poniedziałek, 3 grudnia 2012

~ Dziesiąty


Dwa tygodnie później, Warszawa

Sparing z Polonią? Czemu nie. Znów mogę zobaczyć Rybcię. Cieszę się, bo smutno mi bez niego. Obiecałam sobie, że dam sobie radę bez niego, bo mam przecież Aleksa, Wilka i pozostałych, jednak trudno mi bez Jacka. Dziś jednak znów go widziałam. I graliśmy przeciwko sobie. Przebiegaliśmy obok siebie z uśmiechem. Mecz praktycznie odbył się bez fauli, a nam udało się wygrać 4:3. I po praz pierwszy strzeliłam gola. Nie bałam się już tak, jak na sparingu na zgrupowaniu. Za tydzień zaczyna się liga, a dwa dni przed nią ma odbyć się prezentacja w poznańskim multikinie.
-Cześć Mi.-usłyszałam Jacka.
Bez słowa wtuliłam się w jego ramiona. Brakowało mi tego. Przytulenia się do najlepszego przyjaciela bez powodu.
-Dajesz sobie radę?
-Tak, jest okej.-mruknęłam.-Mieszkam z Wilkiem, chociaż więcej czasu spędzam z Tonevem. A jak u Ciebie?
 -Dobrze. Trener daje mi szansę, a ja czuję się tu naprawdę dobrze.-szepnął.-Choć brakuje mi Ciebie wiem, że tak musi być.
-Damy radę. To tylko kilometry, nie mogą sprawić, że przestaniesz być moim przyjacielem.
-Szkoda, że nie możesz zostać.
-Chciałabym... ale nie mogę. Może jak nie będziemy mieli treningu, to postaram się przyjechać do Ciebie, obiecuje.
-Ja też się postaram.-ucałował mnie w czoło.-Chyba musimy już iść.
Miał rację. Lechici powoli wychodzili ze stadionu. On musiał iść na pomeczowy rozruch. Westchnęłam i objęłam mocniej jego szyję. Nie chciałam iść.
-Mi, musisz iść.
-Wiem, ale nie chcę.-mruknęłam.-To wszystko jest bez sensu. Chciałabym Cię mieć obok.
-Masz Aleksa.
-Aleks to nie ty.-westchnęłam znów.-Tęsknie za tobą.
-Kochasz Toneva?
Odsunęłam się od Ryby. Zaczynałam mieć wątpliwości. Tęskniłam za Kiełbem. Gdy miałam go obok wydawało mi się, że kocham go jak przyjaciela, albo i brata. Pojawił się Tonev, a ja przy nim czułam się wyjątkowo dobrze. Był inny, niż wszyscy. Wydawało mi się, że go kocham, że jest kimś wyjątkowym. Ale..
-Co jest? Nie kochasz go? Coś się stało?
-Naprawdę muszę już iść.-powiedziałam i ucałowałam jego policzek.-Zadzwonię, jak dojedziemy
Prawie wybiegłam ze stadionu. Bałam się powiedzieć, że nie wiem, co czuję do Aleksa. Naprawdę myślałam, że go kocham.  Zdałam sobie sprawę, że... że Jacek nie był dla mnie tylko przyjacielem. Był kimś więcej, jednak ja tego nie zauważałam. Nie patrzyłam gdzie idę, wpadłam na jakiegoś faceta.
-No proszę, szukałem Cię.-usłyszałam znajomy głos, mimo, iż nie słyszałam go od 9 lat. Nie wierzyłam w to, co myślę, więc spojrzałam na mężczyznę. Przede mną stał mój ojciec ze swoim głupim uśmieszkiem na twarzy.-Jesteś do niej taka podobna.
Pogłaskał mnie po policzku, jednak ja otrąciłam jego dłoń. Nie docierało do mnie że przede mną jest mój koszmar z dzieciństwa.
-Czekałem 9 lat, by znów Cię zobaczyć.
-Nie zbliżaj się do mnie.-mruknęłam odsuwając się w tył.
-Przed własnym ojcem uciekasz?-zaśmiał się idąc w moją stroną. Oddalałam się coraz bardziej.
