sobota, 25 sierpnia 2012

Prolog.


-Tatusiu..-szepnęłam cichutko płacząc-Tatusiu... zostaw mamusię..
-Nie odzywaj się smarkulo.-warknął popychając mnie.
-Andrzej!-zawołała matka.
-Myślisz, że nie wiem, że mnie zdradzasz?-uderzył matkę w twarz. Siedziałam skulona w rogu pokoju  płacząc.-Pracuję od rana do wieczora, żeby utrzymać Ciebie i naszą córkę, a ty w czasie, gdy ona jest w szkole spotykasz się z jakimś fagasem...
-Andrzej, ja...
-Co? Myślałaś, że się nie dowiem?!?-uderzył ją po raz kolejny . Zatoczyła się i upadła obok ściany. Zadał jej kolejny cios w brzuch, a ona leżała płacząc. Podniósł mnie z podłogi.-Idziemy się zabawić malutka...
-Zostaw ją...
-Ty zabawiasz się z moim własnym bratem, ja zabawię się z twoją ukochaną córeczką... poczujesz się tak, jak ja.
Płakałam, wyrywałam się, a on zadał jeszcze jeden cios mojej matce i zamknął się ze mną w swojej sypialni. Zrywał ze mnie ubrania, a ja płakałam... Zamknęłam oczy nie chcąc patrzeć na jego twarz.. 

~~~~

Obudziłam się w momencie, gdy do pokoju wszedł mężczyzna ubrany w czerwony kombinezon. Ojca nie było. Przykryłam się szczelniej kołdrą, a gdy owy przybysz podszedł bliżej w moich oczach pojawiły się łzy.
-Niech pan mnie zostawi... Chce do mamy.-szepnęłam cichutkim głosem.
Chwilę później pojawiła się kobieta, ubrana podobnie do niego. Spojrzała na mnie ze współczuciem i wygoniła go z pokoju. Podeszła do mnie.
-Gdzie są twoje ubrania?-zapytała delikatnym głosem. Nie odpowiedziałam.-Twój pokój jest obok, prawda? 
Pokiwałam tylko głową, a ona wyszła na chwilę, by znów wrócić z ubraniami.
-Pomogę Ci się ubrać, a później zabiorę Cię w bezpieczne miejsce, dobrze? 
-Chcę do mamusi...
-Twoja mamusia jest teraz daleko, nie mogę Cię do niej zabrać. Ale zabiorę Cię w miejsce, gdzie już nic Ci się nie stanie, tylko musisz się ubrać.
-Obiecuje pani?
-Jestem Kasia, możesz mi mówić po imieniu. Obiecuję Ci malutka. Jak masz na imię?
-Mirelka.-szepnęłam zabierając moją ulubioną koszulkę z jej rąk.-Mogłaby pani wyjść? Chciałabym się ubrać.
-Nie mogę zostawić Cię samej Mirelko, ale odwrócę się. Powiedz, kiedy znów będę mogła na Ciebie znów spojrzeć.
Szybko się ubrałam, a ona wzięła mnie na ręce. Chciałam stąd uciec zanim wróci mój ojciec... Chciałabym być bezpieczna, tak jak obiecała Kasia.

~~~

Bezpiecznym miejscem okazał się Dom Dziecka. Nie wiedziałam co wokół mnie się dzieje. Kasia przekazała mnie jakiejś kobiecie, która zaprowadziła mnie na świetlice, gdzie były pozostałe dzieci. Mama kiedyś opowiadała mi o tym miejscu, mówiąc, że trafiają tu niechciane dzieci. Czy ona mnie już nie chciała?
-Będziesz tu tylko parę dni.-wyjaśniła kobieta.-Jestem Anastazja. Przez parę dni z problemami zwracaj się do mnie.
-Co będzie ze mną później?-zapytałam.
-Najprawdopodobniej pojedziesz do innego ośrodka. Tak, aby twój ojciec nigdy Cię nie znalazł.
-A mamusia? Czy ona będzie wiedziała, gdzie jestem?
-Ona zawsze będzie wiedziała, gdzie jesteś. Tylko ty nie będziesz mogła jej zobaczyć.

~~~~

Trafiłam do Poznania. Nie podobało mi się to wcale. Nie wiedziałam, co się dzieje. Nagle cały mój świat runął, a ja jako 9 latka opuściłam rodzinny dom, by spędzić resztę życia  z daleka od rodziny. Nie podobało mi się tutaj wcale. Wszystkie dziewczynki patrzyły na mnie dziwnie, bojąc się chyba, że zabiorę im najlepszą przyjaciółkę, dlatego po powrocie ze szkoły i zrobieniu lekcji siadałam pod jednym z drzew na podwórku i patrzyłam, jak grają starsi chłopacy. Zapragnęłam, grać jak oni.
 Gdy kończyli grać zabierałam piłkę i próbowałam grać. Z czasem szło mi coraz lepiej, co zobaczył jeden z nich. I tak kolejnego dnia grałam razem z nimi. Stałam się jedną z nich. W szkole spędzałam z nimi przerwy, bronili mnie, gdy inni obrażali mnie, mówiąc, że moi rodzice mnie nie chcieli. Nadal przecież nie wiedziałam, co stało się z moją mamą tamtego dnia. O ojcu nie myślałam, nie chciałam go więcej widzieć i miałam wielką nadzieję, że tak będzie.


