.
-Nie musiałeś mi mówić. Dowiedziałabym się raczej z resztą dziewczyn i nie zrobiło by mi to różnicy.
-Jesteś zła?
-Wiesz, że nie lubię, gdy ktoś robi coś wbrew mojej woli.
-Chciałam wziąć w tym udział, ale bałaś się, że Ci się nie uda. Dlatego sam Cię zgłosiłem, co uwierz, nie było tak proste. Bo musiałem mieć twoje filmy, jak grasz. Ile się z tym namęczyłem! A i o pytania z formularza musiałem Ci się tak podpytać, abyś nie zorientowała się, co knuje. Także bądź mi wdzięczna.-uśmiechnął się.-Jedziemy na pizze?
Zaśmiałam się. Po treningu zaprasza mnie na pizze, a ja się zgadzam. Tak, to bardzo mądre. 


~~~

Stałam obok Jacka i czekałam grzecznie na ogłoszenie składów małych meczów. Miałam nadzieję, że chociaż mojego przyjaciela będę miała w jednej drużynie, wtedy będę się raźniej czuła.
-Drużyna żółta: na bramce Kotorowski, w obronie Kamiński, Kędziora, Kinga Jankowiak, Przepióra, na pomocy Kiełb, Tonev i Mirella Matyjasik, a na ataku Ślusarski, Bagiński i Weronika Komorniczak
Uśmiechnęłam się, moje życzenie się spełniło! 
W drużynie czerwonej znaleźli się: Burić; Arboleda, Wołąkiewicz, Witt, Karolina Jasińska; Sandra Owczarek, Szymon Drewniak, Paulina Sobczak; Ubiparip, Laura Okońska, Woroch
I w ostatniej: Wandzel; Djurdević,Henriquez, Ratajczak, Aleksandra Ekler; Murawski, Wilk, Dominika Karolak; Wolski, Antczak i Eryka Walczak.
Pierwszy mecz mieliśmy grać drużyną Jaśka Buricia. Jakoś wielce się tym nie przejęłam. Zajęłam swoje miejsce na boisku.
-Powodzenia Mała.-usłyszałam za sobą i ujrzałam Kędziorę. Zaśmiałam się tylko.-Ryba nie mówił, że będziesz.
-Ja też nie wiedziałam.-mruknęłam. Tomek to jeden z niewielu piłkarzy, z którymi miałam przyjemność się poznać. Wydawał się być zdziwiony tym, co mówię, a ja nie miałam czasu, aby w tej chwili mu to wyjaśniać.-Wytłumaczę Ci później Kędzi.
Ruszyłam w stronę bramki przeciwnika, bo Ślusarski właśnie rozpoczął akcję. A niech się dzieje, co ma się dziać! 
Minęło parę minut, nim gra się rozkręciła. Miałam właśnie piłkę przy bocznej linii boiska, gdy ujrzałam, że w pole karne wbiega Tonev. Dośrodkowałam mu, a on przepięknym strzałem pokonał Jasmina i pokazał kciuk uniesiony w górę w moim kierunku. Uśmiechnęłam się do niego i wróciłam na własną połowę, ponieważ przeciwnicy właśnie organizowali grę.
30 minutowy mecz skończył się wynikiem 2:1. Gola dla naszej drużyny zdobył jeszcze Ślusarski, a nieszczęśliwie dla nas samobója strzeliła Kinga. 
Chwyciłam butelkę wody i usiadłam na murawie. Upiłam parę łyków cieczy, gdy obok mnie znalazł się Kędzi.
-To mów Mała, co tu robisz.
-Bo ten jełop Kiełb...
-...co znów ja?-zapytał Ryba, a ja prychnęłam i mówiłam dalej.
-... wysłał moje zgłoszenie. No i jestem oto tu, bo zabrał mnie tu podstępem. Wyjadł z lodówki wszystko, żeby powiedzieć mi rano, że jedziemy na zakupy. A zamiast tego trafiliśmy tu.-wyjaśniłam.-A nie mam zamiaru tłumaczyć, że to nie ja się zgłaszałam. 
-A tak naprawdę to nie chce się przyznać, że bała się wysłać to zgłoszenie.-dodał swoje Kiełb. Mruknęłam coś do siebie i popatrzyłam na boisko. 
-Ładnie dośrodkowałaś.-usłyszałam nad sobą. Popatrzyłam tam i ujrzałam trenera Rumaka.-Gdzie trenowałaś?
-Nigdzie. 
-Chyba nie chcesz powiedzieć, że jesteś samoukiem? 
-W pewnym stopniu może i jestem.-uśmiechnęłam się.-Ma pan jeszcze jakieś pytania? 
-Kto Cię tego nauczył? 
-Czego?
-Mirela, no!-syknął Jacek.
-Ach, dośrodkowywać!-powiedziałam udając głupią.-Przyjaciel, z którym gram na orliku. 
-Chętnie bym go poznał.
-Nie trzeba.-zaśmiał się Jacek.-Miło mi, że trener uważa, że dobrze uczę.
Na całe szczęście wokół nie było dziewczyn, chociaż.. jedna grająca chyba słyszała naszą rozmowę. Oby nie wiedziała, o co chodzi.
-Znacie się?
-To długa historia, proszę mi uwierzyć.-uśmiechnęłam się.-Może kiedyś ją pan pozna, ale teraz to chciałabym się skupić na tym, jak grają. Milo się rozmawiało .
_______________
 Pierwszy rozdział napisany już dość dawno, poprawiony po napisaniu prologu. Chciałabym skończyć tą historię, bo Jacek Kiełb zawsze będzie dla mnie kimś, kogo w jakiś sposób naprawdę lubię i chciałabym dla niego jak najlepiej! Warszawa to nie Poznań, ale jestem w stanie nawet obejrzeć jakiś mecz  Polonii, jeśli on by zagrał.

Będzie tu nagięte dużo faktów, bardzo dużo. Przynajmniej na tą chwilę tak mi się wydaję. Bo lekki zarys opowiadania już mam, możliwe, że niedługo dodam kolejne opisy bohaterów. 

Lada moment zaczyna się szkoła. Obawiam się trochę tego, co mnie czeka. Z jednej strony zazdroszczę studentom, że przed nimi jeszcze miesiąc wolnego, a z drugiej jednak wolę mieć już to wszystko za sobą. 

Cieszyłabym się, jeśli ktoś znalazłby czas, aby skomentować rozdział. Może to pomoże mi w pisaniu trzeciego, czy czwartego rozdziału.

A tymczasem was pozdrawiam i do napisania za jakiś czas ;)