-Przestałeś nim być lata temu.-warknęłam czując, że mam za sobą autobus.
-Pamiętasz, jak fajnie było wtedy?-zapytał będąc blisko mnie.
-Znów chcesz iść do więzienia?
-Myślisz, że ktoś Ci uwierzy w cokolwiek, co powiesz?
-Myślisz, że uwierzą tobie, jeśli coś mi zrobisz? Masz swoje w karcie, mi uwierzą, nie tobie.
Przycisnął mnie do pojazdu. Rozejrzałam się ze łzami w oczach, mając w głowie wspomnienia tego, co było. Chciałam krzyczeć, gdy zaczął zdzierać ze mnie bluzę, ale nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Paralizował mnie strach. Gdy zamykałam oczy poczułam, jak ojciec nagle mnie puszcza. Natychmiast otworzyłam oczy. To Kamiński oderwał go ode mnie i przywalił mu w twarz. Ja stałam nieruchomo. Poczułam, jak ktoś mnie przytula. Wtuliłam się w Wilczka zanosząc się płaczem.
-Nic Ci nie zrobił?-zapytał podenerwowany.
-Chcę do Jacka.-wyszlochałam.
-Mati poszukaj Kiełba, natychmiast!-nakazał Możdżeniowi.-Mała spokojnie, już nic się dzieje.
Przez zalane łzami oczy ujrzałam Toneva, który chciał mnie przejąć od Wilka, ale wtuliłam się mocniej w Jakuba, mrucząc, że chce tylko do Jacka.
-Co tu się stało?-usłyszałam zdenerwowanego Jacka. Puściłam Kubę i objęłam rękami szyję Rybci.-Mała..
-Policja zaraz będzie.-usłyszałam Marcina. Kotor z Wołąkiewiczem trzymali mojego ojca, który chciał się wyrwać.
-To mój ojciec.-mruknęłam cichutko.-Mogę zostać z tobą w Warszawie parę dni? Proszę..
-Nie płacz Mirelko, nie płacz.-szeptał czule.-Już jesteś bezpieczna.

~~~~

Wcale nie musiałam prosić o możliwość zostania w Warszawie, musiałam tu zostać. Przynajmniej przez parę dni, dopóki policja nie ogarnie wszystkiego przeciwko memu ojcu. Mi to było na rękę, chciałam być znów blisko Jacka.
Nie mogłam sobie samej odpowiedzieć jednak dlaczego wtedy nie chciałam, by przytulił mnie Bułgar. Był dla mnie kimś ważnym, kimś bliskim... Jednak był Kiełb, po którego wyjeździe zrozumiałam, że jest dla mnie naprawdę ważny. Przeżyłam rozstanie z nim, gdy wyjechał do Kielc, ale teraz... teraz czułam, jakby ktoś zabrał cząstkę mnie i wywiózł z dala ode mnie. Czułam się tak bardzo rozdarta. Bo przy Jacku czułam się bezpieczna, a Tonev był taki kochany. Lubiłam towarzystwo obcokrajowca. Czułam się przy nim szczęśliwa. Tylko czemu teraz czułam się tak bardzo rozdarta?
-Mała...-usłyszałam Jacka.-Wszystko już dobrze?
-Tak.
-Aleks dzwonił, masz wyłączony telefon.-mruknął siadając obok mnie.-Martwi się, jest twoim chłopakiem.
-Zadzwonię do niego później.
-Nie kochasz go?
-Pogubiłam się.-westchnęłam.-Gdy ty byłeś obok było łatwiej. Poza tym.... boże, to takie głupie.... Kocham go, jest kochany i jestem przy nim szczęśliwa. Przy tobie z kolei czuję się bezpieczna, nie straszne mi żadne zło, bo wiem, że nie pozwolisz mnie skrzywdzić. Ciebie też kocham. Wszystko się zmieniło, a ja... ja chyba wolałabym, żeby było jak dawniej.
Ucałował mnie w czoło, jak zawsze, gdy się czymś martwiłam.
-Zadzwoń do niego.-rozkazał.-On naprawdę się martwi.