~~~~

-Mirello, chyba przyszedł czas, być poznała prawdę, co się stało z twoją matkę.-oznajmiła opiekunka z domu dziecka.-Chodźmy do mojego biura.
Usiadłam w starym fotelu. 7 lat. Tyle czasu czekałam, aby się dowiedzieć, co stało się z moją mamą. Czy bałam się tego, co usłyszę? Spodziewałam się od paru lat, a teraz mam okazję się przekonać, czy miałam rację.
-Tamtego wieczoru, gdy twój ojciec rozprawił się z tobą wrócił do twojej matki... Pobił ją jeszcze bardziej. Gdy twój wuj wszedł do mieszkania następnego poranka ona już nie żyła....
-Chyba spodziewałam się, że to usłyszę.-westchnęłam i otarłam łzę, która stoczyła się po mym policzku.-A co z nim?
-Trafił do więzienia, ale wywinął się po części. Był pod wpływem alkoholu, dodatkowo nie zamordował jej, tylko pobił ze skutkiem śmiertelnym. Sąd skazał go na 10 lat więzienia. Prokuratura się odwoływała, jednak bezskutecznie. Gdy będziesz miała 19 lat, czyli za trzy lata.. on wyjdzie z więzienia. 
-Nie chcę go widzieć.-odparłam wstając.-Idę z chłopakami na orlika.
-Mirello...
-Przykro pani, wiem.-machnęłam ręką.
-Nie mogłam Ci powiedzieć wcześniej. Byłaś zbyt mała, nie zrozumiałabyś. Poza tym nie miałaś tu nikogo. Teraz, gdy widzę, że masz przyjaciół mogłam Ci wyjawić tajemnice sprzed lat. 
-Rozumiem. Będę jak zwykle.
Opuściłam pomieszczenie. Skierowałam się ku wyjściu z budynku. Parę łez stoczyło się po mych policzkach. Łudziłam się latami, że może moja matka żyje, a ja muszę tu być, bo boi się, że ojciec mi coś zrobi. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że jej może już nie być. 
Gdy dotarłam na miejsce moje policzki miały różową barwę, a ja podeszłam do Michała i przytuliłam się do niego bez słowa. Nie bardzo wiedział, co robić..
-Przepraszam, po prostu musiałam się do kogoś przytulić.-szepnęłam i spojrzałam na chłopaka, którego nie znałam, ale wydawał się znajomy.-Kto to?
-Jacek Kiełb, nie poznajesz?-zaśmiał się.-Zapytał, czy może grać, a my się zgodziliśmy. Ryba, przyjmiecie do drużyny Mirelkę?
Chwilę później zaczęliśmy grać. Wtedy Ryba był tylko chłopakiem, z którym miałam być w jednej drużynie. Czas jednak mijał, on często grał z nami, a ja uwielbiałam po meczach siedzieć z nim na ławce i rozmawiać. 

~~~~

-Mi, mamy problem.-oznajmił.-Wypożyczają mnie.
-Jak to? Dokąd?-zapytałam.
-Wracam tam, skąd przyszedłem. Kielce znów staną się moim domem, choć tak bardzo tego nie chcę.-ujął moją twarz w dłonie.-Nie chcę Cię tu zostawiać samej Perełko. Jesteś moją małą przyjaciółką. 
-Damy radę.-szepnęłam.-Przecież wrócisz, prawda?
-Pewnie, że wrócę. Mam tu Ciebie. Zawsze będziesz moją małą Mi. Przyjaciele na zawsze?
-Na zawsze Rybcia. Pokaż im, że robią błąd wypożyczając Cię do Kielc.-wtuliłam się w niego.-Są telefony, będziesz dzwonił?
-Pewnie malutka.-ucałował mnie w czoło.-Wyjeżdżam jutro..
-To co my tu robimy? Chodźmy grać, chcę po raz ostatni skopać Ci tyłek.-zawołałam ze śmiechem i ruszyłam biegiem w stronę boiska. 
Rybcia stał się dla mnie kimś ważnym. Nie chciałam go tracić, ale wiedziałam, że takie życie sportowca. Sama przecież marzyłam o tym, by grać na stadionie pełnym kibiców. Rybcia wróci i pokażę, że  tutaj jest jego miejsce.

piątek, 3 sierpnia 2012

Bohaterowie




Nazywam się Mirela Matyjasik. Mam 18 lat. To nie o sobie powinnam opowiadać, bo mam obok siebie cudownego przyjaciela, o którym zaraz wam opowiem. Uczęszczam do technikum informatycznego i czasami nie mam pojęcia, co tam robię. Kiedyś jednym z moich marzeń było zostanie piłkarką. Chciałam poczuć jak to jest, kiedy całe trybuny skandują twoje imię po strzeleniu gola. Mieszkam w Poznaniu od 9 lat, wcale nie z własnej woli, ale teraz, po tak długim czasie mogę powiedzieć, że to, iż tu trafiłam było jedną z najlepszych rzeczy, jaka mi się przydarzyła. Moje życie nie jest usłane różami. Muszę walczyć o wszystko. Nigdy nic nie dostawałam za ładny uśmiech. Od kiedy poznałam jednak Rybcię wszystko się zmieniło, na lepsze i jestem mu za to naprawdę wdzięczna, bo gdyby nie on, to nikt nie wie, gdzie teraz bym była.







A to on, mój najlepszy przyjaciel, Jacek Kiełb, przeze mnie nazywany Rybcią. Piłkarz poznańskiego Lecha. Poznałam go dwa lata temu, gdy grałam na jednym z orlików z kolegami, a on pojawił się i zapytał, czy nie może zagrać z nami. Wtedy wszystko się zmieniło. Spędzałam z nim wiele czasu. Stał się kimś w rodzaju mojego anioła stróża. Ciężko mi było, gdy grał w Kielcach. Ale znów jest tu, obok mnie i nic nie wskazuje na to, aby znów miało go zabraknąć. Od paru tygodniu mieszkamy razem. Ja skończyłam magiczną liczbę 18 lat, a on zgodził się mnie przygarnąć. Wie o mnie tyle, ile nie wie nikt. Nie lubię się nikomu zwierzać, ale on zawsze wyciągnie ze mnie siłą to, czego nie chcę powiedzieć. 
Rybcia to ktoś, komu ufam bezgranicznie. I cieszę się, że los postawił go na mej drodze.

Resztę bohaterów przedstawię wam później. Bo póki co mam tu tylko Rybcię. To on jest jedyną osobą, jaką mam w tym wielkim Poznaniu, w którym tak wiele osób się zakochało. Owszem, Poznań to urokliwe miasto, dla kogoś, kto jest turystą... Gdyby pomieszkał tu ktoś dłużej, wiedziałby, że wcale takie nie jest.






Aleksandar Tonev. Bułgar którego polubiłam niemalże od razu. Sprawia, że uśmiech pojawia się na mojej twarzy. Pragnę go lepiej poznać i spędzić z nim więcej czasu. Póki co świetnie dogadujemy się poza boiskiem, a mam wielką nadzieję, że poza nim będzie podobnie. Uwielbiam go denerwować, mówiąc na niego Saszka.




Olivia Kwiatkowska, fałszywy napastnik, pomocniczka. W poprzednim sezonie świetnie dogadywała się na boisku z Artiomem Rudnevem, a ja czasami podziwiałam to z trybun. Jedyna dziewczyna w gronie poznańskiego Lecha. Dzięki niej nie zwariuje, bo będę miała z kim dzielić pokoje na wyjazdach.