-Mogę jutro iść z tobą na trening?
Pokiwał głową i ponownie nakazał, abym włączyła telefon i zadzwoniła do Bułgara. Nie miałam innego wyjścia. Parę minut później słuchałam już głosu mojego chłopaka.
-Chciałbym być teraz obok Ciebie.
-Mam Jacka, nic mi już nie będzie.-szepnęłam.-Za parę dni będę w Poznaniu, tylko policja wyjaśni to, co potrzebuję.
-Martwię się...
-Nic mi nie grozi, mój ojciec siedzi w celi. A ja mam Jacka obok.-westchnęłam.-Mam nadzieję, że to już ostatni raz, kiedy musiałam mieć styczność z moim..... ojcem.
-Chciałbym Cie teraz przytulić i powiedzieć, że jesteś najważniejsza. Kocham Cię i gdyby coś Ci się stało, to nie wybaczył bym sobie tego, że nie było mnie wtedy obok.
-Nie martw się. Życie wiele razy dało mi w kość, a mimo to nadal żyję.-uśmiechnęłam się nikle jakby do siebie.-Zawsze miałam obok kogoś, kto ratował mnie przed moim własnym końcem świata.
-Szkoda, że to nie mogę być ja.-mruknął.
-Sasza...
-Dlaczego wtedy wolałaś jego?
Westchnęłam. Dlaczego chciałam wtulić się w ramiona Jacka?
-Saszka... Jacek to mój najlepszy przyjaciel. Byłam roztrzęsiona, a przyzwyczajona do tego, że poprzednio to w jego ramię zawsze wypłakiwałam się, gdy było mi źle. Masz mi to za złe?
-Jestem twoim chłopakiem, chciałbym być obok Ciebie zawsze, zwłaszcza, gdy dzieję się coś złego. Poza tym, gdy widzę Cię w ramionach innego, to mam ochotę mu przywalić.
-Aleks, nie wiem, co się z tobą dzieje.-powiedziałam z lekkim wyrzutem.-Kiełb to mój przyjaciel, gdyby nie on, to byś mnie nie poznał... I może wtedy było by lepiej. Pa.
Rozłączyłam się i wtuliłam w poduszkę. Dzwonił znów, jednak nie odbierałam, Było mi przykro. Sama namieszałam.... Chciałabym móc go teraz przytulić i powiedzieć, że jego kocham. Chyba moje rozbicie się skończyło. Nie kocham Kiełba jak kogoś ważniejszego od brata. Po prostu za nim tęskniłam....


___________________________
Straciłam chęć, by cokolwiek tu pisać.
Ktoś chciał kiedyś, żeby COŚ się tu działo, no to można powiedzieć, że chyba COŚ się działo.
Nie wiem, kiedy nowy. Pewnie będę chciała to 'jakoś' skończyć...


3 komentarze:

  1. Szkoda tego opowiadania, ale jeśli nie czujesz się już na siłach- rozumiem. Wiedz tylko, że ja i moja przyjaciółka jesteśmy wiernymi fankami <3

    Dodatkowo oczekiwanie na kolejny rozdział było niczym siedzenie na szpilkach - męczące i gotowa byłam dać wiele, żeby się skończyło :D Warto było się jednak poświęcić. Fragment napisałaś po mistrzowsku :-)

    Trzymam kciuki za wenę, chęci etc. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. jaka ta Mirella jest niezdecydowana! niby Sasza, niby Jacek, no ja ją powoli przestaję rozumieć. ale z drugiej strony w takich trudnych chwilach łatwo się pogubić w uczuciach. dobrze jednak, że ma obok siebie ludzi, którzy nie pozwolą zrobić jej krzywdy. i nawet Kamiński, który wydawał się być tak przeciwko niej, jej pomógł, no no :)
    mam nadzieję, że skończysz to opowiadanie i że może w zakończeniu ważną rolę odegra Kuba? (pobożne_życzenia) buźka i wiedz, że czekam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowny mam nadzieję ze jak skończysz to opowiadanie to może jakieś nowe napiszesz też z Aleksem
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń